Rozmowa

Ania Lechowicz na Hawajach celuje w 10!

We wrześniu musiała pokonać wiele przeciwności, aby wystartować w Kona. Teraz wierzy, że będzie już tylko lepiej. Prosto z Big Island specjalnie dla TriathlonLife.pl.

Ania przyjechałaś do Kona dwa tygodnie wcześniej. Dlaczego tak szybko? Tylko ze względu na aklimatyzację?
Tak, wcześniejszy przyjazd zarządził mój trener. Myślę, że w głównej mierze w celu aklimatyzacyjnym. Jest to istotne i wartościowe dla mnie.

Jaka pogoda jest na Hawajach?
Pogoda na Hawajach, niezmiennie jak co roku duszno i gorąco. Niczym nowym nas nie zaskoczyła.

Jaki planujesz spędzić ten czas? Jeszcze mocne treningi, czy już raczej tylko objazdy trasy i bieganie przy 80 procentowej wilgotności?
W pierwszym tygodniu robiłam mocne treningi biegowe i kolarskie. Od godziny 7 do 9 Ironman zabezpiecza dla uczestników zawodów trasę pływacką, więc korzystam także z tej możliwości i pływam odcinki po ok 2 km. Każdego dnia o 7 rano pływam, aby przygotować mój organizm do wczesnego wstawania, wody i warunków panujących w oceanie. Nie jest to łatwy akwen. Są mocne falowania, zdarza się, że nie widać dobrze boi. Pływanie ma oczywiście też swoje uroki. Pływałam wśród delfinów, a jednego dnia przypłynął nawet żółw. Jest w wodzie dużo pięknych kolorowych rybek.

Jest z Tobą na Hawajach mąż…
Od soboty wieczorem jest już ze mną mąż, wiec trochę więcej spędzam z nim czasu. Dzięki temu udaje się oderwać głowę od myślenia tylko o zawodach, co jest dobrym czynnikiem. Mamy zaplanowaną wycieczkę do Honolulu. Bieganie przy 80% wilgotności w zeszłym roku było dla mnie bardzo ciężkie. Przyjechałam już z kontuzją, obklejaliśmy nogi tejpami, było dużo stresu. Teraz mogę biec ze spokojną głową, nie czekając na ból. To ogromna różnica. Obecnie, luźne wybiegania toleruję dużo lepiej.

Start na Hawajach to Twoje marzenie. Wiemy, że nie potrafisz odpuszczać i przyjechałaś walczyć. Jaki masz cel, oczekiwania od tych zawodów?
Mam pełną świadomość tego, jak ciężkie są to zawody, a świat jest niezwykle mocny. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to myślę że pierwsza dziesiątka jest w moim zasięgu. Tak jak często podkreślam, ważny jest czynnik szczęścia. Jak zawsze moim celem jest ukończyć zawody, bo to też nie jest proste.

Jak „smakuje” Hawajskie powietrze po raz drugi? Czy jest jakaś różnica, którą dostrzegasz?

W zeszłym roku przyjeżdżając na Hawaje przeżyłam szok odnośnie temperatur. Teraz pogoda nie stanowi dla mnie już tak dużego zaskoczenia. Wiem, że będzie to piekło i droga przez mękę, bo jakby nie patrzeć te zawody są najcięższymi na świecie, ale wiem również, że dam radę. To doświadczenie, świadomość tego z czym się zmierzę sprawia, że bycie tutaj nie jest już dla mnie tak dużym stresem jak poprzednio.

Twoje przygotowania do zawodów nie były łatwe. Miałaś dużo pracy.
Przygotowania były naprawdę ciężkie. Nie udało mi się wykonać wszystkich jednostek treningowych, bo to nie było możliwe. Te które mogłam robić zrobiłam z sercem wkładając w to 100% rzetelnej pracy. Wrzesień był dla mnie ciężki psychicznie. Raz, że te najcięższe treningi przypadły właśnie na ten miesiąc. Z wielkim wsparciem i pomocą przyszedł Krzysiek Śmiglak. Przyjeżdżał z Bremen co weekend do mnie i wspierał mnie w treningach. Był ze trzy razy u mnie i pomagał mi w długich wyjeżdżeniach. Gdy biegłam, on jeździł rowerem obok. Gdyby nie jego pomoc i wsparcie, to byłyby mi ciężko przeżyć te wrześniowe weekendy.

Niestety i tym razem miałaś problemy ze zdrowiem…

Po drugie obok treningów zmagałam się z dużym bólem pleców. Rezonans magnetyczny wykazał zapalenie przeciążeniowe i mój wyjazd na Hawaje stanął pod znakiem zapytania. Dostałam dwa zastrzyki przeciwzapalne i musiałam na chwilę zawiesić trenowanie. Po trzecie doszło zmęczenie pracą, (mamy 2 lecznice) dodatkowe zajęcia dzieci, (judo, piłka nożna, zajęcia muzyczne z córką, basen), mąż zaczął 3x w tygodniu trenować tenis stołowy. Do tego trzeba było skroić moje trenowanie i dzielić się czasem. Bywały dni w tygodniu, że wcale się nie widywaliśmy. Trudny czas. Cieszę się, że udało mi się go przeżyć i mam to już za sobą.

Czego się życzy w ostatnich dniach przed startem zawodnikowi? Bo w dniu zawodów to widomo, że ma być OZD
Czego się życzy przed startem? Aby korzystać z uroków wyspy. Jak najwięcej czerpać z jej niezwykłości i z całej atmosfery jaka otacza start. Udział w KONA to na prawdę święty Grall triathlonisty. Tu nie może być każdy. Tu są tylko najlepsi z najlepszych.

Rozmawiał Marcin Dybuk
foto materiały prywatne Ani Lechowicz

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X