Rozmowa

Michał Twarowski: Pandemia to dla mnie świetny okres

Michał Twarowski przygodę z triathlonem rozpoczął przed 40-tką. To jednak nie przeszkadza mu osiągać dobre wyniki. W tej chwili przygotowuje się do startu w mistrzostwach świata w Taupo, w Nowej Zelandii. 

Cała sytuacja pandemiczna spowodowała, że rywalizacja przeszła do sfery wirtualnej. Jakie jest Twoje podejście do takiego rozwiązania?
Faktycznie jest sporo rywalizacji na różnych platformach wirtualnych. Początkowo bardzo sceptycznie na to patrzyłem, ale spróbowałem Ironman Virtual Race. Naprawdę wkręciłem się w te “zawody”. Triathlon to przecież sport indywidualny, czyli skupiamy się na własnym wyniku, na tu i teraz, na tym, na co mnie stać.

Z jakim skutkiem uczestniczyłeś w takich wyścigach?
IM VR od 3 do 12 edycji. To były weekendowe challenge, co tydzień inne dystanse- Sprint/Olimpijka/Średni(1/2IM). Oczywiście bez części pływackiej. Za to było bieganie, potem rower i znowu bieg. Można było robić każdą aktywność zupełnie oddzielnie przez trzy dni z rzędu. Jednak starałem się robić to w formie duathlonu, czyli bieg/rower/bieg, z równymi przerwami na zmiany po pięć minut. Dzięki temu mogłem porównywać wyniki z poprzednimi startami na tych samych dystansach i mieć, choć namiastkę okresu startowego. Wychodziły mi naprawdę dobrze. Na olimpijkach udawało mi się utrzymać średnią prędkość 40km/h, czyli rower robiłem poniżej jednej godziny. Najciekawszy start miałem na ostatniej połówce, gdzie łączny czas zrobiłem poniżej czterech godzin na dystansie 5km bieg/90km rower/21km bieg. Mój trener Adam Zięba chyba też był dość zadowolony (śmiech).

Jak ta pandemia pokrzyżowała Twoje plany startowe w tym roku?
Z powodu braku zawodów zmieniliśmy plany treningowe. Było dużo więcej spokojnych i  tlenowych treningów, wręcz poziom roztrenowania. Brak dostępności do pływania zastąpiłem treningami z gumami na sucho. Przynajmniej raz w tygodniu szarpałem gumy w garażu, symulując jednostkę basenową. Niestety, czucie wody i szybkość pływania znacznie spadły, ale rower i bieg obecnie mam chyba sporo lepszy. Czuję, że jestem gotowy do startów. Czekam tylko na zawody…

Co jest obecnie Twoim celem sportowym?
Nadal skupiam się na trenowaniu do triathlonu na dystansie średnim, oczywiście pod kątem MŚ w Nowej Zelandii. Mam też nadzieję na dobre starty lokalne w mistrzostwach Polski.

twarowski

Zobacz też:

Alistair Brownlee: Staram się pozbierać po porażce i wprowadzić zmiany w treningu

Jak zniosłeś najcięższy okres pandemii?
Na przekór pandemii z punktu widzenia treningowego to był dla mnie świetny okres. Oczywiście brakowało pływania, ale podczas pracy z domu mogłem o wiele lepiej poukładać treningi i regenerację. Miałem też czas by lepiej przyjrzeć się diecie. Wspólnie z grupą TRISPACE/TREK zrobiliśmy challenge w obszarze Wskaźnika Jakości Diety, czyli nauka co i ile warto jeść.

Gdzie teraz zamierzasz wystartować?
Obserwuję bacznie, co się dzieje w środowisku organizatorów. Trochę startów przenosi się na jesień. Mam nadzieję, że uda się gdzieś wystartować. Najbliższe nieodwołane zawody to mistrzostwa Polski na dystansie standard w Białymstoku 16.08. Potem mam w planach  Malbork, Śrem oraz biegi i duathlony, o ile odbędą się imprezy.

Jak zniosłeś mentalnie odłożenie w czasie m.in.: start w MŚ w Nowej Zelandii?
Na szczęście odłożenie z listopada na luty jest na tyle oddalonym terminem, że jeszcze nie czułem presji tych zawodów. Mam nadzieję, że dojdą do skutku i wszystko pójdzie dobrze. Oczywiście luty jest o wiele gorszym terminem z punktu widzenia przygotowań, bo zima nie jest dobrym okresem dla budowania formy, zwłaszcza brak treningów rowerowych na zewnątrz oraz pływania w piance. Pewnie jeszcze przyjdzie stres.

Jak obecnie wyglądają Twoje treningi?
Trenuję dość regularnie. Nie mamy mocnych, interwałowych treningów, jest trochę luźniej niż podczas normalnego sezonu startowego. Obecnie jest więcej czasu i możliwości na testy nowych rozwiązań np. założyłem owalny blat. To po kilku treningach okazało się super rozwiązaniem. Mam też więcej czasu na sen i regenerację, co bardzo pozytywnie wpływa na jakość trenowania.

Wróćmy jeszcze do początku. Jak się zaczęła Twoja przygoda z triathlonem?
Zaczęło się od biegania. Tym sportem zainspirowała mnie nowa koleżanka z firmy. Więc przed czterdziestką ruszyłem się z kanapy, by pobiegać. Po około czterech kilometrach  wróciłem ledwo żywy. Nie wyobrażałem sobie, że będę w stanie kiedyś przebiec 10 razy tyle, czyli maraton. Po kilku miesiącach biegania wkręciłem się na tyle, że zaczęło mi czegoś brakować. Z tego względu, że potrafiłem nieźle pływać żabą, pomyślałem o triathlonie. Jednak niestety nie miałem roweru…

Czy przechodziłeś do triathlonu z zapleczem doświadczeń z innych sportów?
Zawsze lubiłem wodę. Moje pasje zaczęły się od żeglarstwa. Potem było pływanie jako ratownik WOPR, trochę pływania klasykiem w sekcji uczelnianej oraz założenie klubu i płetwonurkowanie. Po studiach były jeszcze sporty grupowe jak piłka nożna oraz siatkówka, ale w amatorskim wydaniu.

twarowski

Czytaj także:

Katarzyna Jonio: Moim marzeniem NIE są Hawaje

Kiedy pierwszy raz wystartowałeś w triathlonie?
Planowanym debiutem był Triathlon Gdańsk w 2014 roku. Wówczas to był jeszcze dystans 1/4IM, ale dwa tygodnie przed startem znajomi namówili mnie na próbny start w sprincie w imprezie Kartuska Masakra. To była prawdziwa masakra, czyli jazda po kaszubskich bezdrożach i wąwozach, w upale. Pomyliłem trasę rowerową i przejechałem ponad 50 kilometrów, ale ukończyłem.

Jakie miałeś obawy przez pierwszymi zawodami?
Główną obawą był brak roweru. Kolega mi pożyczył nowego górala, koła 29 cali, ale dałem  radę. Wówczas jeszcze nie było obowiązku posiadania roweru szosowego. Pamiętam też, że sprawdzałem limity czasowe i pilnowałem, by się w nich zmieścić.

Jak wspominasz debiut?
Pływanie było dziwne, jak wszyscy ruszyliśmy na fale. Nie mogłem się odnaleźć, ale najtrudniejszy był rower. Wywróciłem się na pierwszym zakręcie, jeszcze na ścieżce dojazdowej. Obtarty szybko wstałem i pojechałem dalej. Złość była większa za uszkodzenie nowego roweru kolegi niż liczne obtarcia na kolanie i rękach. Ukończyłem w drugiej połowie zawodników. Byłem mega zadowolony.

Dlaczego akurat triathlon?
Dobre pytanie. Bardzo dobre (śmiech). Chyba dlatego, że składa się z trzech tak różnych dyscyplin. To stwarza spore wyzwanie, by opanować każdą z nich na dobrym poziomie. Ćwicząc same biegi, zaczęło mi czegoś brakować. Nie można lub nie powinno się biegać codziennie, więc szukałem dyscypliny, która by wypełniła lukę w dni wolne. Nie chciałem  wypadać z rytmu, a jednocześnie nie obciążać stawów. Triathlon idealnie się do tego wpasował, bo zawsze też lubiłem pływać.

Jaką rolę triathlon pełni w Twoim życiu?
To jest po prostu moja pasja. Triathlon to są starty, ale by się do nich przygotować, to trzeba ułożyć grafik w taki sposób, by był czas na trening, pracę, życie rodzinne i odpoczynek. Do tego otoczka około startowo-treningowa jest wspaniała. Budowanie relacji, dyskusje o doskonaleniu dają sporo w rozwoju sportowym i emocjonalnym.

torus

Posłuchaj też:

Po co nam sportowcom psycholog? PODCAST #8

Od kiedy współpracujesz z trenerem?
Od trzech lat trenuję pod okiem wspaniałego trenera Adama Zięby z TRIPACE/TREK z Bydgoszczy. Może nie dosłownie “pod okiem”, bo większość treningów wykonuję indywidualnie na podstawie rozpisanego mikrocyklu tygodniowego. On to analizuje i odpowiednio dostosowuje do każdego zawodnika, czy etapu przygotowań do startów. Mnie  to bardzo odpowiada. Bo mimo wszystko wolę robić treningi indywidualnie, zwykle wcześnie rano. Zdarza się, że wychodzę na trening przed piątą. Mam też ćwiczenia pływackie pod bezpośrednim nadzorem trenera. Tu super sprawdza się Kuba Dyczkowski z Alchemii, gdzie uczy mnie poprawnych ruchów kraula. Pracujemy też nad eliminacją błędów.

Z czego czerpiesz motywacje do startów i treningów?
Motywacją do treningów są chyba właśnie starty, które planuję zwykle już w listopadzie rok przed sezonem. Treningi są po prostu konsekwencją realizacji planów startowych. Podczas samego startu to jest prawdziwa walka ze słabościami. Wówczas pomagają znajomi jako kibice lub nawet rywale.

Z wiekiem brakuje Ci zapału do uprawiania sportu, czy wręcz przeciwnie?
Uważam, że zapał na razie rośnie, zwłaszcza gdy wyznacza się nowe ambitne cele. Być może kiedyś będzie spadał, jak już osiągnie się większość z nich, ale to raczej nie zależy od wieku.

Jak praca wpływa na Twoje treningi oraz starty w zawodach?
Dużo się mówi, że praca negatywnie wpływa na jakość regeneracji. Tego efektem są słabsze wyniki w sporcie. Oczywiście to prawda, ale uważam, że dla nas amatorów, zwłaszcza w moim przypadku, nie wyklucza to z solidnych przygotowań i mocnych startów. Wręcz przeciwnie, lubię wyzwania i ludzi, którzy to doceniają. W pracy spotykam podobnie zakręconych, często w innych dyscyplinach lub dziedzinach. Chodzi o ciągłe doskonalenie się. Tego też uczy triathlon.

W jaki sposób triathlon wpływa na życie prywatne oraz zawodowe?
Oczywiście nie jest łatwo pogodzić oczekiwania rodziny, obowiązki zawodowe oraz czas poświęcony na treningi. Łatwiej jest w pracy. Bo mogę prze planować dzień tak, by zrobić trening i wrócić na umówione spotkanie lub dokończyć zadania w domu. Niestety, rodzina już nie specjalnie akceptuje sytuację, w której ponad 20 razy w roku uciekam w weekend z domu na jakieś zawody lub w sobotę rano mam 3-4 godziny treningu rowerowego.

Pracujesz w firmie Jeppesena. Jak pracodawca pomaga Ci w tej sportowej przygodzie?
Firma Jeppesen Poland stworzyła bardzo sprzyjające warunki wspierania osób z pasją. To dużo daje nie tylko dla motywacji, ale również buduje świetne relacje pomiędzy pracownikami. Mamy zawsze kilka wspólnych startów m.in.: TTIDH, Triathlon Gdańsk, IM 70.3 Gdynia oraz co najmniej jeden wspólny weekendowy obóz sportowy z trenerem i fizjoterapeutą. Najlepszy przykład daje sam Prezes Rafał Stepnowski, który jest bardzo aktywnym triathlonistą.

Jakie znaczenie dla Twojej triathlonowej przygody ma też zaangażowanie w Fundacji Jeppesena?
Założenie Fundacji Jeppesena był strzałem w dziesiątkę. To jest organizacja wspierająca przeróżne aktywności sportowe, artystyczne oraz społeczne, działając głównie z pracownikami firmy. Każda aktywna osoba znajdzie tu miejsce i wsparcie. Oczywiście fundusze są ograniczone, ale Fundacja Jeppesena sprawdza się jako idea zrzeszania osób z pasją.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
KONA jak chyba większość triathlonistów. Chciałbym kiedyś uczestniczyć w MŚ Ironman na pełnym dystansie, dotychczas rozgrywane tylko na Hawajach w Kailua-Kona. Jednak chcę się do tego startu solidnie przygotować. Dlatego moja droga jest dość spokojna oraz stopniowa.  Mocne połówki są jego częścią. Być może jak będzie już pełny IM w Polsce, to powalczę o sloty, by osiągnąć tę wisienką na torcie. 

Czy triathlon jest Twoim docelowym sportem?
Trudno powiedzieć, bardziej traktuję to jako pasję. Uważam, że pasje należy rozwijać, urozmaicać i wzmacniać. Myślę, że wcześniej, czy później będę szukał jakichś nowych wyzwań w tym obszarze, ciekawych zawodów, a może też pojawią się inne dyscypliny. Na pewno przygotuje mnie do nich triathlon.

Rozmawiał: Przemysław Schenk, przemek@triathlonlife.pl
foto: materiały prywatne, Przemysław Schenk

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X