Rozmowa

Ola Jędrzejewska i jej walka z upałem i kolką

Podczas rywalizacji kobiet PRO w LOTTO Challenge Gdańsk ukończyła wyścig na piątej pozycji. Na biegu Ola Jędrzejewska musiała walczyć nie tylko z upałem, ale też z kolką.

Jakie masz odczucia po niedzielnym starcie w Lotto Challenge Gdańsk, gdzie zajęłaś piąte miejsce open?
Moje odczucia są dość mieszane. Z jednej strony super, że byłam piąta i prawdopodobnie zdobyłam slota do Samorin, co jest świetną motywacją do dalszej pracy, a z drugiej wiem, że byłam przygotowana, żeby pokazać się z jeszcze lepszej strony. Trzeba jednak pamiętać, że triathlon to bardzo złożona dyscyplina, a w połączeniu z tak trudnymi warunkami pogodowymi, jakie panowały w niedzielę, można było się spodziewać różnych scenariuszy i podejść do tego z odrobiną pokory.

Czy osiągnięty czas oraz miejsce spełniły przedstartowe oczekiwania?
Szczerze mówiąc, to przed startem nie miałam założeń co do czasów, czy miejsc. Celem było nawiązanie walki z dziewczynami i sprawdzenie, na jakim jestem teraz poziomie po obozie w Livigno. Miałam przede wszystkim zawalczyć i pamiętać o tym, żeby niezależnie od tego, jak się ułoży rywalizacja, czerpać radość ze startu. 

Czy towarzyszyły Ci jakieś obawy przez tym startem np. związane ze zmęczeniem niedawnym obozem górskim?
Nie miałam takich obaw. Wiadomo, że różnie bywa po zjeździe z wysokości. Organizm różnie reaguje, ale pojechaliśmy tam właśnie po to, by to sprawdzić. Treningi, regeneracja i nasz powrót do Polski były dobrze zaplanowane, a ja ufam trenerowi w tej kwestii. Więc starałam się nie zaprzątać sobie tym głowy i pozytywnie nastawić się do startu. Na pewno nie wróciłam do Polski zmęczona zgrupowaniem, ale oczarowana miejscem, w którym mieliśmy okazję przebywać. 

Przepłynęłaś pierwszą część w 27:24. Jak się pływało?
W tym roku miałam już dość sporo okazji do treningów open water i jak na moje pływanie całkiem dobrze czuję się w wodzie. Lucy Hall i Sarissa de Vries od początku narzuciły wysokie tempo, a ja załapałam się do czteroosobowej grupy, w której pokonałam cały dystans. Cieszy mnie fakt, że nie musiałam płynąć sama, jak mi się wcześniej zdarzało, a prędkości nie były na tyle zawrotne, że etap kolarski rozpoczynałam bez wielkiej “bomby”. 

Jaki miałaś plan na rower?
Starać się popełnić jak najmniej błędów, być cały czas skupioną na dobrej jeździe i zejść na bieg z jak najmniejszą stratą.

Zobacz też rozmowę z Tomaszem Rudnikiem

Kiedy na biegu pojawił się problem z kolką?
Właściwie zdołałam przebiec tylko pierwszy kilometr w swoim tempie, który zawsze jest dość specyficzny ze względu na przestawienie się pracy mięśni i przyzwyczajeniu do innego ruchu. Później zamiast wdrożenia się w swoje założenia, zaczęły się schody.  

Czy musiałaś walczyć z kolką już do końca wyścigu?
Najgorsze było pierwsze 10 kilometrów, bo za każdym razem, kiedy próbowałam biec swoje, kolki wracały i właściwie co kilkaset metrów musiałam się zatrzymywać. Więc teraz trochę się śmieję, że to był bardziej marszobieg. Później było nieco lepiej, ale właściwie do końca odczuwałam dolegliwości. Niestety, nie zdołałam już wejść na większe prędkości.

Na którym odcinku trasy najbardziej odczuwałaś panujące upały?
Na rowerze nie było jeszcze najgorzej, bo mój chłopak bardzo mi pomógł, dbając o nawadnianie i woreczki z lodem na każdej pętli, ale już na biegu można było dość mocno odczuć temperaturę. Na szczęście organizator zadbał o strefy regeneracji, a wolontariusze wykonali świetną robotę, starając się byśmy mogli choć na chwilę się schłodzić i nawodnić. 

Jakimi sposobami starałaś się przetrwać te trudne warunki?
Miałam najlepszy support za co bardzo dziękuję wszystkim, którzy mi pomogli na trasie i wspierali dobrym słowem. Starałam się także zbytnio nie koncentrować na swoim średnim samopoczuciu i odnajdywać małe cele przez cały start. 

Czy na trasie przeszła myśl o zejściu z powodu tych upałów oraz problemów z kolką?
Nie ukrywam, że tak, dlatego za sukces tego startu uważam wygraną z głową i dotarcie do mety. Wiem, że to doświadczenie było trudne nie tylko dla mnie, ale także dla moich najbliższych, bo ciężko krzyczeć komuś “Dawaj”, czy “Gaz”, widząc, w jakim jest stanie (śmiech). Zawsze z niecierpliwością czekam na etap biegowy i tak było tym razem, ale trzeba być przygotowanym na wszystko. Wiem, że po takich przeżyciach jestem o krok do przodu w kwestii odporności na takie sytuacje i w tym sezonie będzie już tylko lepiej. 

Czy podczas wyścigu odczuwałaś jeszcze zmęczenie obozem w górach?
Myślę, że nie. Mogłam być lekko “zastała”, czy pospinana po długiej podróży, którą odbyliśmy w czwartek, ale dzięki dobrej regeneracji w ostatnim tygodniu nie czułam zmęczenia samymi treningami. 

Jakie masz spostrzeżenia po Lotto Challenge Gdańsk?
Bardzo się cieszę, że polski triathlon się rozwija w takim kierunku. Kiedy zaczynałam trenować kilkanaście lat temu, mieliśmy tylko kilka imprez w trakcie sezonu. Teraz co weekend odbywają się zawody w różnych częściach Polski, podczas których rywalizuje po kilkaset osób. Organizacja naszych zawodów zupełnie nie odbiega od zagranicznych standardów. Dzięki temu możemy u nas rywalizować z zawodnikami klasy europejskiej, czy nawet światowej, którzy bardzo pozytywnie wypowiadają się na temat wyścigów, infrastruktury lub kibiców.  

Jak oceniasz samą organizację zawodów?
Bardzo się cieszę, że powoli wychodzimy z “pandemicznych” realiów i wszystko wraca do normy. Organizatorzy dołożyli wszelkich starań, by startowało się nam jak najlepiej. Myślę, że to udało się w 100 procentach za co bardzo dziękuję! Zabezpieczenie tras, punkty odżywcze, czy cała otoczka zawodów sprawiały bardzo pozytywne wrażenie. Dlatego, jeśli będę miała taką okazję w przyszłym roku, chętnie wrócę do Gdańska! 

Jakie masz dalsze plany startowe oraz główne cele na ten sezon?
Po pierwszej edycji Kurzętnik Triathlon 4 lipca planujemy kolejny start na połówce w Suszu. Potem czeka mnie kolejne zgrupowanie i druga część sezonu. Jeśli chodzi o cele, to przede wszystkim chciałabym w jak najlepszym zdrowiu kontynuować dalsze przygotowania i potrafić wyciągać pozytywne wnioski z każdego startu. Jestem cierpliwa i wierzę w ciągły progres.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: Andrzej Gucwa

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X