Rozmowa

Cierpienie na trasie wyzwala w nim większą motywację

Jakub Sawiełajc wystartuje w mistrzostwach świata w Abu Dhabi. Zanim rozpoczął przygodę w triathlonie, trenował siatkówkę. Uwielbia sport i wyzwania z nim związane. Zarówno psychiczne i fizyczne. Nie ogranicza się, dlatego marzy o locie w kosmos i mistrzostwie świata w kategorii wiekowej na Hawajach. 

Wystartujesz w mistrzostwach świata w Abu Dhabi. Jak przebiegają przygotowania?
Październik to dla mnie był zawsze okres powrotu do treningów po roztrenowaniu. Pierwszy raz jestem w sytuacji, gdzie zaraz na początku przygotowań mam dużą i ważną imprezę. Dlatego spodziewam się większego niż zwykle wzrostu intensywności w krótkim czasie. Mimo wszystko, chcę zaprezentować się tam jak najlepiej. Więc zaciskam zęby i trenuję. Oczywiście jestem świadomy, że największa forma będzie dopiero w okresie letnim 2023. Ufam trenerowi i wiem, że przygotujemy najlepszą możliwą dyspozycję do dnia startu (26 listopada).

Czy to najważniejszy punkt sezonu?
Na pewno najbardziej spektakularny i będą się z nimi wiązały duże emocje. Mam za sobą roztrenowanie, a więc sezon 2021/2022 uważam za zakończony. Start w Abu Dhabi to pierwsze zawody sezonu 2022/2023, którego finał odbędzie się zapewne gdzieś w połowie września. Pomijając towarzyszące tej imprezie okoliczności, podchodzę do niej jak do każdego innego startu. Moje zaangażowanie i determinacja do osiągnięcia zadowalającego mnie wyniku będzie tam taka sama, jak na zawodach w Borównie, Gdyni, czy jak to mawiała moja pani od polskiego – Pcimiu Dolnym. Zwyczajnie uwielbiam rywalizację podczas wyścigu. Oczywiście, jeśli mam możliwość ścigać się z ludźmi z całego świata w tak niezwykłym miejscu, to pod tym względem, będzie to przeżycie jedyne w swoim rodzaju.

Z jakim nastawieniem staniesz na starcie mistrzowskiej imprezy?
Jak za każdym razem, kiedy staję na linii startu, czyli będąc pewnym własnych umiejętności wypracowanych  na treningu. Nie wiem do końca, czego się spodziewać po innych zawodnikach, ale skoro to mistrzostwa świata, to zapewne będzie ciasno i każdy będzie chciał pokazać, na co go stać. Ja, czy trener możemy mniej więcej oszacować, na jaki rezultat czasowy należy się nastawiać. Aczkolwiek biorę pod uwagę różne czynniki, niezależne ode mnie, które mogą na niego wpłynąć. Niewielka, ale jednak zmiana strefy czasowej, ale przede wszystkim inny klimat i pogoda. W Polsce pod koniec listopada będziemy mieli jakieś 3 stopnie, a tam 10 razy tyle. Będę pierwszy raz w takiej sytuacji, a do tego mam jeszcze wystartować. Mimo wszystko nie będę się na tym skupiał, a jedynie na mocnym pływaniu, rowerze, biegu i dobrych strefach zmian. Tutaj nic się nie zmienia.

Jak przebiegają przygotowania logistyczne do zawodów?
Na ten moment mam już bilety lotnicze i nocleg. Zatem najważniejsze tematy tej podróży odhaczone. Pierwszy raz będę leciał z rowerem. Poza tym pakowanie na zawody jak każde inne, a nawet łatwiej. Wynika to z faktu, że będzie tam bardzo ciepło. Długie rękawy i kurtki będą zbędne. Sam wyścig jest też stosunkowo krótki. Więc tego sprzętu będzie odpowiednio mniej niż w przypadku np. 1/2 IM.

Czy pojawiają się jakieś obawy związane ze startem?
Może obaw związanych z samym startem nie mam, ale znam historie osób, które leciały gdzieś na zawody, a ich rower nie docierał na miejsce. Chyba jedynie tego się obawiam. Jednakże mam nadzieję, że skoro mam loty bezpośrednie, to takie przygody mnie ominą. Poza tym, jakieś doświadczenie już mam. Więc raczej bez zamartwień podchodzę do samego startu jak i całego wyjazdu. Przede wszystkim chcę się nim cieszyć, więc nie będę się zastanawiał nad tym, co może nie wyjść, bo nie zawsze mam na to wpływ.

Kto z Tobą poleci na zawody?
Jest szansa, że do Abu Dhabi poleci ze mną mój trener. Na samej trasie zapewne wsparcie z zewnątrz będzie zabronione, jak to jest na tego typu imprezach. Wiadomo, jeśli chodzi o kilka sekund dopingu, czy informację o stratach czasowych, gdy będę przejeżdżał czy przebiegał obok, mogę na niego liczyć. Poza wsparciem na samej trasie, cieszę się, że być może będzie ze mną trener, który z pewnością pomoże np. z bagażami. Podczas gdy on przyjedzie z jednym plecakiem, jak na majowy weekend na mazurach, ja będę miał rower i całą resztę sprzętu. Ja startuję i wtedy już będę starał się wypoczywać, a jemu trochę siłowni nie zaszkodzi (śmiech). A jeśli przyjdzie mi jechać samemu, to też sobie jakoś poradzę. Mam już za sobą ekstremalną szkołę samotnego wyjazdu na zawody. Jak to mówią, jakoś to będzie.

Z jakimi oczekiwaniami pojedziesz w listopadzie do Abu Dhabi?
Spędzę tam kilka dni, więc oczywiście postaram się choć trochę poznać tamtejszej kultury i ogólnie przeżyć niesamowitą przygodę. Podczas pobytu w Abu Dhabi, będę chciał chłonąć atmosferę zarówno zawodów jak i całej reszty wokół nich. Niejednokrotnie przekonałem się, że dobrze spędzony czas na dzień, dwa przed zawodami, wpływa pozytywnie na przebieg startu. Jednakże, nie jest to wyjazd na wakacje i zamierzam przede wszystkim skupić się na dobrym, mocnym ściganiu. Pojadę tam z myślą, że samo uczestnictwo w MŚ nie do końca mnie zadowala.

Ilu czasu przewidujesz na aklimatyzację na miejscu zawodów?
Wylot z Polski mam zaplanowany na 23 listopada, czyli 3 dni przed zawodami. 24 i 25 listopada poświęcę na regenerację i pewnie 2 lub 3 treningi. Mimo wszystko to nie dużo, ale nie będę jedyny w takiej sytuacji. Na pewno klimat wpłynie na moje samopoczucie i możliwości sportowe. Jednak nie zamierzam się tym przejmować i zrobię co się da.

Czy to będzie dla Ciebie debiut na imprezie mistrzowskiej rangi?
Mam za sobą start w mistrzostwach Europy w Olsztynie, w maju tego roku. Był to wtedy dla mnie pierwszy start triathlonowy minionego sezonu. A więc od razu z grubej rury. Na pewno plusem jest to, że mam już chociaż minimalne doświadczenie w starcie tej rangi. Nawiązując do pytania o moje nastawienie, z pewnością start w Olsztynie pozwoli mi z nieco większym spokojem podejść do startu w Abu Dhabi.

Jak znalazłeś się w triathlonie?
W 2016 roku, w sierpniu, wybrałem się na start 1/2 IM w Borównie. Startował wtedy mój sąsiad zza płotu i poszliśmy mu kibicować. Pamiętam, że lało i było zimno, więc atmosfera, wydawałoby się średnio zachęcająca do startu. Mimo to spodobało mi się i już kilka tygodni później wsiadłem na pierwszy rower szosowy.

Jak wyglądały początki?
Na pewno na starcie miałem nieco łatwiej ze względu na to, że wtedy już od 7 lat trenowałem siatkówkę. Mimo to musiałem nauczyć się wielu rzeczy. Było to przede wszystkim bieganie. Wcześniej, gdy sporadycznie szedłem pobiegać, chcąc nieco urozmaicić treningi siatkarskie, po prostu biegłem przed siebie. Nie miałem pojęcia o tym, jak trening biegowy powinien wyglądać. Więc z końcem września, gdy dołączyłem do niewielkiej grupy biegowej, zacząłem uczyć się wszystkiego od podstaw. Cieszę się, że od początku mojej przygody z triathlonem, miałem obok siebie osoby, które wprowadzały mnie w ten sport. Szczególnie dwóm z nich, należą się ogromne podziękowania za każdą pomoc i dobrą radę. Pięć lat temu nie wiedziałem, na czym to wszystko polega i to właśnie oni uczyli mnie stawiać pierwsze kroki w triathlonie. Każdy mniejszy lub większy sukces, który dzisiaj odnoszę, to po części ich zasługa.  

Jak było w debiucie?
Był to pierwszy weekend maja 2017 roku. Wystartowałem wtedy na dystansie 1/8 IM w Lubaszu. Byłem bardzo podekscytowany i zestresowany. Piankę w pełni ubrałem już w strefie zmian. Pamiętam, że woda była okropnie zimna, chyba podobnie jak w tym roku na ME w Olsztynie, czyli jakieś 12 stopni. Mimo to osiągnąłem całkiem przyzwoity czas pływania, dzięki któremu byłem 9 OPEN po etapie pływackim. Dalej już nie było tak kolorowo, aczkolwiek, ogólnie rzecz biorąc, bawiłem się świetnie. Strefy zmian to całkowity chaos i piknik, szczególnie w T1. Na metę wpadłem z czasem 1:26:49 i 39 miejscem. Będę to pamiętać do końca życia.

Z czym na początku miałeś najwięcej problemów?
Chyba była to wytrzymałość na bieganiu. Po pływaniu zazwyczaj byłem dosyć wysoko. Na drugim starcie na dystansie 1/2 IM w 2018 roku, z wody wyszedłem na drugiej pozycji, a z T1 chyba nawet wybiegłem pierwszy. Niestety, potem na rowerze coraz bardziej opadałem z sił i wyprzedzali mnie kolejni zawodnicy. Jednak najgorszy był bieg, zwłaszcza tak długi jak na 1/2 IM. Wtedy półmaraton zajął mi nieco ponad 2h i wydaje mi się, że było więcej chodzenia niż biegania. Dzisiaj wygląda to inaczej, bo np. w tym roku w Borównie na 1/2 IM, spacerowałem jedynie w strefach z wodą.

Co zafascynowało Cię w triathlonie?
To było wtedy, gdy poszedłem kibicować na starcie w Borównie w 2016 roku. Kiedy zobaczyłem, jak to wygląda, jaka atmosfera towarzyszy imprezie triathlonowej, pomyślałem, że też chciałbym tego spróbować. Oczywiście nie tylko klimat startu triathlonowego mnie przyciągnął. Jako, że miałem już wtedy za sobą kilka dobrych lat w sporcie, szukałem kolejnych wyzwań. Triathlon wydał się być odpowiedni do sprawdzenia własnych możliwości fizycznych i psychicznych.

Który start był najtrudniejszy do tej pory?
Chyba był to start na Wataha Bieszczady Extreme Triathlon na dystansie 1/2 IM. Samo dotarcie na start z Bydgoszczy było wyzwaniem. Przede wszystkim dlatego, że jechałem tam sam. Czyli pociąg i łapanie się z innymi startującymi bliżej miejsca docelowego. Sam dystans pokonałem w nieco poniżej siedem godzin, także był to mój najdłuższy wyścig, jak do tej pory. Był dozwolony suport, który mieli inni zawodnicy, a ja nie. Ostatecznie zająłem 3 miejsce, co w pełni rekompensowało trudy podróży i innej logistyki. Po dotarciu na metę, na szczycie góry Smerek, opisałem trenerowi start jednym słowem – cierpienie. Były to trudne, ale piękne zawody. Dlatego wracam tam za rok.

Jak łączysz na co dzień treningi z innymi obowiązkami?
Myślę, że mam już w tym pewne doświadczenie, z uwagi na przeszłość siatkarską. Obecnie jestem kilka dni przed obroną pracy inżynierskiej, także po zakończonym sezonie, musiałem skupić się także na tym temacie, co by do Abu Dhabi lecieć ze spokojną głową. W tych cięższych chwilach, gdzie dochodzi więcej obowiązków w szkole, czy gdy pracowałem jako ratownik od rana do wieczora, powtarzam sobie, że „dobra, luz, ogarniesz to”. No i ogarniam. Osobiście uważam, że jak ktoś ma jakiś cel, chce być lepszy i lubi to co robi, to zwykłe obowiązki typu szkoła czy praca przez 8h, nie są przeszkodą.

Ile czasu w ciągu tygodnia poświęcasz na treningi?
Zwykle jest to od 8 do 12h w tygodniu, w zależności od okresu przygotowawczego i zbliżających się startów.

W czym odnajdujesz motywację do dalszych treningów i startów?
Jest to chęć osiągania lepszych rezultatów na mecie pod względem czasowym i wysokich miejsc w klasyfikacji generalnej. Po za tym ogólnie uprawianie sportu sprawia mi dużo przyjemności. Wiadomo, nie zawsze jest lekko, łatwo i przyjemnie, ale jednak, biorąc pod uwagę całokształt, robię to, bo to lubię i jest to mój styl życia, a nie przymus.

Pod czyim okiem trenujesz?
Od ponad roku trenuję u trenera Tomasza Marcinka w TM Iron Team.

Jak układa się dotychczasowa współpraca?
Ktoś może uzna, że się powtarzam, ale w tym przypadku z chęcią to zrobię. Podjęcie współpracy z Tomkiem to była najlepsza decyzja w mojej dotychczasowej przygodzie z triathlonem. Dzięki jego pomocy, mogę rywalizować nie tylko o podium w kategorii wiekowej, ale także OPEN. Jestem typem tzw. zadaniowca i działamy tak, że trener wysyła plan treningowy, a ja go realizuję. Proste i skuteczne.

Jakie masz marzenia związane z triathlonem?
Marzenie mam, żeby polecieć w kosmos. Za to celem jest kwalifikacja i start na MŚ na pełnym dystansie na Hawajach. Ale jeśli mam przypisać jakieś marzenie do triathlonu, to… hmm… co się będę ograniczał – mistrzostwo świata w kategorii wiekowej na dystansie IM!

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X