Filip Szymonik: To dopiero początek większych sukcesów
Został wicemistrzem świata w triathlonie w M25-29, ale podchodzi na chłodno do tego sukcesu, mając w pamięci, jak wyglądała droga do tego. Filip Szymonik jest przekonany, że to dopiero początek.
Jak się czujesz jako wicemistrz świata w triathlonie w kategorii M25-29?
Zupełnie zwyczajnie, po prostu jestem trochę bardziej zmęczony. Na pewno dłużej potrwa regeneracja. Mimo że mocno przepracowałem okres przygotowawczy pod te zawody, to temperatura i sam wyścig wycieńczyły mój organizm. Na pewno podbudowałem się pod względem psychicznym. Wystarczy przypomnieć, że rok temu było sporo wypadków i różnych problemów zdrowotnych, a teraz zostałem wicemistrzem świata. Cieszę się też z tego, że udało mi się normalnie przepracować okres zimowy. Myślę, że to jest dopiero początek większych sukcesów, bo do tej pory mocno trenowałem, tylko nie udawało się przekładać tej dyspozycji na zawody. Ibiza to był pierwszy sygnał, że teraz będzie inaczej.
To był dla Ciebie pierwszy start na tak długim dystansie. Czy z tego powodu towarzyszyła Tobie pewna obawa przed zawodami?
Tak, miałem spore obawy. Tu należą się duże pokłony w stronę trenera Kuby Czai, który od samego początku mówił mi, że czego nie przepracujemy, to długie dystanse rządzą się własnymi prawami. Wszystko zależy od dyspozycji dnia, czy dopilnowania żywienia oraz nawodnienia. Sam byłem bliski nieukończenia tego wyścigu podczas etapu biegowego, mimo że zadbałem o te kwestie. Dystanse powyżej 1/2IM to już inna dyscyplina sportu. Moje obawy wiązały się z tym, że chciałem wypaść na zawodach jak najlepiej. Cieszę się, że tak wyszło. Jestem zadowolony ze startu i realizacji założeń.
Czy przytrafiały się jakieś problemy w trakcie przygotowań do tego startu?
Miałem sporo mikro urazów. Szkoda czasu na wymienianie tego. Choć z dwoma dalej się zmagam. Na pewno poradzę sobie z tym, z moim głównym fizjoterapeutą. Każdy zawodnik przechodzi przez różne trudności, bo mikro urazy to część tego sportu. Miałem też kilka prywatnych problemów, ale to nie jest miejsce, aby się nad tym rozwodzić.
Jak wyglądał sam start z Twojej perspektywy?
Był pełen wzlotów i upadków, aczkolwiek te momenty kryzysowe zostawały dosyć szybko opanowywane przeze mnie. Pojawiały się momenty hiperwentylacji w wodzie, nad którą zapanowałem. Nie brakowało spadków mocy, czy wręcz ochoty do dalszego ścigania na rowerze. Pojawiał się momentami brak wiary w realizację założeń. Rozmyślałem, dlaczego nie zabrałem lepszego sprzętu na te zawody. Było tego dużo, ale starałem się nad tymi wszystkimi myślami oraz emocjami zapanować. Działo się wiele w głowie, a jeszcze więcej w samym ciele. Wydaję mi się, że finalnie wyszedłem z tego dobrze.
Co czułeś, wbiegając na metę?
Moment wbiegnięcia na metę wyobrażałem sobie już od drugiego kilometra biegu. Choć starałem się w to nie odpływać, bo cały czas liczyłem okrążenia. Przede wszystkim czułem mały niedosyt, bo myślałem o mistrzostwie świata, ale do samych zawodów na początku nie podchodziłem z takim celem. Skupiałem się na realizacji własnych założeń i myślę, że dlatego finalnie dobrze wyszło. Odczuwałem również ulgę oraz dumę, że wszystkie przygotowania nie poszły na marne.
Czy od razu do Ciebie dotarło, że zostałeś wicemistrzem świata?
Oczywiście cieszę się, bo to jest wicemistrzostwo świata, ale to nie jest jakaś wielka sprawa dla mnie, bo mam przed sobą o wiele większe cele, które chcę zrealizować w sporcie. Tak naprawdę ta cała droga, którą przeszedłem, bardziej mnie cieszy niż sam tytuł. Liczę na to, że szybko się zregeneruję i będę mógł wrócić do treningów oraz dalszej realizacji celów. Mam poczucie, że zdarzyło się coś dużego, ale nie odczuwam, że to jest sufit mojej drogi i możliwości. To jest początek tego, co chcę osiągnąć.
Czy to największy dla Ciebie sukces w dotychczasowej karierze w triathlonie?
Przede wszystkim myślę, że to jest przygoda. Nie zapracowałem jeszcze na karierę. To zbyt duże słowo. Uważam, że to jest jeden z wielu sukcesów. Choć dla mnie równie dużym osiągnięciem jest dwukrotne pod rząd mistrzostwo Polski na supersprincie. Mogę też wiele innych startów wymienić, które wyróżniają się pod różnym względem.
Jak ten udany start może na Ciebie wpłynąć mentalnie na dalszą część sezonu?
Może napompować balon, ale postaram się, żeby tak nie było. Spodziewam się porażek, bo wiem, że mogą się pojawić. Najważniejsza jest świadomość tego, że mogą przyjść niepowodzenia i będzie trzeba wziąć je na klatę. Dobrze ten start wpłynął mentalnie na mnie, bo cieszę się ze sposobu, jak wytrzymałem ten dystans. Jest kilka rzeczy, nad którymi muszę popracować. Sam trener zwrócił też uwagę, że to jest również kwestia przyzwyczajenia się do dystansu.
W poście po zawodach na Ibizie odnosiłeś się też do szyderczych komentarzy, które były kierowane w Twoją stronę. Co chciałbyś przekazać po tym sukcesie na Ibizie tym ludziom, którzy w Ciebie nie wierzyli pod względem sportowym?
W ten sposób chciałem im podziękować. To jest jedyna metoda dotarcia do takich osób, które żyją życiem innych i taką zawiścią, bo im coś się nie udało. Przekładają to na innych. To jest spory problem, ale tylko i wyłącznie tych ludzi. Napisałem o tym w poście, żeby po prostu do nich dotrzeć. Nie chciałem rzucać nazwiskami, bo też nie o to chodzi. Myślę, że każdy, kto wypowiedział o mnie pewne słowa, to doskonale wie, o kim była mowa. Po prostu chciałem im podziękować, bo nie raz podczas trudnych treningów i startów pamiętając ich słowa, podążałem dalej, przekładając to na złość treningową. Za to jest jestem im wdzięczny.
Jak wyglądają dalsze plany sportowe?
Mam kilka startów w zasięgu wzroku. Nie wiem, czy dam radę zregenerować się do zawodów na 1/4IM w Żninie. Dostałem zaproszenie na ten wyścig i bardzo cieszę się z tego. Mam nadzieję, że ciało zregeneruje się do tego czasu, bo na razie jest trudno. Mam kłopoty nawet z chodzeniem. Na razie nie myślę o sporcie, tylko o dojściu do siebie. Oprócz Żnina mam w planach 5150 Warszawa, czy mistrzostwa świata w Lahti. Może pod koniec roku uda się wystartować w Portugalii lub w Turcji. Zobaczymy, czy wszystko uda się zrealizować. Na razie chcę wrócić do pełnego zdrowia.
Jakie ustawiłeś sobie cele na sezon 2023?
Od dwóch lat nie myślę o celach na sezon. Cieszę się, że wspierające mnie osoby, sponsorzy nie wierzą w te wszystkie historie, o których mówię, że wygram. Na dwa dni przed startem na Ibizie dostałem fajną wiadomość od właścicieli Saltadis „Filipie, nic nie musisz, wszystko możesz”. Nie wiem, czy tutaj trzeba coś więcej dodawać. To pozwala mi osiągać wyniki, o których marzyłem. Tworzenie presji wyniku nie działa na mnie. Cieszę się, że otaczam się takimi ludźmi i sponsorami, tak samo jest z osobami z firmy Regenervit. Dlatego jestem zadowolony, że nie mam w otoczeniu osób, którzy zachowywaliby się odwrotnie do tego, co mówię. Nie wiem, czy chciałbym liczyć na wsparcie tych, którzy liczyliby tylko na wynik. Po prostu nie jestem przekonany, czy chciałbym żyć w takim środowisku.
Komu chciałbyś jeszcze podziękować za dotychczasową współpracę?
SALTADIS, REGENERVIT, CELINO, TGM CMPNY, KIKFITCATERING oraz KMC UBEZPIECZENIA.
Czego Ci życzyć przed nadchodzącymi wyścigami?
Zdrowia, to jest mi najbardziej potrzebne. O resztę sam postaram się zadbać.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne