Poradnik

#goodlife 18 Debiut. Wygrałem kolejny raz w życiu

Pierwszy start już za mną. Wreszcie posmakowałem tego na co czekałem od pół roku. Chełmża LOTTO Triathlon Energy 2020 na dystansie 1/8 uważam za bardzo udany debiut!

Dzień przed zawodami przyjechałem razem z Olgą do Chełmży pospacerować, rozpoznać teren i sprawdzić jak to wszystko jest przygotowane. Jezioro i moja trasa na pierwszy rzut oka trochę mnie zaskoczyły przestrzenią, jednak po chwili się z tym wszystkim zaprzyjaźniłem.

Stres i pełno obaw

Nie ukrywam, że byłem zestresowany i miałem wiele obaw, że się gdzieś pomylę w strefie zmian, że złapie mnie skurcz w wodzie, że mam słaby rower i stracę na nim bardzo dużo do innych. To wszystko tak naprawdę było kompletnie niepotrzebne.

Sam sobie zaniżałem poczucie własnej wartości, przez co czułem jak spada powoli wiara w siebie.

Bardzo wiele dała mi rozmowa z Olgą na ten temat oraz z moim przyjacielem Kamilem, który również przyjechał mi kibicować. Przestałem się porównywać z innymi, zacząłem myśleć o sobie, że robię wszystko w miarę możliwości, a to nie są mistrzostwa świata tylko mój debiut.

Adrenalina buzowała

Po wejściu do wody poczułem ogromną adrenalinę i nawet parujące okularki przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Ustawiłem się po zewnętrznej stronie myśląc, że będzie tam mniejszy ścisk. Po starcie chciałem się skupić tylko na bezpiecznym i szybkim dopłynięciu do wyjścia z wody. Pierwsze problemy spowodowane były brakiem miejsca do wyprzedzania innych, zacząłem się dosyć mocno stresować, zatrzymałem się kilka razy, zacząłem pływać od lewej do prawej szukając luki w którą się zmieszczę i czułem jak tracę na tym energię. Trochę się poddałem i dopiero po przekroczeniu ostatniej bojki przyspieszyłem. Zakładałem nie spalić większości mocy na pływaniu. Po wyjściu bardzo sprawnie wbiegłem po schodach, gdzie doping Olgi i Kamila dodał mi energetycznego kopa.

I po stresie związanym z wodą…

Było mi po prostu dobrze

Wydaje mi się, że dosyć szybko założyłem kask i wskoczyłem na rower.  Miałem problem z wpięciem butów po przekroczeniu belki, gdyż postanowiłem strefę opuścić już w butach. Pierwszy odcinek to bruk, którym przejazd nie był zbytnio przyjemny, dlatego poważna jazda zaczęła się dopiero za ostrym zakrętem. Była naprawdę piękna pogoda, nie odczuwałem upału, było mi po prostu dobrze. Obstawiałem, że rower to będzie moim najsłabszym ogniwem. Okazało się zupełnie odwrotnie.

Drogi rower to nie wszystko

Zamiast oczekiwanych przeze mnie 50 min udało się wykręcić 41! Jak przekonałem się na trasie dobry i drogi rower to wcale nie jest wszystko – udało mi się wyprzedzić naprawdę wielu zawodników, a myślałem, że z moją retro szosą będzie to niemożliwe. Czułem ogromny spokój i jednocześnie wielkie szczęście na powrocie z pętli. Jechałem bardzo intensywnie, jednak na tyle ostrożnie, by mieć jeszcze siły na bieganie. Znowu powrót do strefy i doping, który jakby na nowo mnie resetuje. To był również szybki pobyt w strefie, nie czułem jeszcze ogromnego zmęczenia. Starałem się pierwszą część pętli biegowej utrzymać w 4:40 min/km, jednak szutrowy podbieg trochę mnie osłabił. Zacząłem odczuwać temperaturę i oblewałem się wodą. Na powrocie zrobiłem bardzo głupi błąd, przyspieszyłem dosyć intensywnie przed kładką oraz przebiegłem na „maksa” ostatni podbieg przez co mnie prawie odcięło – organizm również to uzewnętrznił.

Duma, to jest to

Byłem z siebie bardzo dumny wbiegając na rynek z myślą, że udało mi się pokonać szczęśliwie cały dystans. Na mecie padłem na barierki, jednak to było znakiem, że dałem z siebie kompletne 100%. Byłem ogromnie szczęśliwy ze swojego osiągnięcia, jednak również totalnie wycieńczony.

Wygrałem tego dnia po raz kolejny w życiu. Wygrałem z samym sobą.

Patrząc na moją przeszłość i w jakim miejscu byłem jeszcze dwa lata temu, uświadomiłem sobie, że zrobiłem coś niesamowitego. Pół roku temu gdzieś tam kiedyś sobie pomyślałem o triathlonie, a właśnie dzisiaj się to stało, udało mi się pokonać 1/8 i do tego z naprawdę satysfakcjonującym mnie wynikiem. Byłem również miło zaskoczony osobami, które kojarzyły mnie oraz moją historię z portalu Triathlonlife.pl i życzyły mi powodzenia lub udzielały drobnych wskazówek.

Spotkanie w realu

Udało mi się również poznać w końcu Marcina, redaktora Triathlonlife.pl, na łamach którego dziele się historią, oraz dzięki któremu dostałem szansę wzięcia udziału w tych zawodach. Niestety, nie udało nam się porozmawiać zbyt długo po zawodach z racji mojego zmęczenia i wcześniejszego powrotu do domu, jednak jestem pewny że to nadrobimy, ponieważ mam już w głowie plany na kolejne starty.

Wsparcie ukochanej osoby pomaga

Następnego dnia po informacji odwołania zawodów w Brodnicy, w której miałem brać udział, przepisałem pakiet na Płock 20 września. Od razu podjąłem decyzję o zmianie dystansu na ¼ IM. Chcę podnieść poprzeczkę i po tym debiucie wiem, że mi się to uda. Po tym weekendzie jestem pewny, że triathlon to nieodłączna część mojego nowego życia, chcę się rozwijać dalej w tym kierunku i spełniać kolejne marzenia.

CDN.

Paweł Wolak

Czytaj wcześniejsze wpisy Pawła:

#goodlife 1. Rozpoczął walkę o dobre życie. Bez narkotyków!

#goodlife 2. Zamiast narkotyków eksplozja endorfin

#goodlife 3. Kiedy rozsądek przegrywa z Pawła ego

#goodlife 4. Uwielbiam Walczyć o każdą sekundę

#goodlife 5. A na koniec tygodnia duma i czysta głowa

#goodlife 6. Podczas wysiłku ulatnia się to, co złe i toksyczne

#goodlife 7. Zakaz. Nie pobiegam, ale wygram coś ważniejszego

#goodlife 8. Cieszę się, że mogę wylewać 7 poty

#goodlife 9. Zmęczone szczęście

#goodlife 10. Budując mocne fundamenty

#goodlife 11. Pierwsze prawdziwe buty do biegania

#goodlife 12. Uśmiech szaleńca

#goodlife 13. Jestem gotowy na ogromny ból. Wyrywanie mięśni

#goodlife 14. Wysiłek i maksymalne tętno poprawia humor

#goodlife 15. Bo szczęściu trzeba pomóc

#goodlife 16. Pierwszy tri start zaplanowany

#goodlife 17. Ciężko pracował. Czas na debiut

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X