Grzegorz Zgliczyński: To najlepsze w historii mistrzostwa na Hawajach
Jest pierwszym w historii polskiego triathlonu zawodnikiem, który startował na Hawajach w PRO. Grzegorz Zgliczyński specjalnie zTriathlonLife.pl podzielił się odczuciami po mistrzostwach świata IRONMAN.
Jak oceniasz z perspektywy czasu wyniki polskich AG na Hawajach?
Według mnie to były najlepsze mistrzostwa świata Ironman na Hawajach dla Polaków w historii. Mieliśmy 19 osób w pierwszej setce, w poszczególnych kategoriach wiekowych. To jest dużo. Zawsze mieliśmy jednego rodzynka, który wywalczył dobry wynik. Zazwyczaj to był Marcin Konieczny. W tym roku Magda Lenz zdobyła mistrzostwo świata i wspomniany MKON wywiózł wicemistrzostwo. Do tej pory nigdy nie mieliśmy dwójki zawodników na podium na Hawajach. Na 12 miejscu w kategorii wiekowej był Christopher Pietruczuk, który debiutował na Big Island. To były zdecydowanie najlepsze Hawaje w dotychczasowej historii polskich startów.
Kto Ciebie najbardziej zaskoczył pozytywnie z polskich zawodników?
Najbardziej zaskoczyła mnie Magda Lenz. Wiedziałem, że będzie dobra, ale nie spodziewałem się, że okaże się najlepsza wśród wszystkich amatorek. Stawiałem bardziej na TOP5, a okazało, że wszystko zrobiła perfekcyjnie. Strasznie pozytywnie zaskoczył mnie również Marcin Konieczny. Wyszedł z wody na dalszej pozycji i potem gonił, aż ukończył na drugim miejscu. To nie jest łatwa sztuka tak szarpnąć, wychodząc daleko po pływaniu.
Marcin Konieczny przyznał w rozmowie z Nami, że po Hawajach zakończył karierę w triathlonie. Jak odebrałeś tę informację?
Marcin jest dorosłą osobą. Na ile go znam, jest mądrym zawodnikiem. Podejmuje przemyślane decyzje. Akurat tę podjął jakiś czas temu. Na pewno miał czas, aby się z niej wycofać. Życzę mu sukcesów w bieganiu. Mam nadzieję, że jego fundacja nie przestanie istnieć wraz z karierą triathlonową. Życzę mu udanej emerytury. Marcin odchodząc, stworzył miejsce dla kogoś innego.
Jak oceniasz start naszego jedynego PRO, Roberta Wilkowieckiego?
Na papierze naprawdę jest mocny. Do tego jest jeszcze młody. Na pewno wróci na Hawaje i poprawi polskie rekordy itd. Nie mam do tego wątpliwości, tylko kwestią jest, kiedy. Musi wszystko sobie poskładać. Naprawdę miał świetny sezon 2022. Jak jeden start nie poszedł po myśli, to nie ma tragedii. Gdyby miał 50 lat i to byłyby ostatnie zawody, to mógłby rozlewać jakieś żale. Wróżę mu piękną karierę. Naprawdę jest mocny. Miejsce 39 dla wielu może wydawać się czymś słabym, ale to jest lokata wśród najlepszych na świecie. Samą sztuką jest kwalifikacja na Hawaje. Tam nie przyjeżdżają zawodnicy z pierwszej łapanki. Pamiętajmy, że zdobył slota po fenomenalnym wyścigu we Frankfurcie. Po prostu coś nie zagrało na Hawajach. Generalnie ma straszny potencjał i wydaję mi się, że będzie miał piękną przyszłość.
Jaką widzisz przyszłość w najbliższych latach polskiego triathlonu na długim dystansie, patrząc na tegoroczne Hawaje?
Te minione MŚ Ironman są początkiem czegoś lepszego. Cały amatorski triathlon w Polsce idzie do przodu dzięki temu, że zawodnicy mają możliwości spełniania się poprzez sport w AG. Mamy przepiękne zawody rangi światowej w Polsce. Dlatego nie trzeba wyjeżdżać z kraju, aby zakwalifikować się na Hawaje. Cały kalendarz można ułożyć tylko zawodami w Polsce. Widzę tylko lepsze lata w polskim triathlonie na dystansie Ironman. To jest dopiero początek tego, co Polacy są w stanie zrobić.
Sam zauważyłeś, że w TOP5 najlepszych polskich wyników na Hawajach nadal widnieje Twój rezultat sprzed 30 lat. Co chciałbyś przekazać młodszym zawodnikom?
Chciałbym przekazać tym młodszym zawodnikom, którzy chcą ścigać się na dłuższych dystansach, że nie należy się ich bać. Trzeba mieć respekt, ale nie można się obawiać. Tegoroczny wicemistrz świata z Hawajów ma 23 lata. W tym samym wieku sam zacząłem trenować pod Ironmana. Dwa lata później zająłem 16 miejsce na Hawajach. Więc da się, ale nie można się tego bać. To wymaga dużej pracy oraz trzeba być cierpliwym, ale należy również posiadać chęć sprawdzenia się z najlepszymi.
Patrząc na ten rozwój pod względem organizacji zawodów triathlonowych w Polsce, nie ciągnie Cię, aby odwiedzić Polskę i wystartować na którejś z tych imprez?
Chciałbym, ale niestety weryfikuje to życie. Mam pracę, której muszę pilnować. Muszę jakoś to wszystko godzić. Bardzo chciałbym, ale to jest trudne do poskładania. Do tego względy finansowe, bo sam przylot do Polski z USA to 2000-3000$, żeby się pościgać.
Czy z tyłu głowy pojawia się myśl, aby jeszcze raz powalczyć na Hawajach?
Co roku, kiedy oglądam zawody, to myślę sobie, że fajnie byłoby wystartować. Później widzę taki post od Marcina Koniecznego, że znowu go wynieśli i wsiadł na wózek inwalidzki oraz został zabrany do medycznego namiotu. Wtedy sobie przypominam, jak to boli. Na razie jeszcze nie mam takiego parcia. Największy problem jest z wiekiem, że trzeba się kwalifikować, startując na pełnym dystansie. W przeciągu 12 miesięcy należy zrobić przynajmniej dwa Ironmany. Obecnie nie mam parcia, aby tak się poświęcić. Musiałbym zmienić wiele rzeczy w życiu. Może na emeryturze, kiedy nie będę mieć, co robić. Wówczas musiałbym znaleźć grupę do jazdy na rowerze, bo już nie cieszy mnie indywidualny trening.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne, Grzegorz Zgliczyński FB