Rozmowa

Fanatyk sportów wodnych w triathlonie

Zajął się triathlonem przez przypadek, który przerodził się już w siedmioletnią przygodę. Jednak główną pasją Andrzeja Szapiela są różne sporty wodne. Choć w triathlonie chciałby złamać 10 godzin w debiucie na pełnym IM oraz wystartować na Hawajach.

Określasz się, jako człowiek kochający wszystkie sporty wodne. Jak rozpoczęła się ta fascynacja?
Mój tata kocha wodę i od małego zarażał mnie tą miłością. Właściwie każde letnie wakacje spędzaliśmy nad jakimś jeziorem lub rzeką i żeglowaliśmy lub pływaliśmy kajakami. Kolejnym krokiem był windsurfing, a chwilę potem kitesurfing. Tata przecierał ścieżki. Jako samouk kitesurfingu w okolicach 2003 roku wołali na niego Pędząca Cabrinha. Leciał na żółtym latawcu tej marki i nie umiał się zatrzymywać, a ja po chwili łykałem kolejne pasje. Teraz jest na odwrót. Zaczynam nowe i próbuję mu przekazać (śmiech).

W których sportach wodnych spróbowałeś już sił?
Nie przychodzi mi nic do głowy, czego bym nie próbował. Może na poważnie jeszcze nie miałem okazji surfować. Kiedyś nurkowałem, teraz najbardziej kocham wszystko, co jest napędzane wiatrem.

Z jakim skutkiem?
Posiadam patenty nurka, żeglarza. Kilka lat pracowałem jako instruktor kitesurfingu, na co też posiadam certyfikat. Choć była to także super zabawa. Wszystkie te sporty uprawiałem jako forma zabawy, a nie startowania w zawodach. Staraliśmy się zawsze ze znajomymi poprawiać  nasze umiejętności, ale głównym motorem był późniejszy uśmiech po udanym dniu pełnym wiatru.

Czy są jeszcze jakieś dyscypliny związane z wodą, które chciałbyś jeszcze spróbować?
Ostatnio widziałem połączenie Kitewing z foilem – i już mi chodzi po głowie, skąd to skombinować.

szapiel

Zobacz też:

Pierwsza Polka, która z cukrzycą ukończyła Ironman Frankfurt

Zainteresowałeś się triathlonem przypadkiem. Jak to się stało?
Taki pomysł pojawił się pewnego dnia, kiedy razem ze znajomymi czekaliśmy na wiatr, żeby popływać na kajcie. Były to czasy studiów, kitesurfingu i częstego imprezowania. Niestety w Polsce wiatr wystarczający do uprawiania kitesurfingu nie jest częstym zjawiskiem. Dlatego  często zdarzało nam się siedzieć na plaży z całym sprzętem i po prostu czekać. Czekać, marudzić i rzucać w siebie kamykami (śmiech). No i własne tego pewnego razu znajomy,  Mariusz stwierdził, że skoro nie ma warunków do pływania na kajcie, popływa wpław. Dołączyłem do niego. Okazało się, że pływam dużo szybciej od niego i po wyjściu z wody  zaproponował, żebym razem z nim i jego znajomymi wystartował w triathlonie w Gdyni. To był maj/czerwiec 2013 roku. Wówczas nie wiedziałem nawet, co to jest triathlon. W czerwcu kupiłem rower szosowy, a w sierpniu ukończyłem 1/2 Ironmana.

Jak wyglądały Twoje przygotowania do debiutu?
Nigdy wcześniej nic nie trenowałem. Kochałem zawsze ruch. Więc nie była to sytuacja, że wstaję sprzed telewizora i zapisuję się na triathlon. Jednak nie miałem pojęcia, jak się powinno trenować, co ćwiczyć, co trzeba coś jeść podczas jazdy rowerem. Wstawałem rano,  jechałem na rowerze najczęściej na półwysep na lody. Wracałem i szedłem pobiegać, a potem brałem sprzęt i jak wiało, pływałem na kite. Kilka razy Mariusz zabrał mnie na jakieś grupowe treningi i podpowiadał co nieco.

Czy nie obawiałeś się, że ten krótki czas między zainteresowaniem się triathlonem a debiutem w Gdyni na 1/2IM wystarczy do przygotowania?
Moje obawy były raczej małe, o ile w ogóle je miałem. Podejrzewam, że wynikało to z niezdawania sobie sprawy, co to jest. Moich rodziców przerażał mój pomysł, ale dzielnie mnie wspierali. W sumie wspierają i kibicują mi do dzisiaj. Miałem ten komfort, że całkiem znośnie pływam. Tak więc moja głowa była już po tym etapie. Część rowerowa chyba jest najłatwiejsza do ukończenia. Oczywiście mowa tu o przejechaniu dystansu, a nie ściganiu się. Najbardziej bałem się biegania. Nie jestem malutki i swoje ważę. Dodatkowo nigdy wcześniej nie przebiegłem więcej niż 17 kilometrów.

Kiedy stanąłeś pierwszy raz na starcie?
Okazało się, że przed Gdynią jest jeden mały triathlon w Gdańsku 1/10 Ironman. Pływanie w morzu, jazda na rowerze MTB (m.in. przez centrum handlowe) i bieg po nadmorskich ścieżkach. Piękna impreza. Nadal triathlon w Gdańsku, mimo że zmienił swoją formułę, jest jedną z najlepszych imprez, na jakich startowałem.

szapiel

Zajrzyj do:

Michał Lisieński: Moja żona chciałaby pojechać na Kone

Jak wrażenia?
Petarda! Pewnie był stres, ale już nie pamiętam. Jedyne, co wspominam, to mocno wzburzone morze i przerażenie większości zawodników. Moja dziewczyna zapytała, czy wiem gdzie mam biec z rowerem po wyjściu z wody. Moja odpowiedź brzmiała „Na pewno będzie dużo osób przede mną, to pobiegnę za nimi”. Psikus. Wyszedłem z wody drugi lub trzeci. Zawodnik przede mną miał sporą przewagę i zniknął. Efekt był taki, że z rowerem biegłem na trasę biegową i sędziowie mnie zawracali.

Jak przebiegały kolejne starty w tri?
Kolejnym była Gdynia, którą udało się ukończyć. Pływanie bezproblemowo, rower nawet przyjemnie, a bieg przebiegł standardowo, czyli walka o życie. Ze względu na miłość do sportów wodnych, to miałem doświadczenie pływackie.

A rower i bieganie sprawia Ci trudności?
Dokładnie, podczas zawodów myślami zawsze jestem po pływaniu. Wiem, że przepłynę  wolniej lub szybciej, ale to zrobię. Rower pokochałem. Czerpię wielką przyjemność z pedałowania, zwiedzania i wszystkiego, co umożliwia rower. Bieganie lubię najmniej  szczególnie że dość często mam kontuzje, które utrudniają trenowanie tej płaszczyzny. 

Czy ktoś pomaga Ci w kwestiach treningów i ogólnego przygotowania do startów?
Przez pierwszych kilka lat samodzielnie trenowałem i kombinowałem. Po prostu, kiedy była dobra pogoda, to jeździłem na rowerze, jak była gorsza, to biegałem. Pływanie traktowałem bardziej jako forma relaksu. Obecnie jestem pod opieką geniusza treningu, czyli Kuby Czaji.

Który z dotychczasowych sezonów wyróżniłbyś najbardziej pod względem wyników?
Każdy jest niesamowity i warty zapamiętania. Nigdy nie miałem aspiracji pierwszych miejsc tzn. chcę być jak najlepszy i najszybszy. Niesamowicie cieszy, kiedy uda się stanąć na podium, ale przede wszystkim ma to sprawiać radość. Dzięki temu nawet sezon z poważnymi przeciwnościami nie jest stracony.

A w Suszu co się stało?
W Suszu ile razy startowałem, tyle razy warunki były ekstremalne. Upał albo grad i ziąb. Tego dnia było piekielnie gorąco. Po wyjściu z wody byłem pod wpływem adrenaliny oczywiście pełen ogień. W pewnym momencie przy dość sporej prędkości, przejeżdżało się przez kostkę brukową. W moim rowerze jest obracany mostek. Dzięki temu można ustawić dowolny kąt. Dodatkową opcją jest obrót w najmniej spodziewanym momencie podczas jazdy 40 km/h przez wspomnianą kostkę. Nagle miałem koło pomiędzy chwytami lemondki, a klamki hamulcowe pionowo w dół, co uniemożliwiało skuteczne hamowanie.

szapiel

Czytaj także:

Natalia Bihun: Triathlon motywacją do ciągłej poprawy

Dałeś radę dokończyć wtedy wyścig?
Triathlon skupia w większości bardzo pozytywnych i wartościowych ludzi. Pytając ludzi o klucz imbusowy, jeden zawodnik się zatrzymał i mi go użyczył. Starałem się zapamiętać numer startowy, aby mu podziękować po wyścigu. Niestety do mety już nie dotrwał w mojej pamięci. Tak więc tutaj mogę szczerze podziękować Panu na pięknym rowerze marki TREK. Dzięki Panu ukończyłem te zawody!

Obok takich sytuacji, które potem wspominamy z uśmiechem, są kontuzje. W zeszłym roku byłeś na takim zakręcie. Jakiego doznałeś wtedy urazu?
W zeszłym roku realizowałem zakładkę. Po dość mocnym rowerze poszedłem biegać. Podczas biegu zaczęło mnie coś boleć w prawej nodze trochę powyżej kostki, w zagłębieniu pomiędzy Achillesem, a chyba kością strzałkową. Nie za bardzo się tym przejąłem, ale odpuściłem resztę biegu. Potem miałem dwa dni przerwy. Poszedłem na basen i tu się okazało, że praca nogami jest niemożliwa z powodu bólu. Kilka dni wolnego, wizyty u fizjoterapeuty, ale nic nie pomagało. W końcu ortopeda określił kontuzję, którą potwierdził rezonansem. Dostałem zakaz dosłownie wszystkiego. Był maj, a mi wszystko szło do tego momentu bardzo dobrze.

Jak przebiegał powrót do treningów?
Dość szybko wróciłem do pływania. Oczywiście bez odbijania się od ściany i z deską między nogami. Co drugi dzień odwiedzałem pływalnie. Ćwiczenia dodatkowe w większości były też  niemożliwe. Jednak mogłem podciągać się na drążku, to działałem. Chyba na początku lipca wsiadłem na rower, a 17 lipca mogłem spróbować biegać. Rower wracał dość szybko, choć do poziomu z kwietnia było daleko. Bieganie było ciężkie, bo chciałem biegać tempami  sprzed kontuzji, a nie było to możliwe.

Ile czasu zajęło Ci powrócenie po urazie do swojego rytmu?
W sierpniu była połówka w Gdyni, z której już nie planowałem rezygnować, skoro odpadło kilka wcześniejszych startów. Niesamowite, jaką radość sprawił mi ten start. W sensie sam fakt, że mogłem wystartować i ukończyć zawody. W nodze czułem coś jeszcze dość długo lub sobie to wmawiałem.

Jak tamten okres zniosłeś mentalnie?
Nie było wesoło. Jak odebrałem wynik rezonansu, to z jednej strony jakbym dostał młotkiem w głowę, a z drugiej ulga, bo już było finalnie wiadomo, co się dzieje. Nie mogłem jeździć, biegać, dużo chodzić, pływać na basenie ani na kite. Na szczęście miałem sporo dodatkowych zajęć. Jak już mogłem pływać w basenie, to było łatwiej. Moja dziewczyna też ledwo ze mną wytrzymywała (śmiech).

Kto Ci wówczas najbardziej pomógł?
Jestem typem, który nie obarcza innych własnymi problemami. Każdy mi współczuł i dużo osób z pewnością próbowałoby mi pomóc. Jednak tu nie było takiej możliwości. Jedynie czas mógł być pomocny.

szapiel

Zobacz także:

Marek Markowski w piekle złamał pięć godzin

Jak praca wpływa lub koliduje z triathlonem?
Praca umożliwia triathlon, a on pomaga w pracy. Triathlon pomaga w pracy jako odskocznia, odreagowanie i wymuszenie lepszej organizacji dnia. Praca umożliwia triathlon, bo jednak trzeba opłacić starty, czy wszystkie nasze gadżety (śmiech).

Jaką rolę w Twoim życiu i sportowej pasji pełni żywienie?
Na początku tej zabawy bardzo pilnowałem jedzenia. Wtedy też porzuciłem zupełnie wszystkie restauracje typu McDonald, czy KFC. Obecnie moja silna wola jest trochę słabsza i często sięgam po słodycze, które kocham. Poza tym staram się jeść normalnie.

Jak w trzymaniu zdrowych nawyków przeszkadza Ci słabość do czekolady?
Kocham słodycze, a za czekoladę to oddałbym bardzo dużo. Ile tabliczek bym nie dostał, tyle ich zjem (śmiech). Staram się nie kupować, ale od kiedy pamiętam, wszyscy już nauczeni mojej miłości chętnie mi ją prezentują. To jest nie do powstrzymania!

Które aspekty w triathlonie najbardziej do Ciebie przemawiają?
W triathlonie najbardziej podoba mnie się różnorodność i spotkanie bardzo ciekawych ludzi. Bardzo mi odpowiada możliwość wyboru spośród trzech różnych dyscyplin. Powoduje to brak możliwości przesycenia się jednym, jest się bardziej wszechstronnym i można trenować i startować praktycznie cały rok. Przez lata triathlonu poznałem całą masę ciekawych ludzi. Niektórzy już skończyli swoją przygodę, ale nadal są przyjaciółmi.

Jak odnajdujesz się sportowo w obecnej sytuacji?
Mam tę komfortową sytuację, że dużo bardziej lubię trenować, niż startować. Dodatkowo trenuję sam, więc nie ma żadnych przeciwwskazań do biegania lub jeżdżenia na rowerze w pojedynkę. Pływanie open water też zaraz wystartuje, a u wielu już wystartowało. Jedynie niepewność do których, o ile w ogóle do jakiś zawodów się przygotowywać jest delikatnie denerwująca.

Jak wyglądają obecnie Twoje treningi oraz praca?
Niestety znowu dopadła mnie kontuzja i nie mogę sobie z nią poradzić. Poza tym treningi wyglądają normalnie. Jedynie w pracy więcej zamieszania i walki przez obecną sytuację na świecie. Nic na to nie poradzę. Więc trzeba to jakoś przetrwać i być dobrej myśli.

Czy nauczyłeś się czegoś nowego, podczas tej kwarantanny?
Być bardziej wyrozumiałym w stosunku do ludzi i ich zachowań. Trudny okres Wszyscy mamy wszyscy. Tylko wzajemne zrozumienie i odrobina wzajemnej życzliwości może nam pomóc. Kosztuje to nas bardzo niewiele, ale jeśli wszyscy zaczną się do tego stosować, to wierzę, że później będzie pięknie.

Jak spędzasz wolny czas poza treningami?
Tego czasu jest bardzo niewiele. Jednak kiedy tylko wieje, razem z moją dziewczyną staramy się pływać. Gramy często ze znajomymi w gry planszowe lub spotykamy się ze znajomymi i realizujemy spontaniczne pomysły. Od imprez też nie stronię.

Czy w tej sytuacji myślisz o losach tego sezonu?
Pogodziłem się z myślą, że go nie będzie. Choć mojego startu A w Szwecji jeszcze nie odwołali. Ta niepewność trochę mnie denerwuje, bo nie wiem, jakie kroki dalej czynić.

Jakie masz cele oraz marzenia związane z triathlonem?
Najbliższym jest debiut w Ironmanie i plan ukończenia go poniżej 10 godzin. Zobaczymy, w jakim stopniu zdrowie pozwoli się przygotować. Kolejne jeszcze nie jest określone, ale koniecznie kiedyś chcę pojechać i wystartować na Hawajach. To dość popularne, ale od kiedy Mariusz powiedział mi o triathlonie i zobaczyłem filmiki z tamtych zawodów, to stało się moim marzeniem (śmiech).

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X