Rozmowa

Kasia Kusak: Od unihokeja do triathlonu

W triathlonie jest od roku. Wcześniej zajmowała się wspinaczką, piłką ręczną oraz unihokejem, ale to w triathlonie od samego początku zajmuje czołowe miejsca w AG. Obecnie Kasia Kusak marzy o starcie na 1/2IM w Gdyni.

Podczas Iron Dragon Challenge wygrałaś w debiucie na dystansie 1/4IM…
Udało mi się wyłączyć emocje na dwa dni przed i pozbyć się oczekiwań. Dzięki temu mogłam zrobić założenia maksymalnie dobrze.

Co jest teraz najbliższym Twoim celem sportowym?
Iron Dragon Triathlon we wrześniu.

Jak się znalazłaś w triathlonie?
To był wynik splotu kilku wydarzeń. Przede wszystkim należy podkreślić, że sport zawsze miał miejsce w moim życiu. Jednak w związku z tym, że dwa lata temu urodziłam syna, to musiałam trochę zreorganizować mój czas i życie. Dlatego dotychczasowe hobby, czyli wspinanie  odstawiłam na dalszy plan. W pierwszych miesiącach macierzyństwa nie ma szans na wielogodzinne wyprawy w skały. Więc miałam do dyspozycji 1,5h – 2h przerwy między karmieniami, żeby zrobić jakiś trening. Mój życiowy partner namówił mnie na kupno pierwszego roweru szosowego i tak się zaczęło. Później pojawiło się pierwsze open water, wróciłam na basen i do biegania. I tak już jest od dwóch lat.

kusak

Zobacz też:

Mikołaj Chrustowski nie stawia sobie żadnych granic

Oprócz wspinaczki czym się zajmowałaś przed triathlonem?
Bieganiem i siłownią, w liceum grałam w lidze piłki ręcznej na skrzydle, w podstawówce unihokej z dojściem do złota w Mistrzostwach Polski Młodzików.

Kto Cię przekonał do triathlonu?
Zainspirował mnie mój partner, który wystartował w Iron Dragon we wrześniu 2018 roku. Wówczas byłam tam jako kibic z czteromiesięcznym synem. Pomyślałam, że to duże wyzwanie dopłynąć do tej ledwo widocznej bojki i wrócić, a to dopiero początek zabawy… Podobała mi się atmosfera tych zawodów i emocje, które mu wtedy towarzyszyły.

Jak zapamiętałaś debiut?
Zadebiutowałam w czerwcu 2019 roku na pierwszych zawodach z cyklu Triada Południa w Rzeszowie. Startowałam bez oczekiwań co do wyniku. Finalnie okazało się, że byłam trzecia w  kategorii wiekowej. To było duże zaskoczenie.

Co było dalej?
Później był Radłów, tam byłam pierwsza w kategorii wiekowej. Cykl kończył się we wrześniu w Krakowie, gdzie byłam druga w kategorii. Tym samym całą Triadę Południa skończyłam na drugim miejscu dla kobiet 30+.

Kto Ci pomaga w treningach?
Od tego roku trenuję pod okiem Piotrka Hydzika z TriWise.

Jak przebiega współpracę?
Bardzo dobrze. Piotrek ma wiedzę, metodykę, zaangażowanie. Ponadto namawia  podopiecznych do pewnego luzu, czy też do dystansu. Triathlon jest bardzo absorbującym sportem i ważne, żeby nie stać się jego niewolnikiem. Przy tym podejściu Piotrek potrafi motywować,  jednocześnie nie wywołując żadnej presji. Dodatkowo zebrał wokół siebie dużą grupę ludzi, którzy z nim trenują. Organizuje sporo wspólnych treningów. Więc to nie jest  samotne wykonywanie jednostek treningowych, tylko wspólne uprawianie sportu.

Pomimo na razie krótkiego stażu treningowego, czy triathlon zmienił już w jakimś stopniu Twoje życie?
Tak. Poznałam dużo nowych wspaniały ludzi. Oni zawsze w jakimś stopniu zmieniają ludzkie życie. Triathloniści są bardzo ciekawymi osobami, które stawiają sobie wysoko poprzeczkę i dążą do osiągnięcia ideału. To jest bardzo inspirujące.

Z jakimi słabościami mierzysz się, trenując triathlon?
Przede wszystkim z ograniczeniami w głowie co do mojej wydolności i szybkości. Za każdym razem mam też wrażenie, że dystans jest nie do pokonania w tempie, jakie by mnie satysfakcjonowało. Mimo to treningi systematycznie pogłębiają moją wiarę w siebie.

W jaki sposób udaje się Ci łączyć pracę z triathlonem?
Kwestia wyboru priorytetów i dobrej organizacji czasu. Czasem trzeba wstać wcześniej na basen. Wolę zamiast patrzenia ślepo w TV, pójść pobiegać, czy posłuchać muzyki lub podcastów. Wybiorę zakupy online. Zrobię trening na trenażerze. Do tego najważniejsze, czyli wsparcie w domu. Pomaga też wspólna pasja. Wymieniamy się obowiązkami albo organizujemy czas tak, żeby móc robić to razem.

kusak

Zajrzyj do:

Wojciech Mazurkiewicz: Każdy z moich zawodników może stać się Diablakiem

W jaki sposób udaje się godzić obowiązki rodzinne, zawodowe z triatlonem?
Staramy się zarządzać czasem w taki sposób, żeby wpleść treningi w codzienność bez zbędnej presji. Na szczęście możemy liczyć na pomoc mojej mamy i rodziców Radka. W weekendy możemy sobie pozwolić na wspólne dłuższe jednostki treningowe. W tygodniu, dzięki pomocy opiekunki dla naszego synka, jesteśmy w stanie brać razem udział w krótszych wspólnych treningach.  Jak się chce, to zawsze znajdzie się sposób.

Czy trudno było znaleźć motywację do treningów w najtrudniejszym okresie pandemicznym?
Nie, żadnych wręcz przeciwnie. Ograniczenia swobody poruszania sprawiały, że chciało się więcej. Wtedy, kiedy nie było można do końca.

Jak się czułaś, wchodząc pierwszy raz do basenu po tak długiej przerwie od normalnych treningów pływackich?
Pierwszy basen sprawił mi ogromną przyjemność. Pusty obiekt, wolny tor, rozpływanie bez pomiarów. Wyszłam z uśmiechem na twarzy.

Jak obecnie trenujesz?
Przeprowadzam dłuższe treningi o niskiej intensywności przeplatane krótszymi jednostkami z zadaniami – interwały, podbiegi, podjazdy. Cały czas buduję bazę wydolnościową. Nie przeciążam organizmu i unikam kontuzji. Zwykle mam dwa pływania, dwa rowery i trzy biegi w tygodniu.

W jakim stopniu zmieniły się obecne plany startowe oraz założenia na cały sezon?
Dużym i w sumie dobrze. Nie mam żadnego napięcia. Realizuję własne założenia. Jeśli pojawią się jakieś zawody, to pójdę się sprawdzić.

Co jest Twoim marzeniem związanym z triathlonem?
Na dziś ½ w Gdyni na Ironman 70.3.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X