Rozmowa

DJ Decks: Chciałbym wystartować w Norsemanie

Dariusz Działek vel. DJ Decks na co dzień jest muzykiem. Ale ma sportową przeszłość, której nie powstydziłby się żaden sportowiec. Próbował sił w taekwondo, rugby, startował w triathlonie, a niedawno zadebiutował w… MMA. Mimo 44 lat nadal szuka kolejnych sportowych wyzwań.

Od ilu lat jesteś związany ze sportem?
Sport towarzyszy mi od dziecka. Zaczęło się od szkolnych zajęć sks i piłki ręcznej. Wtedy w szkole podstawowej uprawiało się wszystkie możliwe sporty. Uczestniczyłem w każdych zajęciach z różnych dyscyplin. Sport od zawsze był w moim życiu.

Jak wyglądała Twoja sportowa droga, która w pewnym momencie zaprowadziła Cię do triathlonu?
Na początku grałem w koszykówkę oraz w piłkę ręczną. W pewnym momencie nawet byłem na treningu w Grunwaldzie Poznań. To był krótki epizod na pozycji bramkarza w czasach szkoły podstawowej. Następnie trafiłem do szkoły taekwondo mistrza Soo Kwang Lee. To była jedna z moich poważniejszych sportowych przygód. Nawet zdobyłem czarny pas. Byłem mistrzem Polski juniorów oraz wicemistrzem Polski seniorów. W pewnym momencie trafiłem do reprezentacji Polski na mecz z Koreą Południową, który odbywał się w Poznaniu chyba w 1998 roku. Następnie w moim życiu zawitało rugby. Najpierw trafiłem pod skrzydła Dominika Machlika. Wówczas on był zawodnikiem Poznanii Poznań. Założył osiedlową drużynę, która finalnie grała na poziomie drugiej ligi. W pewnym momencie połączyliśmy się z Chaosem Poznań, który wtedy grał też na tym poziomie rozgrywkowym. W tej drużynie spędziłem sporo czasu. Potem zamieniłem ją na Poznanie Poznań. Zazwyczaj grałem na pozycji skrzydłowego lub środkowego ataku. Zdarzało się też zagrać w młynie.

DJ Decks

Zobacz też:

Ewa Papla: Triathlon jest kwintesencją sportu

Co było dalej?
Właśnie kiedy trenowałem rugby, to przychodziłem do poznańskiego klubu CITYZEN na specjalistyczne ćwiczenia stabilizacyjne na siłę nóg. To był mocny ośrodek triathlonowy. Właśnie tam poznałem ten sport i złapałem bakcyla. W efekcie zacząłem triathlonowe treningi pod okiem trenera Bogumiła Głuszkowskiego.

W ten sposób stanąłeś na starcie zawodów. Kiedy zadebiutowałeś?
To było chyba w 2013 roku w Sierakowie na dystansie 1/4IM. Tam wystartowałem bez większego przygotowania. Pokonałem tamtejszą trasę w prawie 3,5 godziny, ale to była frajda. Jednak nie zwalniałem tempa. W tym samym roku wystartowałem na połówce w Chodzieży.

Kiedy pierwszy raz wystartowałeś na pełnym dystansie?
To było podczas Ironman Zurich w 2014 roku. Do tamtego startu porządnie się przygotowywałem. Codziennie wstawałem o 5:45 i szedłem na basen. Skrupulatnie realizowałem ułożony plan treningowy i wystartowałem w Szwajcarii. To były niesamowite zawody. Mam znakomite wspomnienia. Pływanie wyszło zgodnie z planem. Rower wyszedł nadspodziewanie dobrze jak na mój poziom. Najgorzej było z bieganiem, którego nienawidzę. Nigdy nie mogę sobie poradzić z tą płaszczyzną. Finalnie pokonanie całej trasy zajęło mi około 12:10, ale najważniejsze jest to, że ukończyłem tamten start.

Jak musiałeś zmienić życie, kiedy trenowałeś triathlon?
Na pewno musiałem wprowadzić pewną systematyczność w treningu oraz zaawansowane rozwiązania logistyczne. Mimo różnych wyrzeczeń, uprawianie triathlonu sprawiało mi przyjemność oprócz biegania, które nigdy mi dobrze nie wychodziło.

DJ Decks

Zajrzyj do:

Trening na bieżni lekkoatletycznej

Kiedy ostatni raz stanąłeś na starcie?
W zeszłym roku wystartowałem w zawodach Alaskaman Extreme Triathlon. Pasja do takich ekstremalnych startów rozpoczęła się od próby wywalczenia slota na Norsemana. Staram się o niego od 2015 roku. Niestety, jeszcze nie udało się zrealizować tego celu. Jednym z najcięższych zawodów, w których brałem udział to był Austria Extreme Triathlon.  

Jak było?
Łącznie tam było 5800 metrów przewyższeń. Etap pływacki odbywał się w rzece. Płynęliśmy 2000 metrów w dół, a potem 1800 m pod prąd. Jednak przy brzegu udawało się pokonywać ten odcinek. Potem część kolarska była ciężka, a bieganie było najtrudniejsze. Nawet w pewnym momencie pomyliłem trasę, ale udało się ukończyć. Zmieściłem się w limicie czasowym z wynikiem 19 godzin i 20 minut. Wystartowałem też w Swissmanie, bo to była konsekwencja kolejnego niewywalczenia slota na Norsemana. Łącznie ukończyłem sześć pełnym dystansów IM w tym trzy ekstremalne.

Czy miałeś jakieś cele związane z triathlonem?
No właśnie nie, raczej chciałem pokonywać granice. Nie oszukujmy się z racji wieku, nie miałem czego szukać w czołówce. Gdybym poświęcił temu więcej czasu, to może w kategoriach wiekowych coś bym ugrał. Jednak startowałem po prostu z pasji.

Ile razy w ciągu tygodnia udawało się Tobie wyjść na trening?
Miałem zajęcia na basenie o 5:45, a potem godzinny spinning, po którym np. siła nóg. W kolejny dzień robiłem to samo tylko zamiast nóg np. siła rąk, a w następnym bieg itd.  Miałem dokładnie rozpisany cały plan. Nie ukrywam, że triathlon zajmował bardzo dużo czasu. Przez te wyjazdy na treningi rowerowe żona miała czasem dosyć, że nie było mnie w domu. Na pewno mniej czasu zabierały mi przygotowania do walki MMA.

Jak udawało się Tobie godzić muzykę, która jest Twoją pasją oraz pracą z treningami triathlonowymi?
Sam się zastanawiałem. Początki były trudne. Kiedy wracałem z treningu o 10 do domu, to byłem zmęczony. Musiałem zawsze położyć się na godzinną drzemkę. W pierwszym okresie triathlonowych treningów trudno było mi się skupić w studio nad muzyką. Jednak z czasem to wszystko nabrało odpowiedniego rytmu.

Przeczytaj też:

Co to jest trening SMART?

Czy muzyka pomaga w uprawianiu sportu?
Na pewno, większość ludzi podczas treningu lubi posłuchać muzyki. Ze mną było podobnie. Jednak nie słuchałem własnych utworów, tylko innych rapowych twórców. Niestety, nie mogłem korzystać z muzyki podczas zawodów, bo jest zakaz zakładania jakikolwiek słuchawek.

W zestawieniu z tymi wszystkimi dyscyplinami, z którymi miałeś do czynienia, jaką rolę w pełnił triathlon w Twojej sportowej przygodzie?
Nie będę ukrywał, że triathlon był epizodem w moim życiu. Choć nie wykluczam w przyszłości powrotu do tego sportu. Bo tutaj też nie osiągnąłem celu, jakim jest udział w Norsemanie. Chciałbym ukończyć te zawody. Jednak obecnie jestem na innym etapie, czyli mieszanych sztuk walki.

Czym się różnił triathlon od innych sportów, z którymi miałeś do czynienia?
To jest indywidualny sport. Wszystko zależy tylko od nas samych. Oczywiście są trenerzy i przeprowadzane przygotowania. Tylko jak staniemy na starcie zawodów lub wchodzimy do klatki przed walką, to wtedy zostajemy sami. Jak w rugby mam słabszy dzień, to mogę liczyć na kolegów. W triathlonie oraz w MMA nie ma tak.

Najświeższą Twoją sportową przygodą jest MMA i wygrana w debiucie na gali FFF2 z Tomaszem Słodkiewiczem. Jak wrażenia?
Było niesamowicie. Przygotowania były ciężkie. W sumie zbytnio się nie stresowałem. Po pierwszej konferencji prasowej zacząłem się denerwować. Dwa dni przed walką w hotelu też byłem poddenerwowany. Jednak po przyjeździe na hale przed galą, to nagle ten stres zniknął. Po rozgrzewce zdenerwowałem się, że się nie denerwuję. Towarzyszył mi taki spokój. Myślę, że jeszcze zawalczę. 

DJ Decks

Czytaj także:

Dlaczego uprawiamy triathlon?

Czy są jeszcze jakieś wymarzone sporty, w których chciałbyś spróbować sił?
Właśnie nie mam, nawet nie sądziłem, że zawalczę w MMA. To było z dnia na dzień. Więc nie wiadomo, jak to się ułoży dalej. Jeśli dostanę jakąś propozycję, to na pewno ją rozważę. Ciężko mi teraz powiedzieć cokolwiek.

Da się porównać towarzyszące emocje związane przy starcie w triathlonie oraz wyjściu do walki MMA?
Myślę, że większy stres towarzyszył mi przy MMA. W triathlonie oczywiście są emocje, ale tak właściwie nic nie może mnie się stać. Oczywiście w czasie pływanie w tłoku mogę dostać kopniaka lub wywrócić się na rowerze. Adrenalina towarzyszy też przy stromych zjazdach na trasach. Mimo to MMA generuje większe takie emocje ze względu na to, że to jest sport kontaktowy.

Czy z upływem kolejnych lat, coraz trudniej Tobie się zmotywować do kolejnych wyzwań sportowych?
To wszystko zależy od postawionego celu. Tutaj też trzeba zaznaczyć jedną rzecz. Kiedy już osiągnę pewny poziom, to wracając do danego sportu, to nie chcę schodzić poniżej tej postawionej poprzeczki. Dam przykład z triathlonem. Skoro na początku startowałem na 1/4IM, a skończyłem na ekstremalnych zawodach, to nie zmotywuje mnie do powrotu wizja startu na ćwiartce, tylko jakieś wyzwanie typu kolejna próba wywalczenia przepustki na Norsemana. Oczywiście do Sierakowa na ¼ to obowiązkowo przyjeżdżam, bo tam zaczynałem i są to świetne zawody.

Czy w Twoim przypadku jest możliwe życie bez sportu?
No nie wiem, chyba był nie wytrzymał całego roku bez sportu. Potrafię przygotować się przez sześć miesięcy do danego wyzwania, a potem przez resztę roku nic nie robić. W triathlonie miałem bardzo rygorystyczny plan przygotowawczy. Byłem w rytmie treningowym od stycznia do czerwca, a potem potrafiłem nic nie robić do końca roku. Tak mi się nie chciało. Czasem mówię przyjaciołom lub żonie, że mógłbym reklamować efekt jojo (śmiech). 

Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X