Rozmowa

Prawniczka i triathlonistka z Waszyngtonu

Natalia Szlarb podczas Challenge Daytona poprawiła życiówkę na dystansie średnim, mimo że dwa tygodnie wcześniej startowała na dystansie pełnym. 

Startowałaś w Challenge Daytona na dystansie średnim. Jak wrażenia z tych zawodów?
Wrażenia były bardzo dobre. Naprawdę to jest fajna, ale też szybka trasa, gdzie na rowerze w zasadzie można spędzić 99 procent czasu w pozycji aero. No i oprócz zawodów mogłam obejrzeć PTO Championships. Zebrali się niesamowici sportowcy. Udział w tych zawodach był przywilejem.

Czy osiągnięty czas 5:12:03 oraz 12 miejsce w kategorii wiekowej spełniły przedstartowe oczekiwania?
Trochę byłam w szoku, że udało się uzyskać taki wynik.  W zasadzie moim przedstartowym oczekiwaniem po prostu była dobra zabawa.

Od początku planowałaś ten start?
Tak, ale start w Ironmanie 13 dni wcześniej nie był już planowany. Głównym celem na ten rok było ukończenie pełnego dystansu. Więc kiedy pojawiła się w listopadzie okazja po trzech odwołanych wyścigach wystartować w Meksyku, to pomimo tego, że miałam zaplanowany Challenge Daytona, stwierdziłam, że pełny dystans ma pierwszeństwo. Dlatego nie byłam pewna do samego końca, czy powinnam zdecydować się na ten średni. Szczerze, to myślałam, że Challange Daytona będzie odwołany, biorąc pod uwagę epidemię. Finalnie stwierdziłam, że mimo braku szans na zrobienie życiówki, to przynajmniej zobaczę gwiazdy triatlonu w czasie PTO Championships.

Jak regenerowałaś się między tymi dwoma startami?
Po Ironmanie czułam się o wiele lepiej, niż myślałam, ale przez pierwsze sześć dni odpuściłam wszystkie treningi. W zasadzie tylko spacery, dużo snu oraz dobra dieta.

Porównując oba zawody, z którego startu jesteś bardziej zadowolona?
Pomimo tego, że w Daytona pobiłam własny rekord, to nie każdy najlepszy wynik, jest tym, z którego można najbardziej być dumnym. Wcześniej startowałam na dystansie ½ IM. Więc wiedziałam, że to jest w moim zasięgu. Dystans Ironman to trochę inna bajka, dlatego jego ukończenie daje mi najwięcej satysfakcji.

Tym startem zakończyłaś tegoroczny sezon. Jaki on był dla Ciebie?
Na pewno nie taki, jak sobie wyobrażałam. Nie odbyły się żadne zawody triathlonowe, które miałam w planach. Do samego końca starałam się szukać okazji, przerejestrowywać się i w sumie udało mi wystartować w jednym maratonie, dwóch imprezach na dystansie 1/2M oraz na jednym pełnym, więc nie mogę narzekać.

W jaki sposób odnajdywałaś się w okresie lockdownu?
Na szczęście mogę w zasadzie w 100 procentach pracować z domu. Więc to nie było wielkim problemem pod względem zawodowym. W moim rejonie nawet w czasie największego zaostrzenia lockdownu było dozwolone uprawianie sportu w samotności. Dlatego, to nie wpłynęło na moje treningi. Oczywiście oprócz treningów pływackich, bo baseny były zamknięte od marca do połowy października.

Wywodzisz się z biegania. Jak to się zaczęło?
Bez cienia wątpliwości stoi za tym mój Tata, który mnie namawiał na bieganie razem z nim i na zajęcia w lokalnym klubie biegowym. W końcu stało się to częścią mojego życia. Biegam, kiedy mam dobry lub zły humor, jak rozpiera mnie energia lub w razie potrzeby obudzenia się. Bieganie pomaga mi w ułożeniu myśli. Kiedy uzależniłam się od tych endorfin, to nie było odwrotu.

Ile przebiegłaś maratonów?
Pięć: Rotterdam, St. Louis, Las Vegas, Washington DC i Napa Valley w Califroni. 

Zobacz też:

Kuba Birecki: Odliczam dni do MŚ w Utah


Który wspominasz najmilej?

W marcu tego roku przebiegałam maraton w Napa Valley w Californi. To nie jest duży maraton, ale dobrze zorganizowany i w pięknym miejscu. Do tego przy mecie jest wiele okazji, aby spróbować lokalnych trunków. 

Kto Cię wciągnął do triathlonu?
Przyjaciółka, którą poznałam w gimnazjum. Jej pierwsze starty w triatlonie były dużą inspiracją. Do dzisiaj pamiętam naszą pierwszą rozmowę, kiedy tłumaczyła mi różnice pomiędzy pedałami do szosówki lub co to jest FTP.

Kiedy zadebiutowałaś?
Na dystansie olimpijskim w czasie Giant Acorn Triathlon w Virginii w 2018 roku. To był raczej mniejszy lokalny triathlon, ale zakochałam się. Wtedy miałam za duży rower. Do tego nie posiadałam pianki do pływania, ale i tak byłam zachwycona.

Jak dalej potoczyła się ta przygoda?
Paradoksalnie, mimo że więcej trenowałam, to czułam się lepiej, niż kiedy tylko biegałam. Myślę, że połączenie trzech dyscyplin tworzy fajną równowagę dla ciała i głowy. Potem pierwszy dłuższy dystans to Victoria 70.3. Kiedy złapałam bakcyla, to myślałam o kolejnych startach. 

Od siedmiu lat mieszkasz w Waszyngtonie. Czy to jest dobre miejsce do treningów?
Myślę, że tak. Niedaleko mnie jest duży las, Rock Creek Park, gdzie mogę biegać, ile się da. Mam też kilka minut od siebie basen olimpijski, który niestety teraz jest zamknięty, ale na ogół mieszkańcy Waszyngtonu mogą pływać za darmo. Nie narzekam też rowerowo. Jest dużo kolarzy w mieście. Więc kierowcy są przyzwyczajeni do rowerów na drodze. Do tego jest również dużo fajnych tras w obrębie godziny lub dwóch, gdzie można się najeździć w czasie weekendu. Z drugiej strony nie ukrywam, że spędzam dużo czasu na Zwifcie. Po prostu czasem ten sposób jest najłatwiejszy na zrealizowanie treningu, kiedy brakuje czasu. 

Dlaczego postanowiłaś przeprowadzić się do USA?
Dostałam się na studia prawnicze w Stanach Zjednoczonych, a potem znalazłam pracę w kancelarii w Waszyngtonie i postanowiłam zostać.

Jak obecnie wygląda sytuacja pandemiczna w Twojej okolicy?
Myślę, że trochę tak, jak na całym świecie. Noszenie maseczek to norma, dużo obiektów jest zamkniętych. Wciąż nie odbywają się większe imprezy. Nadal pracuję zdalnie.  Jednak nigdy nie było tak źle, że szpitale nie mogły przyjmować pacjentów, a zrobienie testu na COVID jest powszechnie dostępne.

Jakie masz podejście do przygody z triathlonem?
Robię to dla siebie, bo sprawia mi ogromną radość. Mam nadzieję, że będę mogła uprawiać  triathlon, jak długo się da. W czasie Challenge Daytona słyszałam, jak ktoś krzyknął „Go Grandma!” i tak sobie pomyślałam, że chciałabym kiedyś usłyszeć taki doping. Więc żeby to osiągnąć, staram się też słuchać ciała, wpleść okresy, kiedy nie trenuję za dużo, aby móc się zregenerować i nie wypalić całej energii oraz motywacji.

Jak obowiązki zawodowe łączysz z triathlonem?
To chyba najtrudniejsza część dla mnie. Intensywność mojej pracy jest dosyć nieprzewidywalna. Więc czasami ciężko jest zrealizować cięższe, czy dłuższe treningi. Na szczęście pracuję z bardzo wyrozumiałymi osobami. Mimo wszystko, wciąż praca jest w tym momencie priorytetem. Dlatego czasem trzeba się pogodzić, że nie będę na 100 procent  przygotowana do zawodów tak, jakbym chciała, bo akurat przez miesiąc przed byłam bardzo zajęta. Jednak nie wydaje mi się, że to jest wygórowana cena za przywilej posiadania pracy, którą tak lubię i mam możliwość uprawiania hobby.

Czy masz już ułożone plany na kolejny sezon?
Trochę przegapiłam zapisy na wiele zawodów, a z racji tego, że większość zawodników była przepisana z tego roku na następny. Duża liczba zawodów jest już wyprzedanych. Na tę chwilę jestem zapisana na IM 70.3 Atlantic City. Myślę, że znajdę jeszcze jeden IM 70.3 dystans, ale oprócz tego chciałabym postartować w bardziej lokalnych zawodach na wschodnim wybrzeżu w USA.

Co chciałabyś osiągnąć w triathlonie?
Mam jakieś cele, ale fajnie byłoby osiągnąć pewne rzeczy np. zejść poniżej pięciu godzin na dystansie IM 70.3, ale tak naprawdę chciałabym po prostu czerpać radość i satysfakcję z tego sportu, jak długo się da.  Oczywiście fajnie jest mieć cel. To bardzo motywuje, ale treningi pod pewną presją, aby osiągnąć ten cel, mogą odbierać trochę radości i potrafią być stresujące, kiedy coś nie idzie. No i na koniec, jeżeli nie uda się zrealizować jakiegoś założenia, często pozostaje zawód zamiast radość po zawodach. Więc podchodzę z dużą dozą luzu.

Czy oprócz triathlonu widzisz się w innych sportach?
Chciałabym spróbować trochę biegów ultra. Moim marzeniem jest kiedyś w życiu wystartować w Tour Mont-Blanc Run.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X