Rozmowa

Bartek Matusiewicz: Chcę pokonać Ironmana

Bartek Matusiewicz jest sportowcem z zespołem Downa. Zadebiutował w triathlonie podczas ETS Olsztyn. Razem z ojcem Jarkiem oraz Radkiem Bedyńskim opowiadają m.in. o planach i ambicjach. 

Radku jak wrażenia po wspólnym starcie z Bartkiem podczas ETS Olsztyn?
Radosław Bedyński: Przede wszystkim odczuwam takie pozytywnie rozczarowanie. Bartek wykazał się ogromnym zaangażowaniem, silną głową oraz wytrzymałością. Przed zawodami mieliśmy wiele ustaleń. Nie byłem pewny, czy on to wszystko zapamięta. W praktyce wykonał to znakomicie. Muszę oficjalnie pochwalić Bartka za zrealizowanie wszystkiego w 100 procentach. Można tylko chwalić (śmiech).

Czy cały wspólny start przebiegał zgodnie z planem?
RB: W trakcie pływania mieliśmy problemy z okularkami. W połowie drogi do pierwszej bojki Bartek zatrzymał się w wodzie i powiedział, że nie widzi tej bojki, bo ma całkowicie zaparowane okularki. Przed zawodami użyłem specjalnego płynu do tych okularków, dzięki któremu wszystko miało być dobrze. W praktyce po pierwszych kilkudziesięciu metrach pływania Bartek powiedział, że nic nie widzi. Dlatego musieliśmy zatrzymać się w wodzie, co nie jest proste i wyczyścić okularki. Bartek fajnie pływa na basenie, gdzie tafla wody jest płaska. Jezioro jednak rzadko jest bez fal. Podczas pływania zauważyłem, że ta fala sprawia mu trochę problemu. Na rowerze byliśmy zaskoczeni, bo osiągnęliśmy wyższą średnią prędkość od przedstartowych założeń. Wcześniej robiliśmy na tej trasie treningi z pomiarami, więc spodziewaliśmy się, w jakim czasie jesteśmy w stanie to pokonać. W trakcie zawodów już pierwszą pętlę pojechaliśmy sporo szybciej.
Jarek Matusiewicz: Był jeszcze jeden wypadek przy starcie rowerowym. Bartek ruszył i prawie się przewrócił, bo wjechałby w kibica, a nim byłem ja (śmiech). Pomogłem mu się podnieść i ruszyć. To był chyba jedyny taki trudny moment. Choć trzeba zaznaczyć, że Bartek jeździ na kolarce dopiero od 1,5 miesiąca. Wcześniej jeździł na rowerze ze zwykłą kierownicą no i na trenażerze.

Radku w jakich okolicznościach poznałeś Bartka i postanowiliście wspólnie wystartować?
JM
: Może ja odpowiem. Znamy się z Radkiem od ponad 20 lat. Spotykaliśmy się w zawodowych i prywatnych okolicznościach. Wiedziałem, że Bartek chce zrobić triathlon. Na jednym ze spotkań towarzyskich powiedziałem, że zrobiłbym to z nim, ale on mi ucieknie w wodzie i nie dam rady. Wtedy Radek powiedział, że pomoże. Zgodziłem się, bo stwierdziłem, że to dobry pomysł by Radek, który ukończył pełny dystans Ironmanna, wsparł Bartka w jego debiucie.

Bartku, jak czułeś się podczas triathlonowego debiutu?
Bartek Matusiewicz:
Czułem się dobrze i wcale nie byłem zmęczony.
JM: Możemy to potwierdzić. Kiedy wbiegał na metę, to miał jeszcze spory zapas sił.

Jak przeżywałeś start syna?
JM:
Najbardziej przeżyłem sam początek. Bartek miał indywidualny start. Wystartował 1,5 minuty później od wszystkich. Organizatorzy chcieli dać mu komfort niepłynięcia w tzw. pralce. Spiker ładnie przedstawił Bartka, odliczał czas. Na 20 sekund przed startem poprosił kibiców odliczanie brawami. Stałem wśród kibiców. Byłem wzruszony. Ludzie zaczęli to komentować. Pytali się, dlaczego on ma oddzielny start. Wzajemnie się informowali, że ma zespół Downa itd. Nie mieli pojęcia, że tych słów słucha ojciec.

Te pozytywne komentarze, emocje, których się nasłuchałem, ale i Bartka postawa, pełna koncentracja, spowodowały, że poleciała łezka. Najgorszym przeżyciem dla mnie było to, że go „oddałem”, powierzyłem Radkowi.

To nie jest kwestia zaufania. Po prostu nie miałem już na nic wpływu. To Radek miał go pilnować w wodzie, na rowerze i biegu. Przekazałem jedynie mu wiele rad m.in.: w zakresie komunikacji z Bartkiem. To powierzenie syna nie było dla mnie łatwe. Największe emocje nie były na mecie, ale na starcie, kiedy wbiegał do wody.
RB: A ja czułem tę presję „powierzenia”. Przyjaciel oddał mi syna, którego miałem przeprowadzić przez pływanie w jeziorze i potem jeszcze rower i bieg.

Zobacz też rozmowę z Martą Dzieciątkowską

Jak wyglądały przygotowania logistyczne startu Bartka?
JM:
Dam większą perspektywę. Bartek jest pływakiem. Zaczynał od rehabilitacji, potem zajęcia rehabilitacyjne zmieniły się w treningi,  a teraz startuje na różnych zawodach. Z powodu pandemii nie pojechał na igrzyska światowe osób z zespołem Downa w Turcji. W tym roku w październiku jedzie na igrzyska europejskie osób z zespołem Downa do Ferrary we Włoszech. Kiedy pojawił się lockdown, to trenerzy w klubie Bartka wpadli na pomysł treningów online. M.in.: trenowanie techniki pływackiej na sucho, treningi ogólnorozwojowe, rowerowe. Kupiliśmy zatem trenażer. Powiem, że to był szatański pomysł. Trudno powiedzieć, czy to się sprawdziło, czy naprawdę poprawili technikę, ale ważne, że nie ustali w trenowaniu. Od zawsze rodzinnie trochę truchtaliśmy. W tym okresie również. Były tez treningi na orbitreku. Pojawił się pomysł triathlonu, więc zaczęliśmy j trenować bardzie kierunkowo. Najmniej było basenu. Nawet gdy już były otwarte unikaliśmy miejsc zatłoczonych. Dopiero w lutym tego roku zrobiliśmy Bartkowi licencję PZTri by mógł korzystać z basenów, kiedy były zamknięte. Tutaj pojawia się też wątek Radka, który zaczął go zabierać na treningi grupowe Kuźni Triathlonu. Spodobało się Bartkowi, bo on lubi być czuć, że jest dorosły. Traktowali go tam jako jednego z członków grupy. Pływa na równi z innymi zawodnikami. Pierwszy raz sprawdziliśmy go w triathlonie na Indoorze w Piasecznie. Przez przypadek to wypadło w Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa. Organizatorzy zachowali się wspaniale. Zaapelowali do zawodników, aby założyli dwie różne skarpetki. Bartek był witany owacjami przez innych uczestników w wodzie. Więc miał przetarcie w krótkim triathlonie pod dachem. Największym wyzwaniem był rower, bo czekało go przejście z trenażera na kolarkę. Typowe treningi triathlonowe trwały u niego przez ostatnie trzy tygodnie np. zakładki, strefy zmian, czy open water.
RB: Nasze pierwsze wspólne treningi kolarskie miały miejsce w kwietniu. Zaczynaliśmy od podstaw – zwłaszcza sposobów komunikowania się. Przykładowo musiałem obserwować Bartka i podpowiadać mu zmianę przerzutki we właściwym momencie.

Kilka miesięcy temu ogłoszono, że Bartek wystartuje podczas Citi Handlowy 5150 Warsaw. Zawody jednak przełożono. Już wiadomo, czy to Radek będzie jemu towarzyszyć podczas tego startu?
JM
: Widzieliśmy wcześniej komunikaty o odwołaniu tych zawodów. Dlatego skoncentrowaliśmy się na tym olsztyńskim sprincie. Wiemy, po starcie w Olsztynie, że przynajmniej w tym roku nie zdecydujemy się na dłuższy dystans. Wystartujemy na tym samym dystansie 7 sierpnia w Gdyni oraz 29 sierpnia w paratriathlonie w Białymstoku. Więc w tym roku będą trzy starty w sprincie.
RB: Może uchylimy rąbka tajemnicy, że w kolejnym starcie Bartka na trasie będzie mu towarzyszyć Jarek.

JM: Zdecydowałem, że w Gdyni to ja podejmę wyzwanie. Najwyżej Bartek trochę zwolni w wodzie. To będzie mój triathlonowy debiut.  

Zajrzy do rozmowy z Grzegorzem Perzyńskim

Bartek wywodzi się z pływania, gdzie osiąga duże sukcesy. Jak zaczęła się jego przygoda ze sportem?
JM: To zaczęło się od rehabilitacji, ponieważ Bartek ma poważną wadę kręgosłupa. Wtedy mieszkaliśmy w Olsztynie – tam gdzie Bartek zadebiutował. Trenerka, która miała go rehabilitować, zauważyła jego potencjał i go rozwijała. Potem przeprowadziliśmy się do Warszawy. Wybraliśmy szkołę, w które odbywały się zajęcia pływackie, gdzie można było rozwijać ten talent. A potem spotkaliśmy na naszej drodze ludzi, którzy chcieli i pomogli Bartkowi osiągnąć dzisiejszy poziom.  Bartek od pół roku, odkąd skończył szkołę jest rencistą. Uczęszcza na warsztaty terapii zajęciowej, ale sport jest dla niego wszystkim – pasją i sposobem na życie.
RB: Opowiem o jednym incydencie, który trochę nas ukierunkował w stronę triathlonu. Kiedy startowałem w Gdyni na 1/2IM, to Bartek mi kibicował. Poszedłem z Bartkiem popływać na basenie hotelowym. Ledwo udawało mi się go wyprzedzić. Wtedy mu powiedziałem, że świetnie pływa i powinien rozważyć start w triathlonie. Ta myśl utkwiła nam w głowie, że Bartek faktycznie mógłby wystartować w tri. To było bodajże cztery lata temu.
JM: Bartek był nieporadnym oraz niesportowym dzieckiem z kanciastymi ruchami. Teraz widzimy jak zgrabnie pływa, jeździ na rowerze i robi wiele innych rzeczy. Jedzie na m.in.: Światowe Igrzyska Olimpiad Specjalnych w narciarstwie zjazdowym. Kiedy widzimy, że coś mu sprawia radość, to wspieramy go w tym.

W zeszłym roku Chris Nitic jako pierwszy zawodnik na świecie z zespołem Downa ukończył Ironmana. Czy on był też dla Was taką inspiracja w tych działach związanych z triathlonem?
JM:
To zdarzyło się obok. Oczywiście, że takie rzeczy inspirują. Nitic zrobił coś wielkiego, pokonał Ironmana. To jest nieosiągalne dla wielu ludzi.

Jaka jest rola mamy w życiu sportowym Bartka?
JM:
Niezwykle istotna. Rola menadżera tego sportowca to niemal etat: planowanie treningów i pogodzenie ich ze wszystkimi innymi aktywnościami, ale i życiem codziennym, dbanie o całą logistykę, badania lekarskie itd. Gdybyśmy to mieli robić, łącząc z pracą, to nie dalibyśmy rady. Mama dużo czasu oraz energii poświęca na to, żeby cały czas znajdował się tam, gdzie powinien. No i oczywiście najważniejsze – miał odpowiednią dietę. Sylwetka Bartka to nie tylko efekt ćwiczeń ale i właściwego odżywiania.

W jakich sportach planujecie razem z Bartkiem spróbować sił?
BM:
Lubię piłkę nożną, boks oraz zapasy.
JM: Boks jest jeszcze w sferze marzeń. Bartek dużo ogląda walk bokserskich oraz zapasów w Internecie.
RB: Mogę powiedzieć, co Bartek wykorzystuje z boksu. Dzień przed zawodami mieliśmy trening open water. Było zimno, bo padał deszcz. Jak przebraliśmy się w pianki, to byliśmy mokrzy. Zaproponowałem mu mocną rozgrzewkę. To powiedział, że pokażę mi fajne ćwiczenie i zaczął robić bieg bokserski. Dzięki temu byliśmy świetnie rozgrzani.

Jakie masz marzenia związane ze sportem?
BM:
Wystartować w Ironmanie.
JM: Gdybyś mnie dzisiaj spytał o pełny dystans, to powiedziałbym – abstrakcja. Ale tyle razy już się zdziwiłem jego osiągnięciami, że nie powiem o żadnej rzeczy, że jest niemożliwa. Bartek chciał grać na gitarze. Wiele osób mówiło, że to jest niemożliwe, a on to robi. sądzę, że na luzie zrobi „olimpijkę” w przyszłym roku. Nie bałbym się powiedzieć, że jest możliwe zrobienie przez niego 1/2IM za 2-3 lata. Co do Ironmana bałbym się powiedzieć, że to jest dla Bartka osiągalne, ale nigdy nie mów nigdy.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X