Rozmowa

Julia Sanecka: Pierwszy start w kwietniu

Julia Sanecka zdążyła już w 2021 roku wygrać pierwsze zawody. W przygotowaniach do sezonu korzysta z różnych urozmaiceń m.in. modnego ostatnio morsowania.

Jak obecnie przebiegają Twoje przygotowania do nowego sezonu?
Wszystko idzie zgodnie z planem. Pierwszy start planowany jest na 10 kwietnia w Quarteirze, a kolejny już tydzień później w Melilli. Mam ogromną nadzieję, że w tym roku zawody będą rozgrywały się zgodnie z planem.

Ostatnio w całej Polsce mamy do czynienia z atakiem zimy. W jaki sposób to wpływa na Twoje treningi?
W moich okolicach zazwyczaj nie ma ostrej zimy. Jeśli spadnie śnieg, utrzymuje się dwa dni, a potem jest chlapa, ewentualnie lód. W takich warunkach treningi są troszkę cięższe do wykonania, ale na pewno hartują i wzmacniają organizm.

Przepadasz za takimi zimowymi treningami, czy wówczas wolisz trenować w zamkniętych pomieszczeniach?
Bardzo rzadko zmieniam treningi w terenie na te w pomieszczeniach. W ciągu zimy jeżdżę na góralu, dlatego pogoda nie ma aż tak wielkiego znaczenia i tak zazwyczaj kończę cała w błocie. Na biegu z kolei to żaden problem.

Ostatnio na Facebooku pochwaliłaś się, że morsowałaś. Od kiedy zaczęłaś?  
Szczerze mówiąc, morsuję od kilku lat. Bardziej bądź mniej regularnie, ale zawsze ciągnęło mnie do zimnego. Czasem zjeżdżałam na nartach w stroju kąpielowym, skakałam w śnieg, ale w każdym roku takie zdarzenie musiało mieć miejsce. Myślę, że od co najmniej trzech lat regularnie 1-2 razy w tygodniu wskakuję do jeziora.

Jakie korzyści płyną z morsowania?
Dla mnie to jest przede wszystkim forma regeneracji i oczyszczenia umysłu. Oczywiście wzrasta również poziom odporności. Poprawia się mikrokrążenie krwi w ciele. Nasze ciało wychodzi ze strefy komfortu, a w czasach, gdzie mamy tak wiele udogodnień typu ogrzewanie, samochody, ciepłe ubrania, itd. jest to po prostu zdrowe i potrzebne. Nasze ciało powinno poczuć trochę „stresu” i popracować nad tym, aby samo wytworzyło ciepło, tak jak wieki temu robiło to cały czas.

Zobacz też:

Emilia Wołyniec: Podchodzę na luzie do startów, ale lubię TOP3

Niedawno też spróbowałaś sił w wyścigu na ergometrach wioślarskich. Jak było?
W zawodach na ergometrach wioślarskich wzięłam udział, ze względu na to, że jestem studentką wychowania fizycznego. Wykładowca, doktor Marek Kolbowicz, który na moim roku prowadzi zajęcia z wioślarstwa, zaproponował nam wzięcie udziału w tych zawodach. Uznałam, że treningowo mi to nie zaszkodzi, a dobrze jest próbować nowych rzeczy. Wystartowałam, a przy tym dobrze się bawiłam. Co prawda łatwo nie było, tym bardziej, że rano miałam dość mocny trening biegowy, ale potrzebowałam takiego „przepalenia”.

Nie kryłaś zaskoczenia z końcowego rezultatu, gdzie wygrałaś wśród kobiet. Czyżby szykowała się zmiana dyscypliny? (śmiech)
To prawda! Nie sądziłam, że „z marszu” mogę wygrać zawody, w których udział brały zawodniczki z akademickich związków sportowych. Tym bardziej, że w mojej serii (z panami) też udało mi się wygrać. Może zmiana dyscypliny się nie szykuje, bo za bardzo kocham triathlon. Jednak tak tajemniczo powiem, że pewne zdanie odnośnie wioślarstwa zapadnie w mojej pamięci na bardzo długo.

Oczywiście traktowałaś to w formie zabawy, ale co Ci dało też takie poczucie tej lekkiej nutki rywalizacji?
Przed wyścigiem był mały stres, ale super było poczuć to zmęczenie przy finiszu i chęć zwycięstwa. Z jednym panem ścigałam się na ostatnich 400 metrach. Szliśmy łeb w łeb co do metra, ale chyba siłą woli przy ostatnich 200 metrach zaczęłam wychodzić na prowadzenie i tak już zostało.

Czy planujesz jeszcze takie formy zabawy połączonej z lekką rywalizacją w innych sportach?
Raczej w najbliższym czasie nic takiego się nie zapowiada, ale kto wie, jakie będą zaliczenia na studiach (śmiech).

sanecka

Jaką rolę w całym cyklu przygotowawczym odgrywają takie urozmaicenia jak morsowanie, czy próbowanie sił w innych sportach?
W zimie można zajmować się takimi wyzwaniami w formie zabawy i urozmaicenia. Natomiast im bliżej sezonu, tym praca musi być bardziej ukierunkowana i raczej mało jest okazji w cyklach treningowych na takie zabawy. Każdy trening się liczy. Morsowanie jest dla mnie formą regeneracji. Dlatego korzystam w tym wypadku, ile mogę.

W jakim stopniu przygotowania Tobie brak możliwości wyjazdów na zgrupowania?
To nie jest dla mnie problem, ponieważ moi trenerzy i mój klub sportowy Delf Gryfino stworzyli mi na miejscu tak świetne warunki treningowe, że dużo więcej nie potrzebuję. Oczywiście fajnie trenuje się w innych miejscach, zmieniając otoczenie, ale nie jest to dla mnie niezbędne. Mam wokół siebie tak wspaniałe osoby, że każdy trening to czysta przyjemność, nawet tysięczny raz na tej samej pętli.

Jakie założyłaś sobie główne cele na ten rok?
Od tego sezonu zmieniam kategorię na U23. Starty juniorskie są zupełnie inne. Dlatego ciężko stwierdzić, czego się spodziewać. Chciałabym z czystą głową robić swoje i oddać na zawodach to, co wytrenuję.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne/Marcin Dybuk

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X