IRONMAN Texas. Wszystko dobrze się układało, aż…

Joanna Krawiec na start w Stanach Zjednoczonych zdecydowała się dość późno. Bo w marcu. Wtedy otrzymała pakiet startowy Ironman Texas. To też miał być jej debiut na dystansie długim. Wcześniej startowała we Frankfurcie, ale tylko na etapie pływackim i rowerze. Tym razem planowała dotrzeć do mety. Planowała…
– Początek pięknie, bo z wody wyszłam na piątej pozycji – powiedziała TriathlonLife.pl Joanna Krawiec. – Później na rowerze dogoniłam zawodniczkę, która jechała na drugiej pozycji. Czułam się cudnie i nawet mocny wiatr nie przeszkadzał.
Apetyt rósł, tym bardziej, że najmocniejszą dyscypliną Joanny Krawiec jest bieganie. Niestety, jak sama stwierdziła tego dnia to był koniec dobrych wiadomości.
– Na około 80 kilometrze strzeliła dętka – dodaje zawodniczka. – Zresztą tego dnia mnóstwo ich strzelało. Miałam zapasową i wszystko potrzebne. I nawet uczyłam się teorii z… youtube. Tak więc była nadziej na powrót do rywalizacji. Ale zgubiłam nabój i musiałam czekać ponad pół godziny na serwis na trasie, żeby z pompką przyjechali.
W końcu się jednak uporała z awarią i ruszyła na trasę. Już bez szans na wygraną, ale z szansą na ukończenie debiutu na dystansie długim.
– Udało się przejechać około 40 kilometrów – mówi Krawiec. – Na około120 kilometrze panu, który mnie wyprzedzał wypadł bidon i wtoczył mi się pod koła. Straciłam trochę równowagę, wjechałam w jakąś dziurę czy nie wiem co i dętka i opona strzeliła. Na szczęście bez wywrotki. To jednak oznaczało dla mnie koniec wyścigu. Opony na zmianę ze sobą nie miałam.
Sprawdzałam że byłam druga przed pierwszą zmianą dętki. Czułam się dzisiaj bardzo dobrze. Nawet, to że na rowerze bardzo wiało mi dziś nie przeszkadzało. Znowu jest mi bardzo przykro. Jak po Majorce w zeszłym roku, bo można było powalczyć o wygranie na Mistrzostwach Ameryki Widocznie nie czas i nie miejsce dla mnie jeszcze. Złośliwość rzeczy martwych . Ale bardzo przykro kiedy mistrzostwo Ameryki było w zasięgu.
Dawid Majakowski
foto materiały prywatne