Rozmowa

Adrian Kostera: Zawody na wariackich papierach

Za kilka dni wystartuje na pięciokrotnym Ironmanie. Przyznaje, że nie ma szczytu formy, ale Adrian Kostera i tak spróbuje pobić rekord świata na tym dystansie.

Wystartujesz w pięciokrotnym IM Bretzel Ultra Triathlon. Jak przebiegały przygotowania do tych zawodów?
Dla mnie te zawody przez to, że są już dwukrotnie odkładane, są robione nieco na wariackich papierach. W grudniu zostałem ojcem i przez pierwsze miesiące dziecko otrzymywało ode mnie każdą wolną chwilę. Później, kiedy nieco podrosło i możliwy stał się do utworzenia jakiś harmonogram, gdzie jego sen i jedzenie można było zsynchronizować z treningami, to w Holandii przechodził szczyt pandemii. Od listopada do maja były zamknięte baseny. Do kwietnia nawet nie mogłem biegać długich jednostek, gdyż mieliśmy wprowadzoną godzinę policyjną. Więc przez kilka miesięcy był tylko trenażer. Kiedy wszystko wróciło do normy, jedyne co mi pozostało, to porzucić trening szybkości i kondycyjny i skupić się na przygotowaniu organizmu na ekstremalnie długi wysiłek. Dlatego zacząłem biegać każdego weekendu po pracy 24 godziny, jeździć rowerem godzinami. Kiedy zrobiło się wystarczająco ciepło, przypomniałem sobie, jak się pływa.

Czy w trakcie tych intensywnych przygotowań przytrafiały się kontuzje?
Odpukać, nie miewam kontuzji. Mam bardzo wymagającą pracę i bywa, że tam nabawię się jakiegoś bólu lub przesilenia. Ale sport uprawiam zawsze do granicy, którą potrafię dobrze wyczuć.

Niedawno zostałeś ojcem. Jak to wpływa na godzenie pracy z treningami?
Pracuję od 6 do 17. Po pracy moim priorytetem jest dom. Kiedy w domu wszyscy zasną, najczęściej około 21, wtedy ruszam na trening. Tak więc w domu nikt nie traci oprócz mojej regeneracji i snu. W weekendy, kiedy mam jednostki 24 godzinnych treningów, wiele godzin biegam z wózkiem i nie tak dawno mój półroczny syn został pośrednio ultra-maratończykiem, wytrzymując w dobrym nastroju 45 kilometrów biegu. Mogę dodać jeszcze, że nabyłem niezwykły talent do przyrządzania siedmiu (cztery dla mnie i trzy dla żony) pełnowartościowych posiłków w pół godziny po przebudzeniu. Śpię średnio pięć godzin dziennie, często mniej. Po 21 wieczorem idę na trening. Gdy wrócę, to zajmuję się układaniem treningów dla innych albo diety. Edukuję się także w tych kierunkach jeszcze i zwykle po północy idę spać, a budzę się o piątej rano. Na szczęście lata zainwestowane w sport, w kształcenie się wraz z moją żoną na trenerów i dietetyków zaowocowało. Prowadzę w tej chwili równolegle do swojej pracy na szklarni sporą grupę podopiecznych i co najważniejsze otrzymujemy regularnie bardzo pozytywny feedback. Co w rezultacie skłoniło mnie do zrezygnowania z pracy i po Colmar będę już tylko trenował na dużo wyższym poziomie, z pełną regeneracją, zajmował się edukacją siebie oraz trenował innych zawodowo. A głównie chodzi o to, aby więcej czasu spędzać z dzieckiem.

Jakie masz założenia czasowe na poszczególne płaszczyzny tych zawodów?
O precyzyjnych założeniach mogłem mówić w listopadzie. Dzisiaj jest dużo niepewnych. Jak będzie wyglądało pływanie po półrocznej przerwie? Jak długotrwały brak snu odbije się na formie? Moimi założeniami jest pływanie w 7,5 godziny łącznie z T1, skończyć rower w 33 godziny łącznie z T2 oraz pobiec w nie więcej niż 29 godzin. Łącznie 69 godzin, a przypomnę, że aktualny rekord świata wynosi 73 godziny.

Kto wchodzi w skład Twojego suportu na ten start i kto, za co będzie odpowiadać?
Konrad Sobczak, Dawid Bobrzki, Edyta Kluska, Elżbieta Kostera, David Kostera.
Konrad i Dawid to moi przyjaciele i stali suporterzy. Sami są wyśmienitymi ultra sportowcami i doskonale znają każdy szczegół takich imprez od podszewki. Edyta debiutuje w suporcie. Podczas mojego zeszłorocznego wyzwania The Longest Duathlon Edyta przejechała wiele godzin na rowerze, po czym przebiegła pierwszy w życiu maraton, po czym prosto z maratonu poszła do pracy rano. Edyta będzie wspierać chłopaków tak, aby nie tylko serwis mnie się doskonale odbywał, ale i aby w tle na moim fun page trwała nieprzerwana, atrakcyjna relacja dla moich fanów. Elżbieta jest doskonałą dietetyczką i też jedyną osobą, która potrafi na mnie krzyknąć i przywołać mnie do porządku. Na przykład gdybym chciał przestać jeść albo zejść z trasy. David będzie leżał w wózku i ma za zadanie rozweselać swoim widokiem tatę na każdym okrążeniu i dodawać motywacji oraz samemu pozować do zdjęć.

Zobacz też rozmowę z Piotrem Mellerem

Na jakim jestem etapie przygotowania logistycznego do tej imprezy?
W tej chwili z suportem robimy generalne próby. Spotykamy się na basenie i wszystko ćwiczymy. Podawanie jedzenia, liczenie długości, dawanie mi sygnałów, upominanie mnie na błędy. Jeżdżę krótkie pętle, na których ćwiczymy podawanie bidonów i żeli, wymianę koła, czy zakładanie lampek.

Jaki masz cel związany z tymi zawodami?
Moim celem jest dać z siebie 100 procent. Mam nadzieję, że mimo braku szczytu formy, wystarczy na tyle, aby ukończyć szybciej niż aktualny rekord świata, czyli 73 godziny. Dla mnie same zawody są jedynie treningiem, częścią drogi do jedynego głównego celu, czyli ukończenie 100 Ironmanów w 100 dni. Gdy tylko na tablicy powieszę medal ukończenia Quintuple, zacznę szukać, gdzie w najbliższym czasie można ukończyć Deca. A jeżeli chodzi o Deca, to nie mam wątpliwości, że potrafię je ukończyć znacznie poniżej 190 godzin, czyli aktualny rekord świata.

Czy ten start należy do najważniejszych imprez w Twoim tegorocznym kalendarzu startowym?
Ten start był najważniejszy w zeszłym roku. I znalazł się tutaj gościnnie. Trzymam się harmonogramu i w tym roku chciałbym powalczyć o rekord Polski w biegu 48 godzin, ukończyć 1000km biegu poniżej 7 dni oraz zrobić próbny Deca Ultra Triathlon. Colmar leży na granicy bycia 100 procentowym amatorem, a przejścia w świat, gdzie sport zacznie być moją pracą. Wiem, że najlepsze dopiero przede mną.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X