Rozmowa

Jacek Tyczyński potwierdził dobrą formę w Gdyni

Jaką rangę w Twoim kalendarzu startowym w tym sezonie miały zawody w Gdyni?
Zawody w Gdyni były istotnym startem. Przygotowałem na ten start dobrą dyspozycję. Ale myślę, że jeszcze uda mnie się przygotować lepszą w tym sezonie. Po pierwszej części sezonu złapałem wiatr w żagle. Na ten moment czuję się silny. Jestem gotowy na trening oraz starty w drugiej części.
 

Czy to był pierwszy start na tak dużej imprezie?
Był to mój pierwszy start w federacji IRONMAN. Wcześniej miałem przyjemność ścigać się w dużych imprezach federacji Challenge. Obsada wyścigu w Gdyni była chyba najmocniejszą z dotychczasowych. Na starcie stanęło bardzo wielu zawodników PRO. Dodatkowo, wielu z nich jest bardzo utytułowanych.
 

Czy planujesz w przyszłości wystartować jeszcze w Gdyni?
Jeżeli tylko będzie okazja, z wielką przyjemnością wrócę do Gdyni. Uważam, że trasa jest naprawdę bardzo atrakcyjna i ciekawa. Część kolarska jest urozmaicona. Nie pozwala na nudę. Bieg to niesamowici kibice. Poza tym uwielbiam Gdynię. Ona jest po prostu świetnym miastem.
 

Nawiązanie nowej współpracy

Jak wyglądały przygotowania do tego startu?
Po intensywnym okresie startowym na przełomie maja i czerwca, zrobiłem tydzień krótkiej przerwy od treningów. Na początku lipca razem z Trinergy, trenowaliśmy w Jakuszycach pod okiem trenera Tomka Kowalskiego. Dwa tygodnie dużej pracy zakończyłem dobrym startem w Radłowie na dystansie 1/4 IM. Od tego czasu do Gdyni trenowałem normalnie, w okolicach 15 godzin w tygodniu. Wyjątkiem był tydzień startowy. Wtedy przetrenowałem osiem godzin. Zmieniłem też kilka detali po pierwszej części sezonu. Zacząłem konsultacje z wybitnym kanadyjskim dietetykiem specjalizującym się w sportach wytrzymałościowych, dr. Johnem McKenziem. Kontakt do Niego dostałem od Sergiusza Sobczyka.
 

Co zmieniła ta współpraca?
Doktor McKenzie zmienił moje postrzeganie wpływu diety i suplementacji na wynik sportowy. Już w Jakuszycach w czasie obozu zmieniliśmy wiele elementów. Na przykład jadłem czerwone banany w trakcie długich oraz wymagających sesji.
 

Czy dręczyły Ciebie jakieś urazy?
Mam bardzo dobrą opiekę ludzi, którzy znają się na tej robocie. Pracuję z Pawłem Osakiem z Dotfizjo. On przez szereg konkretnych i dobranych ćwiczeń, przygotowuje mój układ ruchu do pracy na pełnych obrotach. Do tego regularny masaż u Anny Wieczorek z Krakowa, rozsądna dieta, sen. Te kilka czynników sprawia, że nie miałem jeszcze do tej pory żadnych poważnych urazów.
 

Z jakim nastawieniem przystępowałeś do startu w Gdyni?
Podszedłem do tych zawodów z chłodną głowa. Wiedziałem na co mnie stać i co robić w trakcie wyścigu. Jedyne czego nie byłem pewny to znajomość technicznych odcinków trasy kolarskiej. Na szczęście wszystko poszło po mojej myśli.
 

W Gdyni udało się Ci złamać 4 godziny, ustanawiając nowy rekord życiowy: 3:58:08. Jak wyglądał wyścig z Twojej perspektywy?
Na pewno dużo się działo. Podczas rywalizacji na wysokim poziomie sportowym, wyścig składa się z kilku kluczowych momentów. Jeśli chce się walczyć o jak najwyższe cele, trzeba być czujnym oraz skoncentrowanym. Takimi momentami są m.in.: start na pływaniu, złapanie dobrej grupy w wodzie, utrzymanie nóg, techniczne fragmenty na rowerze, utrzymanie tempa danej grupy oraz pilnowanie żywienia i nawadniania w trakcie całego wyścigu. W Gdyni udało mnie się zrealizować sprawnie większość tych elementów.
 

A co się nie udało?
Sporo straciłem na ostatniej pętli biegu. Tam dopadła mnie kolka. Z tego względu musiałem wrzucić niższy bieg. Dodatkowo mogłem stracić około 30-40 sekund, wracając do osłoniętego przez kibiców wbiegu na metę. Straciłem też jedną pozycję.
 

Na której płaszczyźnie czułeś się najlepiej tego dnia?
Czułem się dobrze przez cały wyścig. W każdej dyscyplinie zaprezentowałem się na miarę moich możliwości.
 

Jakie wnioski wyciągnąłeś po tym starcie?
Jest ich wiele. Ale dotyczą one rozwiązań treningowych. Dlatego zostawiam je dla siebie i trenera.
 

Czy zadowala Ciebie obecny sportowy rozwój i progres?
W tym roku trenowałem w dużej mierze wedle oczekiwań. Z każdym rokiem poprawiają się moje warunki treningowe. To przekłada się na wyniki. Jestem świadomym zawodnikiem. Doskonale wiem co robić, żeby iść do przodu. Jestem świadomy też ile czasu potrzeba, aby to osiągnąć. Jestem cierpliwy. Mam wiele pokory do tego sportu. Posiadam dużo wiary w siebie i doskonałych ludzi dookoła.
 

Co teraz będzie Twoim kolejnym sportowym krokiem?
W tym roku mam nadzieję poprawić życiówkę na połówce pod koniec sierpnia. Później czeka mnie start w moich stronach, olimpijka podczas zawodów Iron Dragon pod Krakowem. Pod koniec sierpnia celujemy z wysoką formą w starty zagraniczne.
 

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne
 

Czytaj także:

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X