Rozmowa

Aleksandra Sypniewska – Lewandowska: Jestem trenerem, a nie sportowcem

Jest trenerką, ale startuje w zawodach, testując różne koncepcje treningowe. Aleksandra Sypniewska – Lewandowska ma też ambitne plany około triathlonowe, czyli napisanie książki i rozwijanie kanału na YT.

Jak wyglądała Twoja styczność z triathlonem przed triathlonem?
Okazyjnie, bez jakiegoś wielkiego nazywania tego sportem. Byłam jedną z tych wystawianych w szkole do zawodów sportowych w lekkiej atletyce, na biegi, w koszykówce. Jedną poważną dyscypliną była jazda konna. Trenowałam kilka lat. Żeby móc jeździć i uczestniczyć w treningach, musiałyśmy biegać z końmi w rotundzie, na których siedzieli klienci. Biegałam tak czasami po dwie godziny. Do dziś twierdzę, że wtedy budowałam fundamenty pod triathlon.

Kiedy pojawił się triathlon w Twoim życiu?
Miałam 19 lub 20 lat. Byłam po okresie buntu. Wtedy prowadziłam niespecjalnie jeszcze zdrowy tryb życia. Trafiłam na triathlon w Ostrzycach. Oglądałam, jak leci Ewa Dederko i chyba wtedy zaczęło to kiełkować w mojej głowie.

Czy wtedy chciałaś od razy zadebiutować?                                    
Gdzie tam. Bałam się. Jestem z charakteru bardzo ambitna. Zanim poczułam się gotowa, naprawdę przetrenowałam jakiś dłuższy czas. To jest zresztą domena kobiet. Nie mamy pewności w zakresie własnych umiejętności sportowych. Lubimy być przygotowane.

Czy ktoś Ciebie namówił na triathlon?
Nikt. To samo w życiu na mnie trafiło. Nie pochodzę z rodziny sportowej. W czasach, kiedy zaczynałam, nikt nie wiedział, co to jest triathlon. W zawodach startowało kilkadziesiąt osób,  a wpisowe kosztowało 30 złotych.

Miałaś obawy przed pierwszym startem?
Szczerze mówiąc, to nie pamiętam. Mam w pamięci, że słabo pływałam, a wtedy limity czasowe były dość wymagające. Na pierwszym starcie po wyjściu z wody zobaczyłam tylko mój rower i ten moment chyba zadecydował o zmianie kierunku studiów na AWF i o odebraniu dyplomu trenera parę lat później.

sypniewska-lewandowska

Zobacz też:

Ewa Papla: Triathlon jest kwintesencją sportu

Kiedy zadebiutowałaś?
Nie pamiętam dokładnie, który to był rok. Mógł być 2004 może 2005 rok.

Jak zapamiętałaś tamten start?
Po pływaniu była trauma. Bo z jedną dziewczyną wyszłyśmy ostatnie z wody i musiałyśmy błagać sędziego, żeby nas puścił dalej. Tam było około kilometra w wodzie, a limit wynosił chyba 18 lub 19 minut. Potem było już tylko lepiej. Na rowerze trochę plotkowałam z tą dziewczyną, sportowej złości brakuje mi do dzisiaj. Nadrobiłam dużo na biegu. Ostatecznie zajęłam szóste miejsce, wtedy nagradzane nagrodą finansową.

Czy po debiucie poszłaś za ciosem z kolejnymi startami?
Oj, chyba poczekałam dobry rok, jak nie dłużej, skupiłam się na poprawie pływania.

Dlaczego wybrałaś akurat triathlon?
Szczerze mówiąc, nie wiem. To był przypadek. Nie przeszłam z żadnej dyscypliny do triathlonu. Po prostu pojawił się i został.

Czy masz problemy z godzeniem czasowo obowiązków zawodowych oraz treningów i startów?
Nie mam z tym problemów. Jestem trenerem triathlonu od siedmiu lat. Mam grupę, którą prowadzę. Mój mąż jest triathlonistą, więc triathlon jest wpisany w nasze życie.

Jak sobie radzisz w tych gorszych momentach?
Lubię gorsze momenty. Mówię im „hej”, pytam, czego mam się dzisiaj nauczyć i pokornie przyjmuję. Nie wiem, czy też tak masz, ale nic nie uczy i nie rozwija lepiej, niż gorsze momenty. Ja generalnie nie marudzę. Szukam zawsze we wszystkim nauki. Co roku jestem zupełnie innym człowiekiem, niż rok wcześniej i chyba coraz bardziej siebie lubię.

Skąd czerpiesz motywację do dalszych treningów oraz startów?
Nie potrzebuję nastroju ani motywacji, szczerze mówiąc. Jeśli nie mam motywacji, żeby pójść na trening, to idę bez niej. To jest, jak mycie zębów u kogoś, kto trenuje tyle lat, co ja. Potrzebujesz specjalnej motywacji do umycia zębów? Myjesz i już.

sypniewska-lewandowska

Czytaj także:

Karolina Jahnz: Wyniki przerosły oczekiwania ROZMOWA

Pomimo tego, że sama jesteś trenerką, to masz własnego trenera?
Jestem trenerem i nie mam trenera. Nigdy nie znalazłam nikogo, kto byłby tak zaangażowany, żeby chociaż wiedzieć, co robi. Byłam niepokornym zawodnikiem zatopionym w książkach. Chciałam się uczyć. Byłam posądzana o podważanie kompetencji, ale to już kwestia poczucia własnej wartości trenerów. Byłam i sercem nadal jestem związana z trenerem pływania z kluby Delfin Gdynia Przemkiem Czoków. Bardzo go lubię i cenię jego zmysł trenerski.

Czy często eksperymentujesz z treningami?
Próbuję się często z nowymi koncepcjami. Uwielbiam to robić i patrzeć na efekty tych prób. Można powiedzieć, że to właśnie mnie motywuje. W ten sposób się uczę. Sportowiec bez szkoły nie będzie nigdy dobrym trenerem, bo projekcja swoich schematów będzie za silna, żeby rozpatrywać w kwestiach indywidualnych. Zabraknie też bardzo szerokiej wiedzy, ale trener bez solidnej pracy też nigdy nie będzie dobrym trenerem. Bo każde rozwiązanie trzeba poczuć nie tylko głową, ale i ciałem. Tylko zestawienie tych obu czynników daje możliwość rozwoju. Na co dzień więc się uczę i testuję rozwiązania. Jeśli jestem pewna efektu, mogę próbować stosować to na zawodnikach.

Czym jest dla Ciebie triathlon?
Triathlon jest dla mnie życiem. Sprawia mi kłopoty i daje radość. Czasami mnie wnerwia, czasami chcę go kopnąć, rzucić i się go pozbyć na zawsze, ale nigdy tego nie robię. To chyba jest miłość, bo tak samo mam z moim mężem (śmiech). Triathlon jest moim hobby i pracą. Jest czymś, co mnie uczy, wychowuje, chwali, a czasem daje popalić.

Jakie miejsce w Twojej życiowej hierarchii zajmuje triathlon?
W moim życiu on tak naprawdę przeplata hierarchię. Mam jasno ustalone priorytety, którymi się kieruję i u swoich zawodników. Na pierwszym miejscu zawsze jest zdrowie. Nie pozwolę nikomu zrobić sobie krzywdy w imię slota, czy życiówki, bo nie mogłabym spać w nocy. Mam duże doświadczenie i szeroką wiedzę. Po prostu wiem, co się stanie. Zdrowie triathlon może dawać lub odbierać, potem jest rodzina, praca, na końcu hobby.

sypniewska-lewandowska

Zajrzyj do:

Piotr Łazaronek. Mistrz Polski w pływaniu, a teraz także triathlonista

Jak triathlon wpływa na życie prywatne, zważając na to, że mąż też jest triathlonistą?
Jesteśmy z mężem triathlonistami i trzeba zrobić trening. Tyle. Mąż był moim pierwszym zawodnikiem. Dużo rozmawiamy o triathlonie, ale ja męża nie prowadzę, ze względu na konflikty interesów, które zaczęły pojawiać się w momencie, kiedy pojawiło się dziecko. Wiesz, jak to jest „wpisałaś trening, więc ja idę, a ty zakupy, sprzątanie i wszystko”- nie ze mną te numery. Przestałam wpisywać (śmiech).

Patrząc na własne doświadczenia, z jakimi wyrzeczeniami wiąże się uprawianie triathlonu?
Oj, tu sprawa jest jasna. Wszystkie używki poza kawą stają się mglistym wspomnieniem młodości. Alkohol nie gra z treningiem, imprezy też nie, bo trzeba spać, nie wspomnę o paleniu. Nie to, że potępiam ludzi, którzy to robią, ale w przypadku triathlonisty zwyczajnie szkoda roboty. Szycie i prucie. Towarzystwo się zmienia. Słyszę często od zawodników, którzy zaczęli trenować, że z większością znajomych łączył ich tylko… alkohol. Może warto weryfikować te znajomości, bo co zostanie, jeśli przestaniesz imprezować?

Jaką rolę w Twojej triathlonowej przygodzie pełni żywienie?
Coraz bardziej kluczową. Ja jestem wegetarianką, lecz bardziej z powodów zdrowotnych. Tak naprawdę jest podobnie, jak z używkami. Wkładasz w siebie syf i robota będzie szła opornie. Trzeba zawsze ustalać priorytety. Lubisz pizze lub fastfoody, to świadomie się pogódź z konsekwencjami. Mnie zdarza się zjeść pizzę lub słodycze, ale jem głównie wartościowe produkty. Znam się na żywieniu. Mam za sobą sporo kursów dietetyki sportowej, a w grupie jest dwóch trenerów i dietetyków. To są fantastyczni fachowcy oraz profesjonaliści przez duże „P”. Jeśli czegoś nie wiem, to pytam.

W której płaszczyźnie czujesz się najlepiej, a która jest słabszym punktem?
Ja mam trzy równe dyscypliny. Mogłabym wskazać rower na słaby punkt, ale on nie jest słabym punktem. Tylko wymaga przygotowania, na które mnie często mentalnie nie stać. Bieg na dobrym poziomie przychodzi mi naturalnie. Pływanie, jak na warunki triathlonowe mam dobre, ale to była długa droga zarówno edukacyjna, jak i treningowa. Jeśli chodzi o rower, to jeżdżę, jak się przygotuję.

W jaki sposób rodzina pomaga i wspiera Cię w triathlonie?
Mój mąż ogarnia sprzęt. Uczy się też o nim, bo to z drugiej strony jest jego pasja, a niekoniecznie moją. Wszystko robi przy rowerach rowerach i o nie dba.

Czy zdarzają się kłótnie w rodzinie z triathlonem w tle?
Wcześniej, jak dziecko było malutkie, to nas oboje mocno obciążało. Zdarzało się, że ja nie miałam siły, żeby mąż poszedł na trening po pracy, ale już od dłuższego czasu raczej akurat w tym temacie nie pojawiają się konflikty.

Jaki będzie dla Ciebie sezon 2020? (rozmowa przeprowadzona na początku marca)
Spokojny. Bawię się nową techniką biegową promowaną przez Jacka Ksiąszkiewicza i będę sprawdzać, jak ona gra z pozostałymi dyscyplinami i czy da się jakieś elementy zaadaptować. Muszę ją przeanalizować pod wieloma względami, ale przede wszystkim nauczyć się jej i ją zrozumieć. Jacek jest wizjonerem i biomechanikiem. Szuka idealnego wzorca ruchowego dla biegu, opierając się na ruchu zawodników kenijskich. Uważa, że są elementy, które możemy zaadaptować mimo naszej odmienności. Jego teoria z wielu względów mnie zainteresowała. Byłam na pierwszych warsztatach i to jest trochę rewolucja. Fakt jest taki, że rozpędził mnie do tempa 2’30”/km, ustawiając technicznie, a ja szybkości zwyczajnie nie mam. Więc do niego wrócę. Jest wiele znaków zapytania, ale jest też pasja do sprawdzania tego. Jestem  zapisana na zawody, ale nie mam sportowego celu na rok 2020. Czekam na 2021 i na zawody na pełnym dystansie w Polsce. Więc mentalnie zbieram się już do tej pracy.

Które zawody będą dla Ciebie najważniejsze?
W Bydgoszczy mamy swoje klubowe mistrzostwa świata. Z wielu względów, raczej pozasportowych, ten start będzie dla mnie najważniejszy.

sypniewska-lewandowska

Posłuchaj też:

Kontuzje! Czy da się ich uniknąć? Podcast #5

Co chciałabyś poprawić przed kolejnym rokiem startów?
Wrodzona awersja do treningu siły wskazuje ten właśnie kierunek. Ja siłę, zawsze mam do poprawy.

Od kiedy rozpoczęłaś regularne treningi do tego roku startowego?
W ogóle nie przerywam treningów, ale jakoś przez końcówkę roku też się nigdy nie spinam. Zazwyczaj zaczynam poważniejszą pracę od lutego, już skierowaną pod cel.

Jak przebiegają przygotowania do sezonu?
Parametry, jak na ten czas, we wszystkich dyscyplinach wyglądają dobrze, ale do szczytu daleko.

Trenujesz na miejscu, czy wyjeżdżałaś też na zgrupowania?
Trenuję w domu. Przez dwa sezony organizowałam obóz dla zawodników, ale w tym roku nie możemy zgrać terminów. Już długo nie jeżdżę na zgrupowania. Na ostatnim byłam w 2014 roku w Chorwacji z klubem AZS AWF Katowice, który niegdyś reprezentowałam.

Jakie widzisz różnice między trenowaniem na obozach, a takimi codziennymi przygotowaniami w domu?
To jest ogromna różnica. Brak obciążeń codziennych zdecydowanie przyśpiesza regenerację. Jednak nie mam takiego fokusu na triathlon, żeby zostawić synka i jechać na obóz. Chyba wyrzuty sumienia nie pozwoliłyby mi spać.

Kiedy rozpoczynasz sezon 2020?
Jeszcze nie wiem. Pewnie w czerwcu znajdę jakieś zawody.

Skoro nie masz celów na sezon 2020, to może masz marzenia związane z triathlonem?
Tych akurat jest bardzo wiele, ale żadne nie jest związane ze mną, jako sportowcem. No ja nim tak naprawdę się już czuję. Jestem trenerem, który się nie rozlazł. Moje wyniki są efektem trzymania formy i sprawdzania rozwiązań na własnej skórze, które potem wykorzystuję w pracy. To taka manifestacja mojej ciekawości poznawczej właśnie w postaci wyniku sportowego.

A jakie masz plany około triathlonowe?
Chcę wydać książkę, na którą miałam kontrakt z wydawnictwem w 2015 roku. Wtedy ciąża przerwała moją passę, zabrała mi kreatywność i nie wydałam tej książki. Teraz, mam większe oczekiwania co do niej, a żeby je spełnić, muszę głębiej wejść w stosowanie neurodydaktyki w sporcie, ale też poszerzam bardzo wiedzę z psychologii. Uważam, że amatora trzeba oderwać od rozumienia triathlonu z perspektywy wyczynu. Tu rola trenera w budowaniu nastawienia jest ogromna, wręcz kluczowa. Trener musi czuć, co się kryję u każdego zawodnika pod przykrywką „chcę ukończyć triathlon”, żeby móc go efektywnie prowadzić. Nie skupiać się na poprawianiu wyniku, a raczej na poprawianiu życia. Chcę rozwinąć mój kanał na YT, który już funkcjonuje, ale wszystko jest jeszcze w powijakach, a ja mam wiele nauki przed sobą. To takie moje no-profit dziecko. Coś, co robię dla innych po prostu. Moja wiedza zbierana przez lata, udostępniana wszystkim. Niestety, mam dla tego dziecka trochę za mało czasu.

Rozmawiał: Przemysław Schenk,
przemek@triathlonlife.pl
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X