Rozmowa

Agnieszka Burżacka – Tyc: Nie muszę nic udowadniać

Do triathlonu namówił ją nauczyciel w-fu jej syna. Wygrała w debiucie. Obecnie Agnieszka Burżucka-Tyc trenuje w domu, choć nie jest łatwo. Skupia się na długofalowym celu, jakim jest ukończenie Ironmana.

Czy sport był zawsze obecny w Twoim życiu?
Tak, w szkole podstawowej biegałam na dystansach 800 i 1000 metrów. Pływanie i jazda na rowerze były moimi ulubionymi sportami. Obecnie od ośmiu lat nie wyobrażam sobie życia bez treningu, zawodów i wysiłku fizycznego.

Jak ewaluowało Twoje życie z aktywnością fizyczną?
Moje życie od zawsze było aktywne. Wcześniej jednak wystarczały mi piesze wędrówki po górach, czy wycieczki rowerowe. W późniejszym okresie przez prawie sześć lat wspólnie z mężem uprawialiśmy wspinaczkę skałkową. Oczywiście były też narty, tenis stołowy i badminton. Nie było natomiast biegania.

Co Ci dały te sporty w kontekście późniejszego zajęcia się triathlonem?
Wspinaczka skałkowa dała mi bazę do mocniejszych treningów. Pływałam od zawsze, a rowerem wspólnie z mężem też potrafiłam przejechać kilkadziesiąt kilometrów. Osiem lat temu zaczęliśmy biegać. Więc triathlon był chyba naturalnym kierunkiem rozwoju.

Kto miał na Ciebie największy wpływ, że spróbowałaś sił w triathlonie?
Waldek Gieres – obecny prezes Płockiego Towarzystwa Triatlonu DELTA (istniejącego od 1994 r.). Waldek był nauczycielem w-f mojego syna w liceum. Syn niejednokrotnie opowiadał mi o nim, jako o pasjonacie biegania i triathlonu. Oczywiste było, że musiałam go poznać i wypytać o tę formę aktywności. W 2012 roku PPT Delta organizowała zawody w duathlonie w pobliskim Brudzeniu. Następnie był udział w amatorskim triathlonie nad płocką Sobótką. Tak to się zaczęło.

tyc

Zobacz też:

Bartka Sarbaka trenuje przyszły szwagier Robert Wilkowiecki

Z kim trenowałaś?
Bardzo często biegałam i jeździłam na rowerze wspólnie z mężem. Niestety, mąż pływa tylko rekreacyjnie. Więc tę płaszczyznę musiałam trenować indywidualnie. Wówczas z pomocą przyszedł mi Waldek, który zaprosił  mnie do wspólnego pływania z zawodnikami PTT Delta.

Jakie znaczenie dla Ciebie ma wsparcie ze strony Moniki Brulińskiej?
Monika
jest znaną i lubianą postacią w płockim środowisku sportowym. Poznałyśmy się kilka lat temu, gdy ja już byłam po kilku triathlonowych sezonach, a Monika dopiero rozpoczynała triathlonową przygodę. Ona jest bardzo silną i przebojową kobietą. Więc nasze drogi zeszły się chyba naturalnie. Monika jest doskonałym przykładem na to, że  „jak się chce, to można”. Ani nadmiar zajęć, ani samotne macierzyństwo, czy praca nie są w stanie przeszkodzić jej w realizacji marzeń. Więc jest wzorem dla wielu kobiet, ale niestety pań ciągle w naszej dyscyplinie jest mało.

Bałaś się czegoś przed pierwszym startem?
Przed pierwszym startem pojawiały się oczywiście pytania; „czy wytrzymam”, „czy nie zepsuje mi się rower”, „czy poradzę sobie na zmianach”. Paradoksalnie nie bałam się pływania. Gdyż nie doświadczyłam jeszcze tzw. „pralki”. Teraz już wiem, że potrzeba wielu startów i treningów, żeby pokonać i przyzwyczaić się do tego zjawiska.

Kiedy pierwszy raz zawitałaś na starcie?
W 2012 roku, ten start zapamiętam na zawsze. On był w  cross duathlonie w miejscowości Brudzeń koło Płocka. Brali w nim udział znani już w Polsce zawodnicy i ja, totalny amator.  Byłam praktycznie bez żadnego przygotowania. Pamiętam, że gdy dotarłam na metę, okazało się, że faworytka zawodów miała awarię roweru (urwała pedał) i to ja ukończyłam zawody na pierwszym miejscu. Szok, niedowierzanie i radość!

Kto Cię trenuje obecnie?
Trenuję pod czujnym okiem męża, kolegów z drużyny i naszej trenerki pływania – Pani Honoraty.

tyc

Czytaj także:

Marek Barczewski szykuje się do wyścigu w Kirgistanie

Jakie jest podejście rodziny do Twojej triathlonowej pasji?
Na szczęście mąż jest czynnym biegaczem i rowerzystą. Dlatego jest wyrozumiały i wspiera mnie w trakcie treningów i wyjazdów na zawody. Staramy się łączyć nasze obowiązki. Dzieci też przyzwyczaiły się, że mama ma trening lub zawody. Mam też już nawet fanów wśród młodszego pokolenia, m.in. dzieci mojego rodzeństwa, które dopingują mnie i cieszą się z sukcesów.

Tylko ty uprawiasz triathlon w rodzinie?
Tak. Są biegacze i duathloniści, ale jednak brakuje im tego trzeciego ogniwa. Mam nadzieję, że uda mi się zachęcić do tego sportu młodsze pokolenie. Mój syn startuje w zawodach pływackich, a córki brata i siostry zapowiadają się na całkiem obiecująco jako biegaczki.

Jak triathlon wpłynął na Twoją codzienną logistykę?
Pomoc rodziny jest nieodzowna, bo triathlon jest bardzo czasochłonną, wymagającą zróżnicowanego i długotrwałego treningu dyscypliną. Przez ostatnie kilka lat nauczyłam się jednak optymalizować czas.  Praktycznie każdą chwilę po pracy poświęcam na trening lub na naukę. Przykładowo, gdy dziecko uczestniczy w jakichś dodatkowych zajęciach, ja w tym czasie biegam, pływam lub się uczę. Sprzęt do biegania wożę w bagażniku samochodu. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy będę musiała na kogoś czekać. Wówczas może być mi potrzebny. Jest takie powiedzenie, którym często podpieram się w życiu: „jeśli masz mało czasu, znajdź sobie dodatkowe zajęcie”.

Co chcesz osiągnąć poprzez starty w triathlonie?
Samorealizację, samospełnienie się. Jestem dojrzałą kobietą i nie muszę już nikomu nic udowadniać. Robię to tylko towarzysko, dla siebie i najbliższych. Owszem, stawiam sobie coraz wyżej poprzeczkę, ale to jest rywalizacja z samą sobą. Jeżeli uda mi się coś wygrać, to wtedy jest podwójne zadowolenie.

Gdzie pracujesz?
Pracuję w biurze, zajmuję się rozliczeniami. Więc sport jest dla mnie całkowitą odskocznią od obowiązków zawodowych i siedzącej pracy.

Jakie masz podejście do właściwego żywienia?
Wiem, że właściwa dieta dla sportowca jest ważna. Jestem wegetarianką od ponad dwudziestu pięciu lat. Więc trochę mam utrudnione zadanie, ale jakoś sobie radzę. Szczególny problem mam z przyswajalnością żelaza, a te, jak wiadomo ma duży wpływ na wydajność organizmu podczas wysiłku. Staram się jednak nie nadużywać suplementów diety, a na co dzień pamiętać o spożywaniu niezbędnych minerałów w urozmaiconych posiłkach. Na dłuższych zawodach uzupełnianie kalorii i składników mineralnych jest obowiązkowe. Jednak staram się z tym nie przesadzać. Mam własne wypracowane już zasady.

tyc

Zajrzyj do:

Ania Peterek: Chciałabym wystartować w zawodach

Jak radzisz sobie w obecnej sytuacji?
Jest trudno. Cały cykl przygotowań do zawodów docelowych oparty był na kilku wcześniejszych startach, które niestety odwołano. Do tego zamknięte od miesiąca baseny, stadiony, a teraz i lasy.  Mój cykl został mocno zaburzony. Do tego dochodzą dodatkowe obowiązki związane z obecną sytuacją.

Jak się czujesz, stosując tylko domowe treningi?
Nie czuję się z tym dobrze, bo nigdy nie lubiłam siłowni i ćwiczeń w pomieszczeniu. Obecnie stosuję ćwiczenia siłowe i rozciągające oraz jazdę na rowerze. Najbardziej brakuje mi pływania i długich wybiegań.

W obecnej sytuacji myślisz o tym sezonie, czy triathlon zszedł na dalszy plan?
Oczywiście zdrowie i życie ludzkie jest wartością nadrzędną. Więc na pierwszy plan  wysuwają się te wartości. Jednak sport jest jednym ze składników mojego życia i nie da się tego tak nagle odsunąć. Mój tegoroczny sezon był podporządkowany jednemu startowi w sierpniu. Jest jeszcze trochę czasu, ale bez wyjścia na powietrze, w teren, nie dam rady się przygotować do trzech różnych dyscyplin. Mam nadzieję, że wkrótce cała ta sytuacja się unormuje, ale przychodzą chwile zwątpienia.

Jaką rolę w tej całej walce o przetrwanie w tych trudnych czasach pełni triathlon i co on obecnie daje?
Jak każdy sport daje dużo siły i wiary, że jeden słaby występ, czy nawet sezon nie może przekreślić dotychczasowych przygotowań. Jeśli ktoś kocha to, co robi, musi wierzyć w lepsze jutro i dążyć konsekwentnie do celu.

Jakie masz triathlonowe marzenia?
Jak chyba każdy triathlonista, marzę o ukończeniu pełnego dystansu Ironmana. To byłby szczyt moich obecnych sportowych marzeń i dążeń.

Czy chciałabyś pójść jeszcze inną sportową drogą niż triathlon?
Jeszcze nie wiem, ale pewne jest, że pociągają mnie sporty ekstremalne. Więc raczej poszłabym w tym kierunku. Wszystko jeszcze przede mną.  

Rozmawiał: Przemysław Schenk
rozmowa przeprowadzona 14.04.2020
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X