Jak Jerzyk napędził stracha rywalkom
Agnieszka Jerzyk w 2017 roku, jak sama przyznaje, stoi trochę na rozdrożu. Zapowiedziała, że będzie startować zarówno na dystansie olimpijskim jak i na popularnej połówce. Pierwsze zawody pod koniec stycznia w RPA to właśnie dystans 70.3 IM. I jedna wielka niewiadoma. Agnieszka do Afryki wyjechała na kilka dni przed zawodami. Różnica temperatur wynosiła solidnych kilkanaście stopni. Jerzyk, aby w jakimś stopniu chociaż przygotować się do startu w RPA spała w namiocie hipoksycznym w którym zawartość tlenu jest o 5-6 procent niższa.
– Organizm w takich warunkach gorzej się regeneruje, ale po wyjściu z niego mnie się lepiej oddychało. Trochę tak jakbym była w górach – wyjaśnia Agnieszka Jerzyk. – To oczywiście nie to samo co obóz na wysokości, ale mnie pomaga i to lubię.
Na zdjęciu: Włodzimierz Machnikowski z Radia Gdańsk w rozmowie z Agnieszką Jerzyk podczas audycji z udziałem publiczności. Współorganizatorem wydarzenia był Triathlon Energy. Agnieszka Jerzyk jeszcze długo po zakończeniu audycji odpowiadała na pytania publiczności
Późno rozpoczęła przygotowania
Wysoka temperatura, wiatr i pierwszy od 2013 roku start na popularnej połówce. Z tym przyszło się zmierzyć Agnieszce w RPA. No i oczywiście rywalki, które do zwodów przygotowywały się na obozach lub tak jak zwyciężczynie, po prostu mieszkają na miejscu. Tymczasem nasza zawodniczka przygotowania do nowego sezonu, po poprzednim ciężkim olimpijskim, rozpoczęła w połowie listopada. W sumie do zawodów Ironman 70.3 South Africa trenowała zaledwie dwa miesiące.
– Już na mecie zarówno Jodii, która wygrała i druga Susie nie mogły uwierzyć, że ja przygotowywałam się w garażu w tak niskich temperaturach – zdradza Jerzyk. – Wypytywały mnie o szczegóły. Były także w szoku kiedy powiedziałam im jaki kilometraż zrobiłam na rowerze.
Ironman 70.3 South Africa wygrała w czasie 4:39:48 Jodie Cunnama, tuż za nią z minutową stratą uplasowała się Susie Cheetham, obie z Wielkiej Brytanii a 7:59 sekund po Brytyjce na metę wbiegła Agnieszka Jerzyk. Niemal do ostatnich metrów kibice w Polsce drżeli o miejsce rodaczki. Polka uciekała niemieckiej zawodniczce, która jest świetną biegaczką. Dodatkowo Agnieszka borykała się ze skurczami.
– Niemka mocno się do mnie zbliżyła, ale ja kontrolowałam mimo skurczy bieg – dodaje Jerzyk. – Wiedziałam, że już nie mam szans z zawodniczkami przede mną, ale zależało mi na utrzymaniu trzeciego miejsca.
Bardzo dużo gratulacji
I tak też się stało. Agnieszka Jerzyk osiągnęła świetny wynik. Jak przyznała w rozmowie z Triathlon Energy ma wrażenie, że jej wynik większe wrażenie zrobił na zawodnikach i zawodniczkach, którzy startowali w RPA niż w Polsce, w środowisku triathlonu zawodowego.
– Choć muszę także przyznać, że po moim starcie w Afryce bardzo dużo ludzi zaczęło mnie obserwować w mediach społecznościowych. Otrzymała za ich pośrednictwem dużo gratulacji. Bardzo się cieszę – mówi.
Teraz Agnieszkę czeka wyjazd na obóz, przede wszystkim kolarski. To właśnie na tym etapie Jerzyk straciła najwięcej do liderek.
– Jedziemy z solidną, stu osobową ekipą z Leszna. Jadą kolarze i triathloniści. Przede wszystkim będziemy kręcić na rowerze. Rower, rower i jeszcze raz rower. To tutaj miałam największe braki podczas zawodów w Afryce. Także sam sprzęt okazał się na te zawody za słaby. Zabrakło przełożeń. W najbliższym czasie zarówno treningowo, jak i sprzętowo muszę wyeliminować minusy– dodaje Agnieszka.
Na wszystko brakuje czasu
Ostatnie dni przed wyjazdem do Lloret de Mare Agnieszka poświęca na załatwienie wielu prywatnych spraw. Udziela wywiadów, bierze udział w sesjach zdjęciowych, nadrabia ciągle duże zaległości towarzyskie, wykańcza mieszkanie i musi przedłużyć kontrakt w wojsku.
– Na wszystko brakuje czasu, a jeszcze muszę odpocząć po starcie w Afryce, bo czuję go w nogach – kończy popularny Jerzyk.
Marcin Dybuk
Foto tytułowe dzięki IRONMAN, autor: Craig Muller for IRONMAN
Foto w treści, autor: Paweł Marcinko / Trener-lokalny miesięcznik o bieganiu