Rozmowa

Lechowicz: Powalczę o dwa złote medale na mistrzostwach świata

W Ironman 70.3 Dubaj Anna Lechowicz wygrała w kategorii wiekowej i zdobyła slota na mistrzostwa. Plan wykonała w stu procentach i już myśli o dalszych przygotowaniach do startu w Utah i w Kona, gdzie chce wygrać.

Jak wrażenia po Ironman 70.3 Dubaj?
Zawody dobrze przygotowane. Duża strefa zmian. Przed pływaniem byliśmy rozstawieni z zachowaniem odpowiedniej odległości i wpuszczani do wody po kolei, co pięć sekund.

A jak Twoje pływanie, którego się obawiałaś?
Moje pływanie? (śmiech), no cóż nie jestem pływaczką. To moja najsłabsza dyscyplina i przez to przegrałam pierwsze miejsce open. Dziewczyna, która była przede mną popłynęła 26 minut, a ja osiem minut dłużej. Płynęło mi się dobrze, spokojnie. Wzięłam sobie do serca radę Tomka Kowalskiego, którą usłyszałam w podcaście i się nie zażynałam, aby mieć siły na rower i bieganie. Oszczędzałam nogi i nie zakwasiłam się. Wydawało mi się, że pływanie trwa wieczność. Tak jak w Meksyku cztery kilometry zleciały mi szybko, to tutaj dłużyło się niemiłosiernie. Jeszcze po nawrotce w połowie dystansu zgubiłam czepek. Na szczęście nie było w wodzie tłoku. Za to wybiegnięcie do strefy T1 było długi, w wodzie, która byłam w tym miejscu płytka, a następnie po plaży.

To czas na rower?
Trasa kolarska, byłam zdziwiona nie była wcale taka płaska. Podjazdy na wiaduktu zmuszały nie tylko mnie do podniesienia się z lemondki. Pierwszą cześć trasy jechaliśmy pod wiatr, co widać było na „trackerze”. Założyłam na te zawody dysk i się zastanawiałam czy to była dobra decyzja. To nie było lekkie pedałowanie, chwilami jechałam zaledwie 30 kilometrów na godzinę.

Strefy odżywcze na rowerze dobrze przygotowane, ale trochę ubogie. Szkoda mi było kobiet, które podawały wodę „na bufetach”, bo wielu zawodników jechało na dużej prędkości i nie zdążyło złapać butelki. Kobiety miały poobijane ręce, plastyk walał się po ziemi i trzeba było uważać. Po nawrotce z wiatrem, sędziowie na motocyklach pilnowali, aby nikt nie draftował. Na 70 kilometrze trójka zawodników podjechała do mnie. Blokowali mnie kiedy chciałam ich wyprzedzić, bo nie chciałam jechać im na kole. Cała trójka dostała karę. Na całej trasie nie widziałam, aby ktoś draftował. Sędziowie naprawdę tego pilnowali.

A co powiesz o bieganiu?
Dla mnie na bieganiu było za mało punktów odżywczych, ale jak pytałam inne osoby, to mówili, że było ok. Porównuję to z Meksykiem, gdzie bufety dobrze wyposażone były co półtora kilometra. W Dubaju według mnie było skromnie. Gdybym miała tutaj biec na pełnym dystansie, to obawiam się, że po półmaratonie moja przygoda by się skończyła. Podczas tych zawodów czułam miejscami, że chce mi się pić. Nie potrafię biegać z butelką i może stąd mój problem, bo niektórzy brali po dwie butelki i z nimi biegli. To może jest rozwiązanie, ale ja tak nie potrafię. Ten etap rywalizacji odbywał się w otwartym ruchu i chwilami trzeba było wymijać przechodniów lub osoby z wózkami. Nie pobiegłam na „maksa”. Już po rowerze wiedziałam, że jestem pierwsza w kategorii wiekowej i nie musiałam się żyłować. Kontrolowała od początku do końca swój stan. Bardzo dobrze mi się biegło, a od 15 kilometra przyspieszyłam, zgodnie z planem, aby sprawdzić w jakiej jestem formie.

Co dalej?
Lecimy dalej. Plan jest prosty. Slota do Utah biorę. Rozmawiałam po starcie z trenerem i będziemy walczyć o dwa złote medale na mistrzostwach świata (Ironman 70.3 Utah i Ironman Kona – dop. red.). Nie wiem ile się uda z tego zrealizować, ale plany są bardzo ambitne.


Jak się czujesz po starcie w Dubaju?
Start uważam, za bardzo udany, kontrolowany. Pokazał mi, że już jestem w dobrej formie i na dobrej drodze, aby gonić marzenia. Gratuluję wszystkim ich startów. Upał dawał się we znaki. Brakowało na trasie lodu. Zawody udane. Pierwszy raz startowałam w marcu i uważam, to za bardzo dobrą decyzję. Przez całą zimę ciężko trenuję i w lutym, marcu już mi chwilami brakowało motywacji, tym bardziej, że do sezonu daleko. Teraz sprawdziłam formę, wystartowałam i to mi dało motywacyjnego kopa do dalszej ciężkiej pracy. Cieszę się także, że widać efekty pracy na rowerze, bo zimą zwracaliśmy z trenerem na to dużą uwagę, a ja do tej pory nie czułam się w tej dyscyplinie najlepiej. Mocna czułam się tylko na bieganiu, ale to pewnie dzięki karbonowym butom od New Balanca (śmiech). Już nie raz się zastanawiałam po dobry biegu, czy to ja jestem taka mocna, czy to te buty robią taką robotę (śmiech).

Wspomnienie Helgi z Dubaju. Galeria

Marcin Dybuk
foto materiały prywatne Ania Lechowicz

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

1 komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X