Rozmowa

Agnieszka Kropiewnicka: Zakończyłam sezon medalem MŚ

Wyjechała z Abu Dhabi z brązowym medalem mistrzostw świata. Agnieszka Kropiewnicka na tamtych zawodach mogła też liczyć na suport w postaci męża.

Czy jesteś zadowolona z tak zakończonego sezonu w Abu Dhabi?
Jestem bardzo zadowolona. Zakończyłam sezon, zdobywając medal mistrzostw świata.  Lepszego finału nie mogłam sobie wymarzyć.

Udało się w pełni zrealizować plan na ten wyścig?
To miał być wyścig na maksimum moich możliwości, dostosowany do panujących warunków. Chciałam walczyć, by na mecie powiedzieć sobie „dałaś z siebie wszystko” i to zrealizowałam w 100 procentach. Podczas zawodów pamiętałam zalecenia trenera, by dobrze się schładzać i nawadniać. Na każdym punkcie żywieniowym zatrzymywałam się i polewałam wodą, tracąc sekundy, ale może właśnie dzięki temu udało się ukończyć zawody z takim wynikiem. Już nie myślę w kategoriach, że może mogłam pojechać lub popłynąć szybciej, to wynik byłby lepszy, bo może wtedy nie pobiegłabym już tak dobrze. Triathlon to połączenie trzech dyscyplin i wszystko co dzieje się na trasie, ma wpływ na cały wyścig. To były też pierwsze zawody, które ukończyłam, nie patrząc na zegarek i nie kontrolując tempa. Jechałam i biegłam na samopoczucie.

Jak przebiegał sam wyścig?
Przed zawodami spodziewałam się, że będzie trudno, ale nie sądziłam, że będzie to mój najtrudniejszy wyścig, biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne. Pływanie w temperaturze wody ponad 29 stopni i w dużym nasoleniu nie było łatwym zadaniem. Płynęłyśmy w grupie kilku zawodniczek, zmieniając się na prowadzeniu. Wyszłam z wody jako czwarta zawodniczka w kategorii, tracąc do prowadzącej 20 sekund. Etap rowerowy miejscami wymagał umiejętności technicznych, co nie jest moją najmocniejszą stroną, bo wolę  ostrożniej i wolniej, ale bezpiecznie. Do strefy zjechałam na piątym miejscu. Bieg był najbardziej wymagającym etapem wyścigu. Na pierwszych kilometrach miałam ochotę zejść z trasy, bo jedyne o czym marzyłam, to położyć się w cieniu i odpocząć. Nie przyleciałam tu jednak po to, by poddać się tylko dlatego, że jest trudno. Biegłam, chłodząc się i powoli wchodziłam na własne prędkości. Minęłam zawodniczkę z kategorii i wtedy pojawiła się myśl, że jest szansa na medal. Na ostatnich dwóch kilometrach trasy w zasięgu wzroku pojawiła się kolejna konkurentka. Od tej chwili celem było trzymać się jej pleców i powalczyć na finiszu. Sił na finiszu jednak zabrakło i do srebra zabrakło trzech sekund. To trzecie miejsce smakuje jak zwycięstwo, bo wiem, ile serca włożyłam w ten wyścig.

Jak znosiłaś wówczas panujące warunki atmosferyczne na trasie?
Było trudno na każdym etapie, ale odpowiednie nawodnienie i schładzanie pozwoliło przetrwać te piekielne warunki. Nigdy nie wypiłam tak dużo płynów na dystansie olimpijskim.

W jakim stopniu suport w postaci męża był dla Ciebie pomocny podczas wyścigu?
Na wszystkich zawodach startujemy z Przemkiem razem i mijamy się na trasie jako zawodnicy. Tym razem było inaczej. W Abu Dhabi miałam najlepszy suport i najlepszego kibica. Mąż był ze mną na każdym etapie wyścigu. Dzięki temu na bieżąco miałam informację, na którym miejscu się znajduję. Dodam, że to Przemek był odpowiedzialny za przygotowanie roweru: spakowanie do walizki i złożenie go przed startem.

W jakim nastroju wbiegałaś na metę?
Finisz był wyczerpujący, więc potrzebowałam chwili, by dojść do siebie. Dopiero później pojawiła się radość z osiągniętego rezultatu.  Medal mistrzostw świata smakuje wybornie, gdy wiesz, ile pracy w to włożyłaś. Te emocje zostaną ze mną do końca życia.

Tym startem skończyłaś wymagający sezon. Jak przebiega roztrenowanie?
To był bardzo długi sezon, wypełniony licznymi startami. Po powrocie przyszedł czas na roztrenowanie, które nie jest dla mnie łatwe. Niby nie mogłam się doczekać odpoczynku, ale teraz ciężko zejść z obciążeń. Na pewno będę się ruszać, bo to wpływa na moje lepsze samopoczucie. Wolny czas wypełnię zaległymi spotkaniami ze znajomymi, rodziną i czynnościami, na które zawsze brakuje czasu.

Jakie wnioski z trenerem wyciągnęłaś po tym starcie?
Na pewno uwierzyłam w słowa trenera, że „Jeśli jesteś dobrze przygotowana do startu, to poradzisz sobie w każdych warunkach”. Na te zawody Przemek Szymanowski przygotował mnie perfekcyjnie i szczyt formy przyszedł w odpowiednim momencie.

Kiedy planujesz wznowić treningi z myślą o kolejnym sezonie?
Grudzień to czas odpoczynku i treningów wynikających z potrzeby ruchu. Myślę, że z planem treningowym ruszymy od stycznia.

Jak zazwyczaj odnajdujesz się w zimowej aurze pod względem treningowym?
Nie mam z tym problemu. Zawsze najtrudniej jest wyjść na trening, gdy na dworze jest szaro, ciemno i zimno, ale satysfakcja z wykonanej jednostki wynagradza to poświęcenie. 

Czy myślałaś już o planach i celach na sezon 2023?
Chwilę odpocznę i pomyślę. Powoli pojawiają się pomysły, ale jeszcze nic konkretnego nie mogę powiedzieć.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X