Rozmowa

Receptą na sukcesy Łukasza jest żona

Łukasz Jegliński złamał 9h we Włoszech, zajmując czwarte miejsce open. Jego trener Wojciech Łachut nie ukrywa zadowolenia z postawy zawodnika.

Który to był start Łukasza na pełnym dystansie w tym sezonie pod szyldem Ironman?
Ironman Italy Emilia Romagna to drugi start Łukasza z serii IM w tym sezonie. Pierwszy miał  odbyć się w Hiszpanii na początku sezonu. To tam miał być szczyt formy i walka o slota na Hawaje. Niestety odwołano zawody. Trzeba było pokombinować, żeby starczyło formy na wyścig w Gdyni. Na szczęście Łukasz był na liście startowej. Tam miał treningowo polecieć pływanie+rower. Po odwołaniu Hiszpanii całe siły poszły na Gdynię, gdzie mój zawodnik pokazał klasę i na trudnej trasie wykręcił czas 9:04:21, co dało trzecie miejsce w kategorii 30-34 lat i czwarte open! Łukasz odebrał slota na mistrzostwa świata, które miały się odbyć tego roku w październiku na Hawajach.

We Włoszech Łukasz miał walczyć o slota na Hawaje na przyszły rok. Właśnie na te Hawaje miał być prawdziwy gaz . Tegoroczny występ to tylko wycieczka i rekonesans, przynajmniej tak mnie zapewniał Łukasz, przedstawiając mi plany startowe na 2021, które były najeżone Ironmanami. Umówiliśmy się, że biorę odpowiedzialność za wynik sportowy tylko za pierwszego Ironmana. Pierwszy raz  przerabialiśmy dwa tak wymagające starty w tak krótkim odstępie czasu.

Jaki to był wysiłek dla zawodnika?
Powiem szczerze, że to spore wyzwanie dla mnie i mojego zawodnika. Łukasz trenuje naprawdę niewiele. Czasem wpadają tygodnie, gdzie może zrobić raptem dwa treningi. Odpowiedzialna praca i dwójka szkrabów, w których Łukasz jest rozkochany na amen, zawsze stoją na pierwszym miejscu. Jak odbudować organizm i utrzymać wytrzymałość w tak krótkim czasie? Przede wszystkim postawiliśmy na regenerację i ciągły kontakt, dobierając obciążenia z dnia na dzień.

Czy miałeś jakieś obawy przed tymi zawodami?
Bardzo się bałem o ten start. Do Cervii Łukasz poleciał z żoną i dwójką dzieci tydzień  wcześniej. Rodzice z rowerami pojechali busem.  Ja dotarłem do Włoch w czwartek. Na pomysł wylotu wpadłem we wtorek (śmiech). Jako trener i były zawodnik zauważyłem, że najwięcej frajdy dają mi właśnie zawody na żywo w wykonaniu moich podopiecznych. To jest lepsze niż samo startowanie, co jest swego rodzaju największym dla mnie zaskoczeniem w tej pracy. Chciałem tam być, bo oglądanie Łukasza na żywo, jak jest w formie, dostarcza mi niesamowitych emocji. Do tego w razie czego mogłem pomóc Łukaszowi w razie porażki.

Jak oceniasz sam start?
To był jego fantastyczny wyścig. Znam go już ponad 10 lat. Ścigałem się kiedyś z Łukaszem.  Spędzał mi niemal sen z powiek. Kojarzyłem go jako bardzo mocnego kolarza i gościa, który nigdy nie odpuszcza. Jakoś na przełomie 2015/16 otworzyłem Twister Team. Łukasz był pierwszym zawodnikiem, który zgłosił się do mnie. Czy to nie piękna historia? Mimo to gość mnie zaskakuje cały czas. Jego potencjał jest niesamowity. We Włoszech zrobił wynik 8:55:01!! Dało mu to czwarte miejsce open i wygraną w kategorii 30-34!!

Jak oceniasz jego pływanie?
Pływanie poszło sprawnie, zgodnie z przewidywaniami, czyli 1:04. Czołówka wystrzeliła z wody po około 50 minutach. Po pływaniu około 160 miejsce. Nie raz się przekonałem, że na tym dystansie trzeba poczekać czasem do 35km biegu, bo to tam robi się najciekawiej. Wtedy liderzy potrafią stracić prowadzenie, a nawet zejść z trasy.

Jak Łukasz sprawował się na rowerze?
Po rowerze Łukasz był już 10 open i pierwszy w kategorii. Trasa rowerowa to około 10 kilometrowy dojazd do pętli, którą trzeba było przejechać dwa razy. Dwukrotnie trzeba było  zmierzyć się z bardzo sztywnym trzykilometrowym podjazdem. Na bufetach trzeba było się zatrzymać i samemu nalać sobie izo. Tym bardziej wynik 4:39:03 powinien budzić respekt.

A bieg?
Na biegu Łukasz ostatecznie rozwiał moje obawy. Pobiegł 3:02:56 i dosłownie na ostatniej pętli przesunął się z szóstego miejsca na czwarte open. Tracił jedynie 90 sekund do podium. To akurat tyle, ile kosztowała Łukasza niespodziewana wizyta w ToyToy-u . Ostatnie 10km skubany przebiegł prawie tak szybko jak pierwszą dychę!! Jestem przekonany, że Łukasz się dopiero rozkręca! Warto mu kibicować, bo to nie tylko niesamowity zawodnik, ale przede wszystkim wspaniały człowiek. No i na koniec wiadomo, nie było wyników, żeby nie wsparcie żony Łukasza. Anita jesteś wielka!! Łukasz na szczęście nie pozostaje jej dłużny. I to jest proszę Państwa recepta na wyniki w triathlonie.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X