Rozmowa

Tomasz Marcinek: Czekam na otwarcie pływalni

Cały czas trenuje dwa razy dziennie. Nie musi się motywować, ale pomaga w tym innym. Jego cele się nie zmieniły. Planuje start na Hawajach w 2024 roku. Tomasz Marcinek liczy na start w tym roku. 

Jak na przestrzeni ostatnich trzech miesięcy odnajdywałeś się w sytuacji z koronawirusem?
Z początku, jak wróciłem z Hiszpanii, gdzie wirus krążył, lecz było tam spokojnie, to nie istniał temat. Byłem zdziwiony skalą tego, jak media napędzają temat koronowirusa w Polsce. Później dotarło i do mnie, że jednak sprawa jest poważna. Miałem wracać na obóz, ale trzy dni przed loty zostały wstrzymane i już zostałem w kraju, a jeden z moich rowerów w Calpe (śmiech). Staram się, aby wszystko toczyło się jak przed epidemią. Mimo braku pływalni i odwołanych zawodów trening sportowy musi trwać. Tego nie można zmienić. W końcu pierwszy raz od 11 lat kwiecień spędziłem w kraju, a ten miesiąc jest magiczny w naszym kraju.

Jak teraz trenujesz?
Trenuję każdego dnia. Wstaje o piątej, a idę spać o 23. Więc pierwszy trening jest o poranku, kolejny wieczorem. W ciągu dnia mam zapełniony czas.

Z jaką częstotliwością trenujesz na przestrzeni tygodnia?
Trening siłowy to dwie jednostki w tygodniu. Biegam 6-9 razy. Jeżdżę 5-6 razy w tygodniu. Każdego dnia mam też sesję gibkości, aby móc wypracowaną siłę w siłowni przekładać w większym stopniu na triathlon. Trenuję dwa razy dziennie. Wcześnie rano i około 18-20 drugi trening. Tygodniowo wychodzi od 22 do 28 godzin, nie licząc ćwiczeń gibkościowych etc.

W lutym przebywałeś jeszcze na obozie w Calpe. W jakim stopniu udało się zachować wypracowaną formę?
Tak w Calpe byłem od 26 grudnia. Pierwotnie chciałem być do okolic kwietnia. Praca w Calpe to była poezja w tym roku. To były bardzo dobrze przepracowanych 10 tygodni. Tak dużej zmotywowanej grupy długo nie widziałem, choć w większości to są doświadczeni goście w moim wieku, to zauważyłem też w końcu jakiś  talent triathlonowy. W Calpe mogłem skupić się na dobrym treningu w bardzo dobrym klimacie poza kilkoma dniami, kiedy byłem w Polsce, a w Calpe przeszła solidna burza, było słonecznie. Czuję się mocny i wydolny. Czekam na otwarcie basenu.

marcinek

Zobacz też:

Robert Wilkowiecki: Czas to produkt uboczny. ROZMOWA

Już niedługo będzie można wrócić na baseny. Czy to będzie łatwy powrót?
Na pewno powrót na pływalnie będzie trudny. Jednak trening jest realizowany w pozostałych dyscyplinach. Do tego dochodzi praca nad gibkością, która powinna wspomóc proces powrotu do formy pływackiej przed okresem zamknięcia. Przypuszczam, że forma w pierwszej dyscyplinie triathlonu na wysokim poziomie pojawi się dopiero w 2021 roku.

Jakie masz nastawienie do tego roku z perspektywy startów?
Liczę, że ruszy sezon. Mimo wszystko gdzieś w okolicy połowy lipca chciałbym, żeby to miało miejsce. Nastawiam się na końcówkę sezonu. Myślę, że to nie będą masowe imprezy, a raczej kameralne, czyli powróci taki trochę klimat, jak zaczynałem startować w triathlonie w 2008 roku.

Jak wyglądał plan startowy na ten rok?
Miałem chęci, żeby dużo startować na dystansie sprinterskim i olimpijskim. Chciałem zrobić dwie połówki, choć nie nastawiam się jeszcze na ten dystans. Jednak on jest tak komfortowy dla mojego organizmu, że mogę na biegu oddychać nosem. Jedynym problemem jest, aby pokręcić więcej na rowerze czasowym, startując wcześniej tyle lat na sprincie z draftingiem, gdzie wysiłek jest nieporównywalnie cięższy z dystansem długim. Nie sprawia mi problemu ten dystans. Bardziej jest dla mnie zabawą  przez ten czas na trasie. Z drugiej strony jestem przygotowany fizycznie i mentalnie przez te wszystkie lata. Więc i bez problemu mógłbym wystartować na pełnym dystansie i zrobić go w dobrym czasie. Od 2021 roku chcę się skupić na dystansie 1/2IM, a sprinty traktować jako formę podkręcania prędkości i “czucia kwasu w uszach”.

Jak całą sytuację znosiłeś mentalnie do tej pory?
Miałem pytania i co dalej, jak się czujesz. Mam 28 lat, a coś trenuję od 24. Zaczynałem od piłki nożnej, pływania. W triathlonie jestem od 13 lat. Nie miałem nawet jednego dnia zwątpienia. Miałem trudny okres  10 lat temu, a triathlon mi pomógł w tym czasie. Więc nie zmieni tego jakiś wirus. Raczej staram się mobilizować osoby, które tego potrzebują, Trzeba trenować, wierzyć w cel. Za 30 lat nie będziemy mieli tej okazji. Człowiek, który nie pozna swojej prawdziwej siły w czasie życia, nie będzie spełniony.

Co Cię motywuje w obecnej sytuacji związanej z koronawirusem?
Motywacja do treningu jest częścią mnie. Motywuje mnie meta zawodów, ta atmosfera przed startem, rywalizacja na trasie. Mam to zapisane w głowie i te piękne momenty, na które chyba czeka każdy triathlonista, czy sportowiec. Wspólne treningi i spędzony czas z innymi ludźmi związanymi ze sportem, wypicie kawy w na szczycie Castell de Guadalest w Hiszpanii z grupą triathlonistów jest czymś pięknym. Motywują mnie wszystkie wspomnienia.

Czy obecna sytuacja wpłynęła na Twoje długoterminowe cele?
Nie wpłynęła, mam cel od zeszłego roku, czyli wysokie miejsce w MŚ 70.3 PRO w kolejnych latach oraz Kona 2024.

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X