Julita Sikora: Organizacja MŚ na Hawajach perfekcyjna
Pokonała trasę w czasie 11:39:17. Wynik dał Julicie Sikorze 33 pozycję w K45-49. Teraz krótkie roztrenowania, a w grudniu pierwszy start na dystansie popularnej połówki.
Jakie wrażenie na Tobie zrobiła cała organizacja zawodów, otoczka?
Mistrzostwa Świata Ironman na Hawajach są zorganizowane perfekcyjnie. Największe wrażenie zrobiła na mnie liczba wolontariuszy i ich zaangażowanie. Od przekroczenia progu biura zawodów nie odstępowali nas na krok.
W jakim sensie?
Każdy zawodnik miał własnego opiekuna podczas rejestracji, przy wprowadzaniu rowerów do strefy zmian, w strefach zmian na zawodach i po przekroczeniu linii mety. Wśród wolontariuszy były osoby bardzo młode oraz ludzie z ogromnym życiowym doświadczeniem, pomagające od kilkudziesięciu lat. Wszyscy byli zainteresowani, uśmiechnięci i pełni entuzjazmu. To nie zmieniało się podczas udzielania nam informacji, smarowania kremem przeciwsłonecznym, czy przy doprowadzania po zawodach do strefy finishera.
Jakie wrażenie na Tobie zrobili zgromadzeni kibice na zawodach?
Liczni kibice na trasie w mieście dodawali energii startującym. Na zakończenie imprezy przybyli tłumnie. Wspólnie fetowali przekroczenie linii mety przez ostatniego triathlonistę. Muzyka, flagi, kolory, energia – niesamowite przeżycie!
Czytaj także:
IRONMAN. Pogryziony przez psa tuż przed startem
Z jakimi oczekiwaniami stawałaś na starcie MŚ na Hawajach?
Chciałam zostawić serce na trasie. Zamierzałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby jak najszybciej dotrzeć do mety, ale w pełni zdrowa.
Jak wyglądał etap pływacki?
Początek zawodów to start z wody. Pierwszy raz na MŚ podzielono kobiety na trzy fale: kategoria 18-39, 40-54 i 55+. Wydawało mi się, że będzie optymalnie. Mimo to ostatnia minuta oczekiwania, to była walka o utrzymanie się na powierzchni wody. Dziewczyny łapały za barki, biodra. Fala ciągle rosła. Ona powodowała, że spadałyśmy jedna na drugą. Po wystrzale startera wszystko wróciło do normy. Tętno się uregulowało i można było płynąć.
Jak przebiegł następny etap rywalizacji?
Etap rowerowy to piękna sceneria, a taką uwielbiam. Trasa to szeroka autostrada, zjazdy, podjazdy, ocean, palmy oraz wulkaniczna lawa. Wiatr oczywiście wiał, ale to jest norma. Wiedziałam, co robić.
Zobacz też:
IRONMAN. Frodeno wygrywa po raz trzeci i ustanawia rekord
Jak wyszedł etap biegowy w Twoim wykonaniu?
Bieganie to jest moja ulubiona konkurencja. Początek pokonałam dobrym tempem i według planu. Było kilka przystanków na stronie, ale na to nie ma rady. Na to skumulowało się wiele czynników: przyjaciele kibicujący w wielu punktach, narastająca temperatura, litry wypitych płynów, przetrwanie sześciu kilometrów w Energy Lab. To jest miejsce najczęstszych kryzysów zawodników. Tu mamy podbieg i powietrze stoi. Dlatego nie ma czym oddychać. Kolejne dziewięć kilometrów wyszło rewelacyjnie w dobrym rytmie. Dwa kilometry przed metą pierwszy raz w życiu dopadła mnie kolka. Byłam zmuszona do marszobiegu. Potem dotarłam do upragnionej mety. Były korale, medal i Ania Lechowicz, która zajęła ósmą pozycję w kategorii wiekowej. Ona zaopiekowała się mną po raz kolejny najlepiej, jak można. Mamy to! Jestem spełniona, szczęśliwa i spokojna!!! Mam motywację oraz zapał do pracy!
Czy MŚ na Hawajach zakończyły Twój sezon startowy?
Tak, MŚ Hawaje kończą sezon, a kolejny już się zaczyna! W ciągu miesiąca troszkę pobiegam. W grudniu już wystartuje w zawodach z serii 70.3.
A czy masz już kalendarz startowy na kolejny rok?
Kalendarz startów na 2020 rok jest już wypełniony w połowie. W marcu będzie obóz z naszą grupą treningową GVT BMC Team!
Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne