Rozmowa

Jak się żyje i trenuje w Arabii Saudyjskiej?

Mieszka w Arabii Saudyjskiej od sześciu lat. Pracuje w firmie naftowej. Krzysztof Baczyński  nie myśli o Konie, ale na przyszły rok planuje start w Challenge Roth.

Obecnie mieszkasz w Arabii Saudyjskiej. Skąd pomysł akurat na taki kierunek?
Pomysł wyjazdu na Bliski Wschód narodził się na początku mojej kariery zawodowej. Po studiach zdobywałem szlify geodety pod okiem doświadczonych inżynierów, którzy realizowali kontrakty budowlane w krajach arabskich w latach 80-tych i 90-tych. Moi ówcześni zawodowi mentorzy opowiadali ciekawe historie o wojażach na Bliskim Wschodzie. Jak czas pokazał, w Arabii Saudyjskiej znalazłem się dopiero po 10 latach od czasu ukończenia studiów.

Kiedy wyjechałeś?
Do Arabii Saudyjskiej wyjechałem w grudniu 2014 roku bezpośrednio z Australii, zostawiając tymczasowo w domu rodzinę, przyjaciół i ten cały bezproblemowy australijski lifestyle.

Jak wyglądała aklimatyzacja w nowym miejscu?
Aklimatyzacja pogodowa przebiegała bez problemów. Kiedy opuszczałem Australię,  panowało tam pgorące lato. Byłem zawodowo przygotowany do pracy i życia w wysokich temperaturach. Aklimatyzacja kulturowa zajęła mi kilka miesięcy. Mimo że przed wyjazdem czytałem sporo książek na temat kultury blisko wschodniej.

Z czym miałeś największy problem z przystosowaniem się do nowego miejsca?
Największym wyzwaniem był dla mnie brak swobodnego dostępu do oceanu oraz potężna ilość biurokracji. Firma, w której pracuję, stanęła jednak na wysokości zadania. Cały czas pomagała mi w procesie relokacji mojej rodziny z Australii do Arabii Saudyjskiej. Saudyjczycy są bardzo gościnnym narodem.

baczynski

Zobacz też:

Łukasz Remisiewicz: Kwarantanna nie jest taka straszna

Jakie obyczaje miejscowym najbardziej Cię zaskoczyły?
Bardzo zaskoczyło mnie to, że samotni mężczyźni nie mogą wejść do niektórych sklepów, które zarezerwowane są tylko dla rodzin. Takie same zasady panują w restauracjach, które posiadają osobne pomieszczenia dla rodzin i singli. Bardzo ciekawym doświadczeniem było też bycie wyproszonym ze sklepu, kiedy usłyszałem wezwanie do modlitwy z meczetów. Muzułmanie modlą się pięć razy dziennie. Dlatego sklepy w Arabii Saudyjskiej są obowiązkowo zamykane również pięć razy na okres półgodzinnej modlitwy.

Jak oceniasz warunki treningowe okiem triathlonisty, które masz do dyspozycji?
Jestem bardzo zadowolony z warunków. Wyznaję zasadę, nie narzekaj i korzystaj z tego, co masz pod ręką! Na zamkniętym osiedlu, w którym mieszkamy,  mamy do dyspozycji basen i siłownię. Możemy też jeździć na rowerze i biegać na czterokilometrowym obwodzie osiedla. Dłuższy trening rowerowy realizuję na drogach lokalnych lub terenie zamkniętego miasteczka Dhahran, gdzie mieści się siedziba firmy, w której pracuję.

Czy spotykasz się z jakimiś ograniczeniami dotyczącymi treningów ze względu na kulturę lub obyczaje panujące w Arabii Saudyjskiej?
Triathlon staje się coraz bardziej popularny w Arabii Saudyjskiej. Z każdym rokiem coraz więcej saudyjskich zawodników bierze udział w zawodach triathlonowych. Tak naprawdę jedynym ograniczeniem tutaj może być strój podczas treningów w lokalnych społecznościach. Bieganie bez koszulki w takim wypadku odpada, a panie podczas treningu rowerowego zakładają legginsy za kolana. Podczas Ramadanu należy też zwrócić uwagę na to, że publiczne picie i jedzenie od wschodu do zachodu słońca jest prawem Sharia zabronione.

Jakie są plusy i minusy życia w Arabii Saudyjskiej z perspektywy triathlonisty?
Zdecydowanie jest więcej plusów. Przede wszystkim pogoda sprawia, że na zewnątrz można trenować przez cały rok. Są oczywiście wyjątki, kiedy nadciąga Shamal, czyli silny wiatr z północnego zachodu. Jednakże to często się nie zdarza. Posiadamy również dość rozbudowaną społeczność triathlonową, która wspiera się w treningach i na zawodach na całym świecie. Minusem jest dostępność do sklepów z asortymentem triathlonowym, odżywkami i suplementami. Większość tego typu produktów zamawiamy w Wielkiej Brytanii lub Niemczech. Obecnie rozglądamy się za alternatywą w Polsce.

Czy przed triathlonem miałeś kontakt z innymi sportami?
W szkole podstawowej i liceum biegałem na dystansach sprinterskich i w sztafetach 4x100m. Trenowałem też sporty walki. W okresie studiów zająłem się skokami spadochronowymi i wspinaczką górską. Okres po studiach spędziłem na biegach długodystansowych i nurkowaniu.

baczynski

Czytaj także:

Jakub Kimmer: Forma nie zając, życiówki poczekają

Jak wyglądał Twój tryb życia przed triathlonem?
Z wykształcenia jestem inżynierem geodetą, co wiąże się z dużą ilością ruchu w terenie. Więc prowadziłem aktywny tryb życia. Biegałem i nurkowałem. Jednak mój czas i miejsca, w których pracowałem, nie pozwalały na trening triathlonowy. Przed wyjazdem do Arabii Saudyjskiej mieszkałem wraz z rodziną w Australii, a dokładnie w uroczym mieście Perth. Jako inżynier realizowałem duże projekty infrastrukturalne z dala od domu w australijskim buszu. Do tych miejsc dolatuje się samolotem, gdzie mieszka przez trzy tygodnie na tymczasowym campie. Tam nie ma basenu i dróg asfaltowych do treningów. W australijskim buszu nie pozostawało mi nic innego jak bieganie. Więc biegałem, psy Dingo za mną szczekały. W ten sposób przygotowywałem się do maratonów.

Kiedy pierwszy raz pojawił się triathlon?
W Australii w 2009 roku. Były to zawody na dystansie sprinterskim organizowane przez australijskie korporacje. Część rowerową ukończyłem wtedy na rowerze górskim.

Kto Cię zainspirował do triathlonu?
Kiedy wylatywałem z Perth na Bliski Wschód, to w samolocie usiadł koło mnie Australijczyk, który jak się okazało, otrzymał pracę w tej samej firmie co ja w Arabii Saudyjskiej. Podczas podróży opowiadał, że parę tygodni temu ukończył Ironmana Western Australia. Dystanse, o których mówił, wtedy wydawały się totalną abstrakcją. Jednak cała koncepcja zawodów wydała mnie się bardzo ciekawa. Generalnie sam się zainteresowałem triathlonem.

Kiedy nastąpił debiut?
W Bahrajnie w 2016 roku  na dystansie olimpijskim. To był dla mnie sprawdzian przed moim pierwszym Ironmanem 70.3, który ukończyłem dwa tygodnie później również w Bahrajnie.

Jak było?
Była euforia, strach w oczach podczas pływania i naprawdę mocny finisz. Po ukończeniu triathlonu olimpijskiego nabrałem pewności siebie przed IM 70.3, ale też pokory i szacunku do współzawodników.

Co wtedy sobie uświadomiłeś?
Ten olimpijski triathlon pokazał moje mocne i słabe strony. Po pływaniu zdałem sobie sprawę, ile pracy mnie jeszcze czeka, żeby pływać sportowo. Pomimo dobrych umiejętności nawigacyjnych pod wodą, jako nurek, moja nawigacja pływaka była fatalna. Byłem bardzo zadowolony z części rowerowej i z faktu, że przesiadka z roweru na bieg nastąpiła bardzo płynnie i bezboleśnie.

baczynski

Zajrzyj do:

Hubert Król: Triathlon jest w moim kodzie DNA

Jak ta przygoda dalej się rozwijała?
Dwa tygodnie po triathlonie olimpijskim ukończyłem pierwszy raz dystans IM 70.3 w Bahrajnie. 2017 rok był jedną wielką triathlonową imprezą na dystansach 70.3. W marcu ukończyłem ITU Maxi Distance w Abu Dhabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, następnie Challenge Poznań w czerwcu i IM70.3 w Gdyni w sierpniu. Ten rok zakończyłem powtórnym startem w IM 70.3 w Bahrajnie. W styczniu 2018 roku podjąłem decyzje o starcie w Ironman Austria i rozpocząłem sześciomiesięczny cykl przygotowawczy do startu na dystansie królewskim. Ironman Austria ukończyłem w lipcu 2018 roku. Żeby tradycji stało się zadość, 2018 rok zakończyłem startem w Bahrajnie po raz trzeci. W zeszłym sezonie ukończyłem IM70.3 w Omanie i Ironman Switzerland w Zurichu w lipcu tego samego roku.

Co uważasz za największe osiągnięcie?
Moim największym sukcesem było ukończenie treningu do Ironman Austria w 2018 roku przy ówczesnych zobowiązaniach i bardzo ograniczonej ilości czasu. Rodzina, praca, trening i dodatkowo finalizowanie studiów magisterskich na uniwersytecie Curtin-a w Perth w Zachodniej Australii powodowało, że mój dzień zaczynał się o trzeciej rano, a kończył o 22. Nauczyłem się wtedy perfekcyjnie zarządzać czasem.

W jaki sposób godzisz czasowo obowiązki zawodowe oraz treningi i starty?
Kluczem do wypełnienia planu treningowego jest wczesne wstawanie i dobra organizacja dnia. Pracuję zawodowo od godziny 7 do 16. Więc mogę trenować bardzo wcześnie rano lub po pracy. W okresie letnim ze względu na bardzo wysokie temperatury powietrza jestem wręcz skazany na długie wybiegania o trzeciej rano. Starty natomiast zaplanowane są w okresie wakacyjnym lub tzw. długich weekendów. Reasumując, są to wakacje z triathlonem.

Jak napędzasz się do dalszych treningów oraz startów?
Traktuję triathlon jako inwestycję we własne zdrowie. Mam nadzieję, że ona zaprocentuje w przyszłości. Chciałbym również wystartować kiedyś w triathlonie razem ze swoją obecnie dziewięcioletnią córką.

Trenujesz pod okiem Inakiego de la Parry. Jak ta współpraca zmieniła Cię jako zawodnika?
Inaki jest trenerem, który zupełnie zmienił moje podejście do treningów. Kiedy trenowałem sam, uważałem, że szybciej znaczy lepiej. To właśnie Inaki wytłumaczył mi, na czym polega trening spolaryzowany. Nakierował na odpowiednie artykuły naukowe poparte badaniami i wdrożył taką właśnie metodę do mojego treningu triathlonowego. Tworzymy razem zgrany zespół. Inaki nie koloryzuje, nie owija w bawełnę i komunikuje oczekiwania w sposób bardzo przejrzysty. Jest bardzo dobrym mentorem i kumplem. Bardzo sobie cenię współpracę z nim i traktuję ją długoterminowo.

Jak triathlon wpływa na życie prywatne?
Triathlon zdecydowanie wypełnia mój wolny czas do maksimum. Jednak to nie powoduje  konfliktów w życiu rodzinnym, ponieważ żona i córka też uprawiają sporty wytrzymałościowe.

Jakie musiałem podjąć wyrzeczenia, żeby zająć się triathlonem?
W momencie, kiedy regularnie zacząłem uprawiać triathlon, musiałem spakować sprzęt nurkowy do torby. Zrezygnowałem z weekendowych wyjazdów na pustynię i rygorystycznie przestrzegam odpowiedniego sposobu odżywiania.

Żona oraz córka też mają kontakt ze sportami wytrzymałościowymi. Jak reszta rodziny reaguje na Twoją sportową pasję?
Moja mama często łapie się za głowę, kiedy opowiadam o triathlonowych treningach. Dzień przed startem moi rodzice pytają się o numer startowy, żeby następnego dnia śledzić mój progres w aplikacji. Kiedy wracam z pracy, moja córka automatycznie pyta się, co dzisiaj trenuję, a żona, czy będę jadł przed lub po treningu. Triathlonowa rutyna jest w naszym domu chlebem powszednim.

W jaki sposób rodzina pomaga i wspiera Cię w triathlonowej przygodzie?
Jako rodzina mamy tutaj spore pole do popisu. Moja żona jest też triathlonistką i trenerem pływackim. W Arabii Saudyjskiej prowadzi sportową drużynę pływacką, w której wraz z innymi dzieciakami pływa nasza córka. Jesteśmy więc triathlonową rodziną i nie mamy problemu z planowaniem wakacji, czy weekendów. O dziwo nie dochodzi do kolizji pomiędzy naszym treningiem triathlonowym, ponieważ kiedy żona trenuje, to ja jestem w pracy.

Jak łączysz pracę oraz triathlon?
Moje godziny pracy są stałe i nie pracuję w nadgodzinach oraz nie odbieram telefonów służbowych po pracy. Bardzo cenię sobie prywatny czas. Uważam, że dla osiągnięcia pewnej równowagi trening jest tak samo ważny, jak praca. Czasami zdarza mnie się zabrać do pracy rower, bo tam mogę pojeździć w terenie trochę bardziej zróżnicowanym, niż poziom morza nad Zatoką Perską. Moje szefostwo jest bardzo wyrozumiałe. Kiedy trzeba było urwać pół dnia w pracy, żeby dolecieć do Abu Dhabi na zawody, to nie stanowiło żadnego problemu. W Arabii Saudyjskiej kluczem do sukcesu są dobre stosunki międzyludzkie, cierpliwość i prawdomówność.

Jak triathlon wpływa na Twoją pracę?
Konsekwencja i samo motywacja podczas treningów triathlonowych pozytywnie wpływa na  mój zespół w pracy i umiejętność rozwiązywania skomplikowanych problemów. Pracując w firmie naftowej, praktycznie codziennie podejmujemy decyzje, które mogą bezpośrednio wpłynąć na poziom wydobycia ropy i gazu. Dlatego tak ważne jest dawanie mojemu zespołowi przykładu i konsekwentne nakreślanie kierunku działań.

baczynski

Przeczytaj też:

Darek Kowalski: Żałuję, że nie zaryzykowałem

Jakie masz cele oraz marzenia związane z triathlonem?
Moje cele nakreśliłem wraz z Inakim w lutym tego roku. Na chwilę obecną jest to budowanie solidnej bazy aerobowej, która w przyszłości pozwoliłaby na złamanie pięciu godzin podczas IM70.3 i 11 godzin przy dystansie pełnym. Jestem realistą i nie myślę o starcie w Konie. W 2021 roku zaplanowałem start w Challenge Roth. W perspektywie dwóch lat chciałbym wytrenować się do tego poziomu, żeby wziąć udział w Hardej lub Norsemanie. Czeka mnie bardzo dużo pracy, która musi być podparta spokojem i pokorą. „Process over outcomes” jak to mawia Inaki.

Obecnie zmagamy się z pandemią koronawirusa. Jak odnajdujesz się w tej sytuacji?
Obecna sytuacja jest typowym ‘’czarnym łabędziem’’. Nikt się tego nie spodziewał i chyba nawet nie przypuszczał, że mikroskopijny wirus sparaliżuje cały świat. Uważam, że należy skupić się na tym, na co mamy wpływ, czyli przestrzeganie prawa, zasad higieny i w miarę możliwości pomoc innym osobom. Pamiętajmy, że po burzy zawsze wychodzi słońce!

Jak wyglądają obecnie Twoje treningi?
Na szczęście cały czas mogę realizować swój trening na zewnątrz na terenie zamkniętego osiedla, na którym mieszkamy. Wprowadzona godzina policyjna spowodowała, że musiałem skrócić czas treningów. Trenuję cały czas trzy komponenty triathlonu jednakże w mniejszej skali.

Z jaką częstotliwością obecnie udaje się trenować w domowych warunkach?
Jeśli mój blok treningowy przewiduje jazdę na trenażerze, to wtedy realizuję ją w domu. Pozostały trening przeprowadzam w warunkach otwartych.

Czy obecnie myślisz o tegorocznym sezonie?
Oczywiście! Jestem optymistą i mam nadzieję, że uda mi się wystartować w tym sezonie. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że imprezy sportowe mogą być jednymi z ostatnich, które zostaną przywrócone do porządku dziennego.

Jak obecna sytuacja zmieniła Twoje sportowe plany na ten rok?
Mam zaplanowany start w Gdyni w sierpniu i Bahrajnie w grudniu tego roku. Nie zmieniłem planów, jednakże dopuszczam ewentualność, że te imprezy mogą się nie odbyć. Świat się na tym nie kończy. Wierzę, że po zakończeniu pandemii, czeka na wszystkich zawodników dużo fajnych imprez i triathlonowych emocji.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
rozmowa przeprowadzona 10.04.2020
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X