Rozmowa

MŚ Ironman 70.3 najbardziej prestiżowym startem w tri przygodzie

Michał Szarszewski nie ukrywa, że do najbliższych mistrzostw świata Ironman 70.3 St. George trenował przez pięć lat. Podopieczny Pawła Barszowskiego zamierza cieszyć każdą minutą spędzoną na trasie.

Kilka dni dzieli nas od mistrzostw świata Ironman 70.3 w St. George. Czy to najważniejsze wyzwanie dla Ciebie w tym sezonie?
Na pewno są to najbardziej prestiżowe zawody, w których będę brać udział w tym sezonie jak i w całej mojej triathlonowej przygodzie. Mimo tego przygotowania nie różnią się w żaden sposób od dotychczasowych treningów do startów na dystansie 1/2 IM. Wszystko realizowałem zgodnie z zaleceniami trenera.

Kto Cię trenuje?
Jestem pod opieką trenera, który ma niesamowitą wiedzę i którego bardzo cenię i szanuję: Paweł Barszowski (trener Agnieszki Jerzyk). Paweł jest zero/jedynkowy albo mu się oddasz i będzie wszystko dobrze, albo będą zgrzyty. Wybrałem tą pierwszą opcję.

Jakie nastawienie będzie Ci towarzyszyć podczas tej mistrzowskiej imprezy?
Pięć lat trenowałem, by znaleźć się na starcie tej imprezy. Będę cieszyć się każdą minutą spędzoną na trasie. A tak poważnie, to chciałbym znaleźć się w pierwszej pięćdziesiątce w mojej kategorii wiekowej.

Towarzyszą Ci jakieś obawy przed tą przygodą?
Trasa nie należy do łatwych. Pierwszy raz wystartuję w triathlonie, na którym jest tyle przewyższeń. Wszystko rozstrzygnie się na bieganiu.

Kto z Tobą jest w USA?
Mój bardzo dobry kolega Krzysztof, to będzie jego debiut triathlonowy. Wiele słyszał opowieści związanych z moimi startami. Teraz pozna to wszystko od środka. Może i on załapie bakcyla (śmiech).

W jakich okolicznościach znalazłeś się w tym sporcie?
Przed triathlonem bawiłem się w crossfit. Trener Marcin Giernas ukończył w tym czasie olimpijke w Poznaniu. Po roku samotnych treningów zadebiutowałem na dystansie olimpijskim w Poznaniu. Od razu zakochałem się w triathlonie. Wiedziałem, że to jest to,  czego szukałem. W kolejnym sezonie zadebiutowałem na dystansie 1/2 IM w Gdyni. Wtedy pokonałem trasę z czasem 5:49. Teraz moja życiówka wynosi 4:44. Do Gdyni przygotowywałem się samotnie. W ciągu całych zawodów nie zjadłem żadnego żela energetycznego. Na rowerze miałem własne mikstury ze spiruliny.

Jakich próbowałeś sportów przed triathlonem oraz crossfitem?
W młodości próbowałem tenisa ziemnego. Jednak po złamaniu ręki już nie wróciłem do trenowania. Przez całe moje życie próbowałem wielu dyscyplin. Nie zawodowo lecz amatorsko. Żeglarstwo kształciło mnie od 13 roku życia do dziś. Wtedy to zrobiłem patent żeglarza jachtowego. Później był patent sternika. Obozy jako instruktor żeglarstwa jak i rejsy jako kapitan. Do dziś uwielbiam spędzać czas pod żaglami. Tym bardziej że moje dzieci Liwia i Krzysztof załapali bakcyla. Zimą jest narciarstwo. Do tego posiadam licencję pilota paralotni, nurka. Miałem również kilkuletnią przygodę z motocrossem. Od zawsze ciągnęło mnie do sportu i w triathlonie znalazłem własnego konika.

Co na początku sprawiało Ci najwięcej problemów w triathlonie?
Od początku przygody z tri najwięcej tracę na bieganiu. Nigdy wcześniej nie biegałem.

Który z dotychczasowych startów w triathlonie uważasz za najtrudniejszy?
Na pewno start w Soplicowie na dystansie 1/4 IM. Panował większy upał niż w Dubaju! Zagotowałam się na rowerze, a bieg w temperaturze 39 st. C. To była walka o przetrwanie. Pierwszy raz w trakcie zawodów bylem w sklepie po zimną colę (śmiech). Pani ekspedientka nie zastanawiała się długo i poratowała puszką.

Jak godzisz treningi z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi?
Jak się chce, to można tak zaplanować dzień, by żadna minuta się nie marnowała. A tak poważnie, to czasem trzeba mieć mega dużo samozaparcia, by  po 11h pracy iść biegać lub wyjść na rower. Uwielbiam pływać, więc wstawanie na 6 rano na trening to nie problem. Zazwyczaj trenuję maksymalnie 9-12h w tygodniu, w zależności, do którego startu się przygotowuję.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Marzy mi się start na Hawajach. Tam, gdzie wszystko się zaczęło. Chcę poczuć niesamowitą energię tego miejsca. Kiedyś po prostu tam wystartuję. Plan jest, a ile mi to zajmie, to nie jest ważne. Mam jeszcze dwa nietypowe miejsca, w których chciałbym wystartować, ale to wymaga jeszcze większej pracy i treningu. Jednak najbardziej to czekam na start z moim synem na nie jak dotychczas w sztafecie a wspólnie staną na starcie i pościgać się na trasie.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X