Rozmowa

Ewa Matkowska: Razem z Kornelią wystartuję w Gdyni

Jest matką dwójki dzieci. Trafiła do triathlonu przypadkowo, ale debiut startem z niepełnosprawną córką Kornelią zyskała uznanie w oczach wielu kibiców. Planuje kolejne starty. Ewa Matkowska w rozmowie z TriathlonLife.pl opowiada o treningach z córką, marzeniach i celach.

W jakich okolicznościach zainteresowałaś się triathlonem?
Życie bardzo zmienia się po urodzeniu niepełnosprawnego dziecka. Byłam zawsze aktywną osobą. Wcześniej uprawiałam amatorsko zupełnie inny sport. Jednak z powodu pojawienia się córki, musiałam skończyć ze tą pasją. Kiedy ułożyłam sobie wszystko po ponad dwóch latach od narodzin Kornelii, to stwierdziłam, że muszę wrócić do sportu. Bo Kornelia jeszcze długo nie będzie chodzącym dzieckiem, a staje się coraz cięższa. Wtedy trafiłam na siłownię. Na pierwszym treningu trener zapytał mnie, czy słyszałam o fundacji NEGU. To mnie zaintrygowało. Po powrocie do domu zajrzałam na ich stronę internetową. Byłam pod wrażeniem. Czytałam wszystkie informacje, jakby były stworzone dla mnie. Mieli rozpisany projekt startu w triathlonie z niepełnosprawnym dzieckiem. Od razu do nich zadzwoniłam i zaczęłam wypytywać o szczegóły. Okazało się, że założyciele tej fundacji są właściwie moimi sąsiadami. Dlatego spotkaliśmy się i omówiliśmy wszystko. Tak się zaczęło.

Więc kiedy pierwszy raz wystartowałaś z Kornelią?
Wystartowałyśmy w sezonie 2019 w LOTTO Triathlon Energy Lidzbark Welski na dystansie 1/8IM. To było niesamowite. W ogóle dowiedziałam się od ludzi z fundacji, że szukali długo chętnych osób do tego projektu. Niektórzy próbowali zaczynać, lecz potem odpadali. Niestety, przygotowania do takiego wyzwania są czasochłonne. Ja trenuje cztery razy w tygodniu. Muszę to pogodzić z życiem zawodowym i opieką nad Kornelią i sześcioletnim synkiem.

Matkowska triathlon

Zobacz też:

Jak zakwalifikować się na IO Tokio 2020?

Jak Twój mąż zareagował na pomysł Waszego debiutu w triathlonie?
Kiedy dowiedział się o tym, to dosłownie padł. Nie mógł sobie wyobrazić, jak znajdę jeszcze na to czas w natłoku obowiązków. Codziennie jadę z córką na terapię, a potem odwożę Kornelię do przedszkola przed pracą. Następnie pędzę, żeby ją znowu odebrać i zmienić się z nianią. Pomimo tego okazało się, że dzięki odpowiedniej logistyce da się jeszcze regularnie trenować.  

Jak wspominasz pierwsze zawody z Kornelią?
Oczywiście, bałam się, czy podołam oraz czy zmieszczę się w limicie czasu. Przyznam, że zbytnio nie niepokoiłam się o Kornelię. To było jedno z moich najmniejszych zmartwień, bo ona uwielbia tego typu akcje. Lubi jeździć w przyczepie, lubi ludzi. Niezależnie od niepełnosprawności Kornelia jest bardzo społeczną osobą. Ilość pozytywnej energii i wsparcia od innych były niesamowite. Na tamtej imprezie panował niesamowity doping kibiców. Podczas zawodów najbardziej dał nam się we znaki upał. Temperatura wynosiła 36 stopni, a woda w jeziorze miała 24. Płynęliśmy bez pianek. Odczułam też część kolarską. Przy nawrocie na pętli dostałam wiatrem w twarz. To przy jeździe z przyczepą powoduje nadymanie się jej, jak żagiel. To mnie wyhamowywało w połowie każdego podjazdu. Dlatego po tamtym etapie wyścigu byłam mocno zmęczona. Do tego startowałam z zaleczoną w pośpiechu kontuzją.

Jak trenowałaś przed tym debiutem?
Przed tamtymi zawodami nigdy nie zrobiłam całościowego dystansu z trzech dyscyplin. Zazwyczaj robiłam zakładki treningowe, czyli bieganie z rowerem. Do tego nie wystartowałam wcześniej indywidualnie w triathlonie. Były plany mojego samodzielnego debiutu przed startem z Kornelią, ale to nie wypaliło przez kontuzje. Miałyśmy cel, żeby ukończyć ten wyścig z niezawstydzającym wynikiem. Udało się.   

Jaki był wydźwięk Waszego startu?
Znakomity, po tamtych zawodach pisało do mnie wiele osób. Udało się też pokazać przygotowania oraz nasz start w formie programu telewizyjnego w jednej ze stacji. Tym sposobem zrealizowaliśmy cel tej akcji, czyli trafienie do środowiska rodziców niepełnosprawnych dzieci, z przekazem, aby znaleźli dla siebie oraz pociechy jakąś aktywność.  

Matkowska triathlon

Zajrzyj do:

SolidTeam PRO. Nowa triathlonowa siła

Jak Kornelia zareagowała?
Była zachwycona. Kornelka uwielbia jazdę w przyczepie. Jednak najbardziej odczułyśmy ten upał. Musiałam co jakiś czas zatrzymywać się i polewać ją zimną wodą, żeby nie przegrzała się w przyczepie. Zniosła fantastycznie pływanie. Na bieganiu zrobiła sobie drzemkę. Była zachwycona owacjami kibiców. Kornelia jest niepełnosprawnym dzieckiem fizycznie oraz częściowo intelektualnie. Obecnie ma 4,5 roku. Nie mówi, dlatego nie jest w stanie wszystkiego mi przekazać. Kornelia porozumiewa się za pomocą takiej specjalnej książki z obrazkami. Miała przygotowaną specjalną planszę na te zawody. Później mi pokazywała, że jej najbardziej podobały się brawa ludzi. To jest taka mała gwiazda. Podobało jej się, kiedy ktoś robił z nami wywiady. Te całe zawody były dla niej przygodą, którą wspomina i ją rozumie. Uśmiech nie schodził z jej twarzy na trasie.   

Jak wówczas Kornelia została przyjęta przez środowisko triathlonowe?
Fantastycznie, to było niesamowite. Zawodnicy i organizatorzy starali się, zapewnić nam maksymalne wsparcie i bezpieczeństwo. Joanna Pałysa, towarzyszyła nam przez cały dystans jako support. Na bieżąco mnie informowała o stanie Kornelii. Do tego zapewniała nam bezpieczeństwo w wodzie. Wsparcie było niesamowite. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiej pozytywnej energii oraz pomocy. Wszyscy nas przyjęli, jakbyśmy były od lat w tym środowisku. Nikt nie miał do nas pretensji o to, że ich zastawiamy. Nawet zawodnicy z czołówki zwalniali i dopingowali nas na trasie. To było rewelacyjne. Nie było ani jednego momentu zamknięcia się tego środowiska. Panowała pełna współpraca oraz otwarcie. To wszystko dało nam więcej siły w tym wszystkim.    

Czy wcześniej były podobne akcje z udziałem Kornelii?
Tak, „ Kornelka na kółkach”, w sumie to była pierwsza taka akcja. Kornelia w przyczepie razem ze mną pokonała ponad 1000 kilometrów w ramach licznych wycieczek w Polsce oraz zagranicą. To była nasza forma aktywności i wypoczynku całej rodziny z osobą niepełnosprawną. 

Matkowska triathlon

Czytaj także:

Paweł Skorupa: Postaram się pogodzić obie role

Jak wyglądają Wasze wspólne treningi?
Głównie trenuję z Kornelią rano w weekendy. Większość treningów odbywa się indywidualnie. Kiedy córce nie chcę się wstać rano w sobotę o siódmej, to za nią w tej przyczepie robią: książki, pięć kilogramów mąki, w sumie 10 kg rzeczy pozbieranych w kuchni. Ten ciężar ma imitować Kornelię. Często wyjeżdżamy rodzinnie i rowerowo w różne miejsca. Więc to też są nasze wspólne treningi. Trudno jest realizować jednostki treningowe w tygodniu podczas zimy. Bo wszyscy wracamy do domu około 18. Wtedy jest już ciemno. Sama wówczas też już nie jeżdżę na rowerze. W weekendy robię treningi kolarskie, a w tygodniu biegowe oraz pływackie. Zazwyczaj na basenie towarzyszy mi syn. Do tego dochodzą dwie jednostki uzupełniające. To jest związane też z moimi ograniczeniami, bo mam uszkodzony kręgosłup. Kornelka często towarzyszy mi w treningach na siłowni. Ona bawi się własnymi rzeczami, a ja w tym czasie realizuje założenia treningowe.    

Współpracujesz z trenerem?
Wspomaga mnie Paweł Rutkowski. On też jest członkiem fundacji NEGU. Układał cały mój plan treningowy do poprzedniego startu. W tym roku jest podobnie. Pomijając kwestie sprzętowe, to Paweł wspomaga mnie we wszystkim. Za dodatkowy, ale niezbędny, trening siłowy odpowiedzialny jest trener Damian Lipczyński.

Co Kornelii dają wspólne treningi z Tobą oraz późniejszy udział w zawodach?
Przede wszystkim radość, ona nie lubi siedzenia w domu. Kornelia trenuje więcej ode mnie. Od zawsze jest w bardzo intensywnym cyklu rehabilitacyjnym. Miała być dzieckiem leżącym bez kontaktu. Takie dzieci jak Kornelia żyją podobnie do zawodowych sportowców. Są w ciągłym cyklu treningowym. Niestety, społeczeństwo nie ma tej świadomości, ile wysiłku takie dziecko musi włożyć w wykonanie najprostszego ruchu, który dla wszystkich jest naturalny. Oprócz życia składającego się w 90 procentach z ciężkiej pracy to możliwość przebywania i trenowania z rodzicem jest relaksem oraz radością dla Kornelii, ale też dla drugiej strony. Trening jest dla mnie wyłączeniem się psychicznie od codzienności. To jest czas dla mnie. Dlatego to jest bardzo istotne w tym wszystkim.  

Matkowska triathlon

Przeczytaj też:

Ewa Papla: Triathlon jest kwintesencją sportu

Jak reszta rodzina wspiera Ciebie oraz córkę w treningach?
Bez wsparcia rodziny i zaawansowanej logistyki ta cała przygoda z triathlonem by się nie udała. Mamy jeszcze synka. Dlatego razem z mężem muszę się wymieniać opieką nad danym dzieckiem. Kiedy ja jestem gdzieś z Kornelią, to mąż jest z synem. W przypadku moich treningów na przykład Paweł przejmuje Kornelię. Cały dzień pod względem opieki nad dziećmi się zazębia. Więc wsparcie drugiej osoby jest niezbędne. Część treningów rowerowych odbywa się wspólnie. Bo na te wycieczki wyjeżdżamy całą rodziną. Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest typowy triathlonowy trening, ale takie są nasze realia. Do tego nie jestem normalną zawodniczką. Ze mnie nie zrobi się już czołowej triathlonistki.

Jaką rolę mąż i syn pełnili podczas Waszego startu?
Byli naszym logistycznym wsparciem. Trzeba zapewnić ponton w odpowiednim miejscu. Następnie należy pozbierać sprzęt i znajdować się w odpowiednim momencie w strefie zmian. Tam należy przepiąć zawieszenie przyczepy z rowerowego na biegowe. Pilnować tego, żeby uzupełnić płyny Kornelii podczas mojej zmiany odzieży zależnie od poszczególnego etapu wyścigu. Siłą rzeczy triathlon stał się elementem wspólnego życia. Wszyscy członkowie rodziny są w to zaangażowani.  

Kto jeszcze Was wspiera oprócz Fundacji NEGU i w jakiej formie?
To są przede wszystkim ludzie z tej fundacji. Zawdzięczamy im wiele. Jestem w szoku, bo robią więcej, niż tego się spodziewałam. Cały czas organizują różne akcje dla Kornelii. Inicjatywa z tym kalendarzem jest niesamowita. Marek Pałysa dzwonił do mnie z pomysłem dotyczącym kalendarza z Kornelią. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie okoliczności tamtej rozmowy telefonicznej. Wówczas to był poranek, a Marek miał za pięć minut samolot. Jednak to mu nie przeszkodziło w zorganizowaniu całej akcji w ekspresowym tempie. W ciągu trzech godzin zostało wszystko dopięte, a na kolejny dzień był gotowy projekt kalendarza i został tylko druk. Jeśli chodzi o wsparcie, to trzeba też wyróżnić całą naszą rodzinę. Moi rodzice bardzo nam pomagają. Do tego dochodzą nasi przyjaciele oraz moja siostra. Oni na początku nie wierzyli w realność mojego triathlonowego debiutu z Kornelią. Uwierzyli, kiedy to zobaczyli. Na miejscu wspomaga mnie dwóch trenerów, którzy układają mi treningi wspomagające. Gdybym miała zrobić listę wspierających nas osób, to by nie zmieścili się na wspólnym zdjęciu formatu A-4.  

Matkowska triathlon

Czytaj też:

„Stryków? A to tam gdzie jest zimna woda”

W kolejnym sezonie planujesz wystartować razem z Kornelią w Gdyni. Czy to będzie jedyny start w 2020 roku?
To będzie nasz główny start. Bo to są zawody wysokiej rangi. Wystartujemy na dystansie sprinterskim w Enea Triathlon w Gdyni. To będzie zupełnie inne wydarzenie. Limit czasowy będzie wynosił dwie godziny. Jednak planujemy więcej startów. Zamierzamy wystartować na jednych zawodach z cyklu Lotto Triathlon Energy. Być może uda mi się wystartować trzeci raz, ale tym razem bez córki. Jednak to zależy od wielu okoliczności.

Jaki masz dodatkowy cel, jeśli chodzi o start w Gdyni?
Chcę, żeby Kornelia sama na własnych nogach w ortezach przekroczyła linię mety. Nie wiem, czy to się uda, ale jest na to szansa. Kornelia to trenuje cały czas. Biorąc pod uwagę jej nowy system ortez, to Kornelia ma duże szanse. Wtedy satysfakcja i doping kibiców będzie dla niej niezapomnianym przeżyciem.

W związku z planowanym startem w Gdyni, który będzie się różnił od Waszego debiutu, planujesz jakieś zmiany w cyklu przygotowawczym?
Już zostały wprowadzone pewne zmiany do moich treningów. Cały czas jestem w rytmie treningowym. Do tego zmieniam sprzęt, na którym będę startować. Będzie inny rower, który został specjalnie dopasowany do potrzeb Kornelii, żeby można byłoby zamontować przyczepę.

Matkowska triathlon

Posłuchaj także:

Cel? Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. Podcast #7

Nad jakimi elementami obecnie się skupiasz na treningach?
Na wydajności podczas jazdy na rowerze oraz średniej prędkości na etapie kolarskim. Podczas treningów biegowych więcej pracuję na podbiegach. Zresztą podobnie jest z rowerem, bo zabrakło mi tego elementu. Główną przyczyną jest położenie mojego miejsca zamieszkania. W promieniu 20 kilometrów nie mam żadnego podjazdu. To trochę utrudnia treningi. Bo w przypadku trenowania podjazdów i zjazdów, to muszę specjalnie jechać dalej z rowerem. Zmiany w treningu wynikają też z innym poziomem zaawansowania moich umiejętności. Można powiedzieć, że już nie jestem zupełnie zielona, ale taka żółtawa.

W jakich sportach chciałabyś spróbować sił razem z Kornelią?
Mam marzenie, żeby kiedyś nauczyć Kornelię jazdy konnej. Ona uwielbia konie. Nawet mam już pomysł sprzętowy, w jaki sposób można to zrealizować. Moją pasją życiową jest jazda na nartach. Jeżdżę od trzeciego roku życia. Moja mam jest byłą zawodniczką. Dlatego chciałabym wspólnie z Kornelią zjechać na nartach. Nie ukrywam, że już zostały poczynione pierwsze próby. Pierwszy raz zjechała w wieku 2,5 roku w specjalnym sprzęcie dla niepełnosprawnych. Mój syn dobrze już jeździ. To jest wspaniała forma rodzinnego spędzenia czasu. Dlatego nie chcę, żeby Kornelia była z tego wyłączona.       

Co byś poradziła rodzicom, którzy też mają niepełnosprawne dziecko, ale nie uprawiają żadnej aktywności fizycznej z nim?
Po pierwsze powinni to zacząć robić dla własnego zdrowia i to jak najszybciej. Bo posiadanie dziecka niepełnosprawnego często wiąże się z większym wysiłkiem fizycznym. Przy tym rodzice nie młodnieją, a dzieci nie chudną. Do tego aktywność fizyczna jest niezwykłym psychicznym relaksem. To zacieśnia więź z pociechami. Rodzice żyją w przeświadczeniu, że muszą robić wszystko dla dzieci, a nie myślą o sobie. Później dochodzi do rodzinnych dramatów. Może pojawić się depresja. Uważam, że sportowa pasja może w dużym stopniu uchronić przed tymi zagrożeniami.    

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X