Rozmowa

Iza Sobańska truchtała po 133 dniach przerwy

Dwa dni temu dostała informacje o zroście pękniętej kości. Pierwszy raz od 133 dni włożyła buty biegowe, choć jeszcze daleka droga przed Izą Sobańską do pełnego powrotu do treningów.

Po 133 dniach włożyłaś pierwszy raz buty biegowe. Jakie to było uczucie?
Nie używałam ich tak długo, że mój pies Klusek zaczął w nich chować jedzenie. Pierwsze włożenie stopy do buta pokazało, że coś nie pasuje, jakoś tak ciasno. Dopiero jak wyjęłam z nich trochę psich smaczków, okazało się, że nadal leżą, jak trzeba! Ciekawe uczucie, szczególnie dlatego, że była to najdłuższa przerwa, odkąd zaczęłam biegać. Pierwsze kroki, wiatr we włosach i to niesamowite uczucie wolności!

Jak się czułaś, truchtając po tak długiej przerwie?
No cóż, ledwo się toczyłam. Mimo, że sporo jeździłam rowerem w okresie kontuzji, to jakoś było ciężko! Na pewno od maja przybyło mi kilka kilogramów, a jak każdy wie, one nie biegają. Jednak nogi pamiętały, ruch się nie zmienił i wyglądał jak te ponad cztery miesiące temu.

Tym samym rozpoczęłaś powrót do pełnego zakresu ruchu oraz wzmocnieniem kości. Jak ma wyglądać rehabilitacja?
Trochę manualnej pracy z fizjoterapeutą, wspomaganej igłami. Rozciąganie, zabawy z piłką i przede wszystkim ćwiczenia nad wzmocnieniem. No, ale żeby nie było zbyt kolorowo, to pojawił się zrost chrzęstny niedaleko złamania, który uniemożliwia pełen zakres ruchu i trzeba się z nim najpierw rozprawić.

Jak obecnie wygląda stan Twojego zdrowia?
Powoli wszystko wraca na dobre tory. Choć wiadomo, że powrót do pełnych obciążeń treningowych będzie bolesny. Na ostatniej wizycie kontrolnej lekarz powiedział, że to będzie  do tego stopnia nieprzyjemne, że przepisze mi pakiet leków przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Oczywiście nie skorzystałam z propozycji! Podobno do trzech miesięcy  okolica pęknięcia będzie jeszcze bolesna.

Dwa tygodnie temu zdziwiłaś wiele osób, pojawiając się na starcie w Gdyni. Jakie były założenia tego startu, pamiętając, że nadal nie mogłaś biegać?
Tak naprawdę odkąd zawody w Gdyni zostały przełożone na wrzesień, byłam przekonana, że będę mogła w pełni w nich wystartować, może nie walczyć o wynik, ale przynajmniej je ukończyć. Niestety, zrost kości się przedłużał. Kiedy było wiadomo już, że się nie wyrobię, to nie dało się przenieść startu na przyszły rok. Napisałam wiadomość do organizatorów z prośbą o przepisanie pakietu na następną edycję. Niestety, odmówili. Założenie było takie, aby przypomnieć sobie te emocje i pojechać dość mocny rower, bo to jedyne, na co było zielone światło i co przed tym startem może nie trenowałam, ale całkiem nie odstawiłam.

sobańska

Zobacz też:

Kamil Kulik walczy z kontuzją biodra

Co czułaś, schodząc z trasy po części kolarskiej?
Byłam zrezygnowana i smutna. Wcale nie chciałam zejść, ale wiedziałam, że muszę. Kłóciło się to z niechęcią do odpuszczania i wolą walki do końca. Właściwie od wejścia do wody start nie był satysfakcjonujący, bo od początku wiedziałam, że nie dotrę do mety.

Jak ten cały okres walki z kontuzją oraz bólem odbił się na Tobie mentalnie?
Przeszłam chyba wszystkie etapy. Rezygnację, wewnętrzną wojnę, niechęć, odpuszczenie, akceptację. Ogólne pomieszanie z poplątaniem.

Jakie mogłaś wykonywać treningi?
Na początku pływanie z nogami przyklejonymi taśmą do bojki oraz rower bez obciążenia i bez wpinanych butów na trenażerze. Później stopniowo pozwalałam sobie na więcej. Po jakimś czasie włączyłam nogi do pływania oraz wróciłam do SPDków na rower i zwiększałam obciążenie. Do momentu potwierdzenie zrostu kości nie było jednak mowy o bieganiu i wszelkim podskakiwaniu.

W ostatniej rozmowie w czerwcu zapowiedziałaś, że wracasz do pisania pracy magisterskiej na wyższych obrotach. Udało się ją już skończyć?
Udało się skończyć i oddać. Właśnie uczę się do obrony, która będzie na dniach.

Przewidywalny okres leczenia miał trwać do ośmiu tygodni. Dlaczego się przedłużał?
Po prostu proces zrostu kości był powolny. Nigdy nie dostałam odpowiedzi na pytanie, czemu tak jest.

Czy było ryzyko operacji?
Był taki moment, że usłyszałam, że to jedno z wyjść, ale na szczęście szybko okazało się, że nie ma takiej konieczności.

W tym okresie walki z kontuzją odkryłaś nową pasję – wycieczki rowerowe. Gdzie już wyjechałaś?
Może nie tyle, co nową pasję, a myślami wróciłam do tego, co chciałam zawsze zrobić. Tylko na to nie pozwalały treningi triathlonowe i starty. Tak naprawdę wyruszam dopiero po obronie.

Nieocenionym towarzyszem podczas tej przedłużającej się przerwy z powodu kontuzji był Twój pies – Klusek. Jak przebiegają treningi do zostania triathlonistą? (śmiech)
Niedługo już będziemy mogli zacząć razem biegać! Koszyk rowerowy polubił tylko z wodą jakoś ciężko (śmiech).

W jaki sposób jeszcze spędzałaś czas, zapełniając tę lukę spowodowaną brakiem treningów?
Głównie praca, pisanie magisterki, spacery z psem, spotkania z ludźmi no i jazda na rowerze. Teraz jak o tym myślę, to bardzo szybko upłynął mi ten czas.

Jak obecnie wygląda Twój plan powrotu do pełnej sprawności oraz treningów?
Raz w tygodniu fizjoterapeuta. Codzienne ćwiczenia własne. Trzy razy w tygodniu truchtanie plus podstawowe ćwiczenia biegowe. Rower na tę chwilę według samopoczucia. Dalej się jeszcze okaże, jak wszystko będzie się rozwijać, a przede wszystkim jak zachowywać się będzie noga.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X