Rozmowa

Jakub Kimmer w Malborku powalczy o złamanie 8:30

Do Malborka jedzie po nową życiówkę. Planuje złamać 8:45. To jest Jakuba Kimmera plan minimum. Wierzy, że stać go na dużo więcej. Jeśli tylko warunki pozwolą, to ma w planie walkę nawet o 8:30.

Tydzień temy wystartowałeś jednego dnia w Olsztynie, a kolejnego w Katowicach. Jak oceniasz te dwa dni rywalizacji?
To był bardzo intensywny weekend. Dałem sobie mocno w kość. Pomijając aspekt i zmęczenie sportowe, dość dużym wyzwaniem okazała się logistyka. Z Łodzi mam 300 kilometrów do Olsztyna i 200 km do Katowic. Budzik wyłączałem o 4:00 rano, aby dotrzeć na zawody na czas. W sobotę wróciłem do domu po 20:00. Zjadłem kolację, wyprałem strój startowy i poszedłem spać.

Co zaważyło na to, że postanowiłeś wystartować w dwóch zawodach z dnia na dzień?
Oryginalnie miałem zrobić przetarcie w Brodnicy na ½ w tempie IM. Zawody odwołano w ostatniej chwili. Wtedy organizator zaproponował przepisanie pakietu na sobotnią olimpijkę w Olsztynie. Startowałem już tam kiedyś i dobrze wspominałem te zawody. Więc się zapisałem. Mimo to pozostał niedosyt, bo nastawiłem się mentalnie na cztery godziny ścigania, a nie lubię zmieniać planów. Chwilę później natrafiłem na wasz wywiad z Alicją Pyszką-Bazan i dziwnym zbiegiem okoliczności minutę później na FB rzucił mi się w oczy post, że ktoś sprzedaje pakiet na ¼ w Katowicach na niedzielę. Odkupiłem go w myśl zasady „Teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu”. 

Najpierw wystartowałeś w Olsztynie. Jak oceniasz ten start?
Organizacja imprez przez Labosport jak zwykle mnie nie zawiodła. Warto było tu przyjechać. Tego dnia zagrało wszystko, łącznie z pogodą. Świetna lokalizacja zawodów. Jezioro Ukiel jest stworzone do pływania open water, nawet przy zakazanych piankach. Cieszę się, że podjęto taką decyzję. Trasa kolarska odbywała się po świetnej jakości asfalcie. Lekko pofałdowana, naszpikowana licznymi zakrętami i nawrotkami. Od razu było widać, kto trenował na dworze, a kto na trenażerze. Niestety, mówię tu o sobie, bo traciłem sporo cennych sekund. Bieg przebiegał po bardzo urozmaiconym terenie. Bardzo szybkie, świetnie zorganizowane i zarazem wymagające zawody.

kimmer

Zobacz też:

Jak żyje się i trenuje w Luksemburgu

Z której dyscypliny jesteś najbardziej zadowolony?
Cały start oceniam bardzo dobrze. Wiem, że kolarsko stać mnie na dużo więcej. Cieszy mnie fakt, że nogi ciągnęły do końca i biegło mi się bardzo lekko. Dobry prognostyk przed długim dystansem.

Czy po przekroczeniu linii mety już myślałeś o kolejnym starcie w Katowicach następnego dnia?
Nie stresowałem się tym zbytnio na szczęście. Olsztyn był głównym startem. Miałem świadomość, że na zmęczonych nogach ciężko będzie o podium następnego dnia. Bardziej stresowałem się logistyką. Martwiłem się, czy dam radę choć trochę wypocząć.

Jak wyglądała Twoja regeneracja między tymi zawodami?
Na szczęście pakując się, zadbałem o dobrej jakości jedzenie, owoce, słone łakocie i dużo picia. Pod względem energetycznym wyszło mi to super. Jednak nie przewidziałem korków przy budowie S7 i faktu, że dotrę do domu dopiero po 20. Cały sprzęt trzeba było przepakować na nowo. Do tego doszło pranie, przygotowanie kolacji i śniadania na drogę. Pięć godzin snu to trochę mało, aby można było mówić o wypoczynku.

Jakie miałeś założenia na te zawody?
Ten sezon jest tak krótki, że chcę wykorzystać z niego każdy możliwy weekend startowy. Założeniem była dobra zabawa, fajne ściganie i sprawdzenie, jak organizm radzi sobie z obciążeniem. Adrenalina czyni cuda. Fakt, że na rowerze straciłem kilka watów względem dnia poprzedniego, ale za to na biegu nie było wymówek i gaz do samego końca. Tempo wyszło nawet minimalnie szybsze, a to bardzo cieszy. Zmęczenie poczułem dopiero po powrocie do domu, gdy padłem na łóżko i „prze teleportowałem się” do następnego dnia.

Etap pływacki pokonałeś w 20:38. Czy jesteś zadowolony z przebiegu oraz czasu tej części trasy?
Tutaj coś poszło organizatorowi nie tak. Próbowałem rozgryźć, skąd wzięły się takie fatalne czasy. Z obliczeń wyszło mi, że musi to być czas pływania  plus 500-metrowy dobieg do T1. Popłynąłem w piance i narzuciłem bardzo mocne tempo. Prawdopodobne dystans był troszkę dłuższy niż planowane 950 metrów.

Po wyjściu z T1 jaki miałeś plan na rower?
To jest na tyle krótki dystans, że leci się z założenia, ile fabryka dała. Niestety, rano lał deszcz i było bardzo mokro. Wszystkie zakręty i nawrotki pokonywałem bardzo asekuracyjnie. Czasami nawet za bardzo, bo oddałem w ten sposób wiele cennych sekund, co mogło pozwolić na walkę o TOP3. Jednak wygrał zdrowy rozsądek. Jeden przestrzelony zakręt i mógłbym zapomnieć o Malborku.

Jak przebiegło bieganie?
Cztery szybkie pętelki dookoła jeziorka. Każde następne kółko wyszło mi szybsze od poprzedniego. Dochodzę do wniosku, że brakuje mi treningów szybkościowych. Już mam wytrzymałość. Muszę nauczyć się wykorzystać ten potencjał.

Jakbyś porównał oba starty w Olsztynie oraz Katowicach?
Porównując te zawody dzień po dniu, było widać duży kontrast. O ile zabezpieczenie trasy i trudność (szczególnie etapów kolarskich) oceniam bardzo podobnie, tak jakość zbiornika wodnego jednak na ogromny plus dla Olsztyna. Katowice są imprezą bardziej kameralną, zaś Olsztyn są zawodami organizowanymi z wielką pompą. Jednak to nie znaczy, że jedne zawody były gorsze od drugich. Obydwie imprezy dały mi ogromną radość i wybaczam drobne niedociągnięcia chłopakom ze Śląska.

Po tym weekendzie zostałeś nazwany terminatorem. Zgadzasz się z taką opinią?
Jeśli mam być szczery, to nie uważam, aby to był wyczyn. Każdy, kto przygotowuje się do długiego dystansu, ma przyzwyczajony organizm do tego typu wysiłków. To u mnie norma, że na drugi dzień nawet po pełnym IM jestem na treningu pływackim, czy kolarskim. To jest  kwestia przyzwyczajenia.

kimmer

Czytaj także:

Kasia Kusak: Od unihokeja do triathlonu

Czego się o sobie dowiedziałeś po tych dwóch startach?
O dziwo bardzo dużo. O ile na rowerze nie oszczędzam nóg, tak biegowo daję z siebie 90 procent. Nawet jestem na siebie lekko zły, że nie podjąłem walki i nie wyszedłem ze strefy komfortu.

Skupiasz się teraz na regeneracji, czy wróciłeś już do treningów?
Regeneracją będę się martwił bliżej Malborka. Teraz mam jeszcze kilka kluczowych treningów do zrealizowania.

Na początku września wystartujesz na pełnym IM w Malborku. Czy to będzie najważniejszy start tego sezonu?
Zdecydowanie tak. Jednak nie ukrywam, że pierwotnie to miał być Tallin (na początku sierpnia), ale namieszał Covid.

Czy wcześniejsze doświadczenie z tej trasy może zaprocentować tym razem?
Na pewno bardzo pomoże. Nie stresuję się logistyką zawodów, bo mam ją opanowaną do perfekcji. Znajomość trasy, rozmieszczenie bufetów, czy wiedza o położeniu podbiegów bardzo pomaga rozłożyć siły.

Jakie masz cele oraz założenia dotyczące tego startu?
Bardzo chciałbym poprawić ubiegłoroczną życiówkę, czyli złamanie 8:45. To jest mój taki plan minimum. Wierzę, że stać mnie na dużo więcej. Jeśli tylko warunki pozwolą, to mam w planie walkę nawet o 8:30. Niestety, żeby to się stało, musi być relatywnie ciepły poranek oraz stosunkowo sucho i bezwietrznie. W Malborku różnie z tym bywa… Lista startowa pęka w szwach od nazwisk czołowych polskich zawodników. Wiem, że będzie zacięta walka o TOP10. Ogromnie mnie to cieszy, bo goniąc rywali, będzie większa motywacja do walki i wyśrubowania życiówki.

Czy Malbork będzie ostatnim akcentem tego roku startowego?
Ten sezon jest za krótki, aby go tak wcześnie skończyć. Sześć dni później wybieram się na triathlon do Radkowa, pozwiedzać Góry Stołowe. Oczywiście bez parcia na wynik, czysta frajda. W związku z tym, iż planowany na koniec września maraton DOZ został odwołany. Po głowie chodzi mi zamknięcie sezonu w Płocku lub zorganizowanie własnego amatorskiego maratonu z kolegami. Nie usiedzę na miejscu.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X