Rozmowa

Daniel Jakimiuk: Taki sezon to marzenie

Mimo że start w Malborku nie był dla niego łatwy, to Daniel Jakimiuk uważa ten rok startowy za najlepszy ze wszystkich.

Czy opadły już emocje po mistrzostwach Polski na długim dystansie w Malborku?
Tak, już myślę o kolejnym Ironmanie (śmiech).

Czym różnił się ten start w Malborku do tego wcześniejszego w Czechach?
Miejscem, trasą, ale przed wszystkim temperaturą. W Czechach rano na starcie było 26 stopni, na biegu w cieniu 35. W Malborku rano 7 stopni, na pierwszej pętli roweru chyba z osiem. Potem to już ciepełko (śmiech).

Jaki miałeś plan na ten wyścig?
Równe pływanie, poniżej godziny, rower ze średnią 40 km/h minimum i równy bieg bez szarżowania.

Jak czułeś się na pływaniu?
Czułem się bardzo dobrze. Nawet miałem cały czas kontakt wzrokowy z Łukaszem i Bartkiem.  Płynąłem w solidnej grupce. Pierwsza pętla wyszła w okolicach 14 minut. Tempo odczuwalne było mega komfortowe. Niestety było dobrze do czasu, gdy zaczęliśmy dublować słabszych pływaków i zaczął się slalom. Wtedy straciłem grupę i już płynąłem swoje, nie wiedząc, w jakim znajduję się miejscu w stawce. Dublowanie i częsta utrata rytmu nie skończyła się aż do wyjścia z wody.

W którym momencie popełniłeś pierwszy błąd na trasie?
Pierwszy błąd popełniłem w T1. Nie ubrałem na rower przygotowanej kurtki i skarpet. Mimo  że znałem temperaturę i byłem przygotowany, w wodzie czułem najlepszy komfort cieplny od pięciu lat w Malborku. Dlatego w ferworze walki wybiegłem rozgrzany i bum. Pierwszy kilometr roweru już powiedział, że nie jest i nie będzie ciepło.

Czy to mogło przesądzić o dalszym scenariuszu wyścigu?
Tak, jestem pewny. Zimno spowalnia czynności życiowe organizmu. Zwalnia tętno, osłabia mięśnie, zabiera energię, która idzie na grzanie. Było już pewne, że za to zapłacę.

W jaki sposób to wyziębienie organizmu rzutowało na Twoją postawę na rowerze?
Na rowerze było jeszcze jako tako. Choć miałem niższą kadencję niż zwykle. Mięśnie nie mogły się dogrzać i nie pracowały na 100 procent. Tętno było cholernie niskie przy 250-260 w, które jechałem, nie przekraczałem 140hr!

Z jakimi założeniami wybiegałeś z T2?
Zacząć trochę wolniej niż w Czechach, dogonić Marcina Ławickiego, z którym spotkałem się w T2 i biec równy, mądry maraton.

Jak przebiegał ostatni etap rywalizacji?
Szło dobrze. Zacząłem tak, jak miałem, czyli w okolicach 3:56-4:00/km, o 6-10s/km wolniej niż w Czechach. Tempo było komfortowe, hr jakie przy nim towarzyszyło, było w okolicach 148-150. Do czasu, gdy zimno z roweru zaczęło wyłączać czwórki… Od 28 kilometra miałem potężne napięci mięśni czworogłowych, przez które stale przechodziły mikroskurcze.  Musiałem to mocno kontrolować dostosowywać tempo tak, żeby nie skończyło się skurczem całego mięśnia, który mógłby nie pozwolić mi kontynuować

Ostatecznie skończyłeś na czwartej pozycji. Czego zabrakło do podium?
Ubrania się na rower i maratonu bez problemów mięśniowych.

Który moment wyścigu był dla Ciebie najtrudniejszy?
Ostatnia pętla, na której mikroskurcze i ból czwórek się nasilał. Czasem jak stawiałem krok, bałem się, że upadnę i już nie wstanę. Widziałem, że liczą na mnie rodzice, przyjaciele, drużyna, kibice i to dawało mi sił. To, co się dzieje w środku w takich momentach, jest niesamowite!

Po jakim czasie po przekroczeniu mety doszedłeś do siebie?
Pierwsze 10 minut to czarna plama w głowie. Potem jeszcze godzinę musiałem leżeć na leżaku i nie byłem w stanie wstać.

Jakie wyciągnąłeś wnioski po zawodach w Malborku?
Lepiej się ubierać, gdy są takie warunki i spokojnie robić swoje, bo Ironman jest bardzo nieprzewidywalny.

Jak oceniasz dotychczasowe starty w tym sezonie?
Uważam ten sezon za najlepszy, jaki miałem do tej pory. Na siedem startów zaliczyłem 1 DNF przez kontuzję. Cztery razy stałem na podium. 5x byłem w TOP5. Kończę sezon z 8:31:50 na pełnym dystansie i 4:00:50 na ½. ¼ też wpadła poniżej 2 h. Wszystkie te starty były powtarzalne. Forma nie spadała, a ja czułem się mocny fizycznie i psychicznie. Taki sezon to marzenie!

Co dalej?
Prawdopodobnie zjawię się jeszcze w Czempiniu i pościgam się na MTB. W październiku uciekam do Włoch nad Jezioro Garda. Możecie tam pojechać ze mną, bo w tym okresie będą organizowane obozy przez Grupa Bezspiny i #DASHRADE i Natural EPO #DASHRADE Racing Team. Zapraszam serdecznie.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X