Rozmowa

Alicja Pyszka-Bazan: Zbieram doświadczenie. Czuję się dobrze

Podczas Lotto Triathlon Energy Bełchatów zajęła trzecie miejsce. Przede wszystkim zwyciężyła ze stresem. Alicja Pyszka-Bazan nie zwalnia tempa. Wyjeżdża na mini obóz do Chorwacji, a potem kolejne starty, aż do października.

O co chodzi z tym stresem, bo na Facebooku napisałaś, że wygrałaś z nim?
To jest moja wewnętrzna wygrana. Nie ukrywam, że podczas poprzedniego startu miałam duże problemy ze stresem. Prawdopodobnie spowodował też problemy z kolką oraz dolegliwości podczas tego wyścigu, ale miał wpływ także na szereg innych czynników oraz niepowodzeń. Teraz udało mi się opanować go, ale nie do końca wyciszyć. Raczej udało mi się wykorzystać go w pozytywny sposób. Nie ukrywam, że bardzo pomógł mi w tym Twój podcast z psychologiem sportowym (dop, red. Danielem Krokoszem. Rozmowa poniżej). Wysłuchałam go wieczorem na dzień przed startem w Bełchatowie. Dowiedziałam się z niego między innymi, że nie powinno się walczyć ze stresem, tylko przekształcić go w coś, co pomoże nam w wyścigu. Właśnie wysłuchanie tych 40 minut rozmowy leżąc w wannie w hotelu, bardzo mi pomogło. Wydaje mi się, że to jest duży postępu w mojej świadomości.

Zawody w Bełchatowie były Twoim trzecim startem w triathlonie. Czy okazał się najlepszym?
Każdy z tych startów był inny. Pierwszy był debiutem. Więc zapamiętam go do końca życia. Wówczas startowałam w Katowicach, czyli w miejscu mojego zamieszkania oraz treningów. Dlatego to dało mi komfort psychiczny. Drugi start był najcięższy, bo pierwszy na wyjeździe. Wtedy nie do końca potrafiłam opanować emocję. Trochę zwyciężyły te negatywne odczucia, lęki, czy nakręcanie się przed zawodami. Do tego trzeciego startu w Bełchatowie podeszłam już z komfortem psychicznym. Dodatkowo organizacja samego wydarzenia była na wysokim poziomie. To dodatkowo dodało spokoju, bo wszystko było poukładane.

Zostańmy przy Bełchatowie. Jak Ci się pływało?
To był mój pierwszy start z wody. Przeżyłam największą pralkę życia. Dostałam trzy razy w oko (śmiech). Do tego pływam w tzw. “Szwedkach”, plastikowych okularkach bez gumy i dodatkowych zabezpieczeń. Więc to jeszcze bardziej sprawiało dyskomfort. Z drugiej jednak strony było ogromnym doświadczeniem. Ustawiłam się na samym początku wśród mężczyzn. Walczyłam przez pierwsze 50 metrów. Później wszystko się unormowało i płynęło mi się pozostałą część dystansu rewelacyjnie.

pyszka-bazan

Zobacz też:

Najlepsi AG na 1/8 w Bełchatowie

Świadomie ustawiłaś się w pierwszej linii?
Chciałam być z przodu i wyjść w pierwszej grupie, mając świadomość, że nie mam najgorszego pływania. Myślę, że to nie była zła decyzja. W następnych zawodach będę się starać ustawiać się podobnie.

A jak było na rowerze, bo nie jechałaś na czasówce?
Tak (śmiech). Już wiele osób miało do mnie o to pretensje. Wręcz mnie ochrzaniali z tego powodu. Szczerze mówiąc, nie widziałam nikogo na szosie w pierwszych dwóch grupach. Wszyscy zawodnicy, którzy mnie wyprzedzali lub byli przede mną, jechali na rowerach czasowych. Byłam jedyna na szosie w gronie pierwszych 20-30 osób. Skąd taka decyzja? Dobrze wiemy, że dopiero oswajam się z rowerem. Jeżdżę na nim od pół roku. Dlatego spędzam większość treningów na szosie, bo na niej czuję się pewniej. Nie ukrywam, że nie jestem na tyle zaprzyjaźniona z czasówką, żebym czuła się komfortowo. Zdaję sobie sprawę, że to jest szybszy rower i uzyskałabym lepszy czas, ale to jeszcze nieodpowiedni moment. Wyczekuję go. Teraz wprowadzamy z trenerką dodatkowe treningi na rowerze czasowym. Powoli będziemy się przerzucać. Myślę, że w okolicy sierpnia – września zaliczę pierwszy start na czasówce.

Ostatni etap, czyli bieganie pokonałaś najszybciej w stawce kobiet. Jak się czujesz po tym dobrym biegu?
Problemy z kolką były zdecydowanie mniejsze. Trzymała mnie przez niecały kilometr. Więc musiałam zwolnić tylko na tym odcinku. Pozostała część dystansu poszła rewelacyjnie. Każdy odcinek pobiegłam poniżej 3:50 na kilometr. Więc wyszło super, biorąc pod uwagę moje treningi biegowe. Biegam mało. Kiedy ktoś słyszy o moim tygodniowym kilometrażu, to łapie się za głowę. Moja trenerka Ania dziwi się, skąd tak biegam, skoro tak mało trenuję. Zazwyczaj biegam dwa razy w tygodniu. Niestety, jako była pływaczka mam delikatny problem z nogami. W momencie próby zwiększenia biegowego kilometraża odzywają się kontuzje. Gdyby nie kolka, to byłaby życiówka na pięć kilometrów.

Kiedy następne starty?
Teraz jedziemy kolejny raz na tydzień do Chorwacji na mój indywidualny obóz. Będę dużo jeździć na rowerze po górach. Równocześnie spędzę resztę dnia z rodziną. Więc połączę przyjemne z pożytecznym. Po Chorwacji skieruję się na Szczytno. Tam odbędą się zawody na dystansie olimpijskim. Wystartuję jeszcze na rowerze szosowym, bo trasa jest pod ten rodzaj roweru. To będzie mój pierwszy dłuższy start od dystansu sprinterskiego oraz 1/8IM.

A co po Szczytnie?
Kórnik Triathlon, później mam zawody w każdy weekend aż do października. Na pewno zawitam na któreś zawody cyklu Lotto Triathlon Energy. Naprawdę jestem zachwycona organizacją. Wystartuję chyba w Mrągowie. Zobaczymy, czy też zawitam na dwie pozostałe imprezy.

Jak się czujesz po tych trzech startach jako triathlonistka?
Jeszcze nie chcę się nazywać triathlonistką. To są dopiero trzy starty. Na pewno wiele rzeczy mnie zaskoczyło, z wieloma dopiero się oswajam. Wiem już, nad czym muszę mocno pracować. To są strefy zmian. Na razie czuję się bardzo dobrze. Chcę zbierać jak najwięcej doświadczenia w tym sezonie. O ile pozwoli zdrowie, na pewno będę startować do połowy października.  

Rozmawiał: Marcin Dybuk
foto: Alicja Pyszka-Bazan FB

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X