Bieg, rower, lód – Michał Stopa i jego droga do sportowych marzeń

Triathlon to dla niego więcej niż hobby. To styl życia, który łączy z pracą i hokejem. O brzuszku, który zmotywował, i o marzeniu, które coraz wyraźniej się rysuje – opowiada w wywiadzie.
W jakim nastroju wyjeżdżałeś z ostatnich MP w duathlonie w Czempiniu, gdzie startując na dystansie średnim, wygrałeś kategorię wiekową?
Plan minimum w Czempiniu został wykonany, ale wyjeżdżałem, czując, że mogłem zrobić zdecydowanie więcej. Pierwsze dwa kilometry, które rozpocząłem zbyt optymistycznie z główna grupą, ustawiły mój wyścig. Niestety to było zbyt mocne tempo. Do końca wyścigu nie udało mi się już wrócić na swoje standardowe obroty. Cieszę się że pomimo “bomby” zaraz na starcie powalczyłem do samego końca. Wygrana w kategorii jest jakąś minimalną osłodą błędu taktycznego w trakcie wyścigu. Chociaż nie wiem, czy bardziej z wygrania kategorii nie cieszy mnie pyra z gzikiem w strefie finiszera.
Jakie wnioski wyciągnąłeś z tego wyścigu z myślą o dalszym przebiegu sezonu?
Zdecydowanie cieszy mnie bardziej 8 miejsce open w świetnej stawce zawodników. Myślę, że odpowiednim byłoby nazwanie zwycięzców kategorii (nie)Mistrzami Polski w duathlonie na dystansie średnim- tytułując zwycięzców kategorii Mistrzami Polski, odbieramy trochę splendoru Jackowi Krawczykowi, który tego dnia był numerem 1 tych zawodów. Z mojego punktu widzenia- najgorsze nie były warunki pogodowe, które mocno zaskoczyły nas na trasie kolarskiej, a walka z samym sobą o to, żeby wrócić do rywalizacji. Dopiero w połowie wyścigu jak w miarę zacząłem się rozpędzać i wyprzedzać innych zawodników, zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę każdy na trasie cierpi, nie jestem w tym osamotniony.
Kiedy można ponownie spodziewać się Ciebie na starcie?
Wystartuję w Mistrzostwach Polski w Sierakowie, gdzie standardowo pojawi się całą polska tri śmietanka.
-
Zobacz też: Triathlon sposobem na monotonność
Jakie postawiłeś sobie cele na sezon?
Klasycznie startem numer 1, pierwszej części sezonu będzie dla mnie 1/2IM w Bydgoszczy. Jest to dla mnie zawsze bardzo sentymentalny powrót. Tam zacząłem przygodę z triathlonem w 2021 roku, startując na 1/8IM. Klasycznie jak dla większości nowicjuszy problemem było pływanie. Pamiętam, że przed tymi zawodami spędziłem kilka godzin na basenie z trenerem, który starał się wytłumaczyć mi, o co chodzi w pływaniu.
Jak rozpoczęła się Twoja triathlonowa przygoda?
Pochodzę z Tychów, czyli z hokejowego miasta. Z racji tego, że wychowywałem się na osiedlu obok lodowiska, w ramach lekcji wf mieliśmy zajęcia nauki jazdy na łyżwach. Później trafiłem do klasy sportowej o profilu hokejowych i tak trwałem w tym sporcie do studiów. Niestety nie udało mi się nigdy sprofesjonalizować oprócz braku, tego słowa nie lubię, „talentu” zabrakło przede wszystkim tego, co dopiero w dorosłym życiu jest ze mną na dobre i na złe, czyli systematyki i zaangażowania. Szkoda, bo to było coś, o czym marzyłem jako dziecko.
Co było później?
Po zakończeniu przygody z hokejem spędziłem kolejne 10 lat na studiach, imprezowaniu, pracy i innych mniej zdrowych aktywnościach. Z racji tego, że brzuszek rósł z miesiąca na miesiąc, postanowiłem coś z tym zrobić. Najpierw wróciłem do hokeja i do dziś, chociaż już rzadziej niż kiedyś, gram w drużynie amatorskiej Wolves Tychy. Z tym jest też związana ciekawa historia sprzed kilku tygodni. Startowałem w ME w duathlonie w Rumi, a moja drużyna w tym samym czasie startowała w Mistrzostwach Polski amatorów w hokeju na lodzie w Gdańsku. Start zawodów miałem o 8:30, szybki przepak na lodowisko i o 12:45 grałem z chłopakami ćwierćfinał na Hali Olivia w Gdańsku. Finalnie zdobyliśmy brązowy medal. W międzyczasie w ramach pracy nad moim rosnącym brzuszkiem biegałem. Dobrych kilka lat po górach, trochę płaskich startów. Nawet wpadło kilka ultra z nienajgorszymi wynikami. Wchodziłem do świata triathlonu z naprawdę solidnym (jak na amatora) bieganiem (maraton w 2:39). To było mega miłe uczucie, kiedy na startach triathlonowych na biegu udawało mi się czasami zyskiwać 200 pozycji.
Jak wygląda Twój standardowy tydzień pod względem częstotliwości treningów z uwzględnieniem regeneracji?
Tydzień treningowy aktualnie oscyluje w granicach 14-16h. Nad wszystkim czuwa mój trener Jacek Tyczyński. Całkowicie mu ufam, że wie, co robi. Nie mam złotej zasady co do regeneracji. Chyba najlepsza jest absolutna klasyka – dobrze spać, zdrowo jeść, nie stresować się, ograniczyć używki oraz dużo uśmiechać.
Czym zajmujesz się poza sportem?
Na to pytanie odpowiadam zawsze tak: Żyję wymarzonym życiem. Moje życie zawodowe poukładałem w taki sposób, żebym mógł spełnić marzenie z dzieciństwa o życiu sportowca. Oczywiście poziom, który prezentuję, mam nadzieję delikatnie urośnie, nie będzie niczym, co zwojuje świat czy nawet regionalne podwórko. Mimo to praca, którą w to wkładam i proces treningowy, przez który przechodzę, jest kwintesencją dobrze spędzonego czasu.
Jakie masz marzenia/cele długoterminowe związane z triathlonem?
Chciałbym, żeby proces treningowy sprawiał mi tyle radości, co teraz przez jak najdłuższy czas. Jednocześnie złamanie 4h na ½ byłoby super opcją, plus slot na Konę też chętnie przytulę.
Rozmawiał: Przemysław Schenk
fot. materiały prasowe