Adrian Kostera rozpoczął pracę z Mikołajem Luftem
Ostatnio zachodzą w życiu Adriana Kostery poważne zmiany. Dziecko, porzucenie pracy na etat na rzecz profesjonalnych treningów i trenowania innych, a teraz rozpoczęcie współpracy z Mikołajem Luftem.
Niedawno podałeś informację o rozpoczęciu współpracy trenerskiej z Mikołajem Luftem. Skąd taka decyzja?
Do tej pory w mojej sześcioletniej przygodzie ze sportem miałem różne etapy. Czasami trenowałem pod okiem trenerów. Współpracowałem też z dietetykami. Najczęściej ciężko było pogodzić chaos mojego życia dom, praca, trening. No i nie mogłem realizować planu według założeń. Kiedy próbowałem, to czułem zbyt dużą presję. Od momentu zmiany mojego życia pod wieloma względami, szczególnie porzucenie pracy na etacie, zrodziła się przestrzeń i możliwość powrotu do regularnych treningów. Zgłosiłem się do jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego, w Polsce trenera. Mam bardzo ambitne plany w ultra w przyszłym roku i potrzebuje bardzo dobrego prowadzenia. Ponadto sam pracując teraz jako trener, zbieram w różny sposób praktykę współpracując z trenerem, czy pomagając w związku triatlonowym tutaj w NL innym trenerom.
Do tej pory przygotowywałeś się bez trenera. Czy teraz będzie trudno się przestawić na inny tryb pracy?
Kiedy rozpoczynam współpracę z moimi podopiecznymi, bardzo ważnym pytaniem, jakie im zadaje jest: „Gdybyś musiał rozdzielić 10 punktów, to na ile zależy ci, aby trening był skuteczny i poprawiał wyniki, a na ile ciekawy i sprawiający ci radość. Jakie będą proporcje?” Myślę, że to jest kwestia kluczowa. Trzeba wiedzieć, kto czego potrzebuje. Nie każdy potrzebuje skoncentrowania się rygorystycznie na poprawianiu wyników. Czasami współpraca z nieodpowiednim trenerem, który nie dostrzega tego, sprawia wypalenie, przetrenowanie i zabija pasję. Moja odpowiedź na powyższe pytanie z punktami to 8/2. Czyli przede wszystkim ciężka praca nakierowana na wyniki. Choć czasami potrzebuję coś dla siebie. Coś, co da mi chwilową radość, nawet jeżeli w jakimś stopniu spowolni rozwój.
W czym ma Ci pomoc współpraca z Mikołajem Luftem?
Dla mnie ultra to jest zawsze jakiś procent maksimum. Jeżeli mam jakieś powiedzmy maksimum, które przykładowo określimy wynikiem na sprincie. To pełny dystans zrobię przykładowo na 80%, pięciokrotny na 60% itd. Tak więc istotne w ultra jest obok treningu specyficznego do ultra sprawianie, aby to 100% reprezentowało najwyższą możliwą wartość. Gdyż wtedy analogicznie to 60% z tego będzie oznaczało szybciej, mocniej, dalej. Moich konkurentów przewyższam w tej chwili doświadczeniem w ultra i ogólnie pojętą siłą mentalną. Zawzięciem, uporem, ale także czystą przyjemnością, jaką czerpie z wyścigów. Potrzebuję również dorównać albo chociaż zmniejszyć dystans pomiędzy warunkami fizycznymi. Drugim ważnym elementem jest pływanie. Jak wiemy, na MŚ w Double oraz podczas 5xIM traciłem najbardziej właśnie w basenie. Szczególny fokus teraz mamy na pływanie, aby nie było tak, że na rowerze muszę najpierw nadrobić kilka godzin strat.
-
Zobacz też: Paweł Najmowicz: To mój najlepszy sezon
Czy długo trwały ustalenia szczegółów wspólnej pracy?
Sam trenując innych, bardzo dobrze wiem, jak ważne jest zaufanie podopiecznego do trenera. Dlatego w tym przypadku sprawa była prosta. W 100% oddaje sterowanie moim treningiem Mikołajowi. Ufam, że prowadzi mnie w najlepszy możliwy sposób.
Jakie masz oczekiwania oraz nadzieje związane z pracą z Mikołajem?
Przede wszystkim poprawa pływania. Technika, szybkość. Ponadto, chociaż nie do końca lubię, ale rozumiem, jak ważne i pomocne jest być odpowiedzialnym przed kimś. Jestem zawodnikiem, którego nie trzeba motywować na treningu, aby zrobił coś mocniej. Jak najbardziej czasami trzeba mi powiedzieć – nie, wolniej, odpuść. Chciałbym także raz w roku sprawdzić się kontrolnie na dystansie Ironman. Bez konkretnych oczekiwań, ale tak, żeby poprawiać regularnie czas co roku.
Jak oceniasz ten rok startowy, który też był w pełni pierwszym, w którym też godziłeś rolę ojca?
Do sierpnia było bardzo trudno i właściwie nie udało mi się tego wszystkiego pogodzić. Praca i opieka nad dzieckiem były priorytetami. Bardzo często anulowałem lub przesuwałem treningi. Więc ogólnie trenowałem bardzo mało. Od sierpnia jednak wróciłem na właściwe tory i teraz udaje mi się wykonać większość treningów. Od grudnia wszystkie zawirowania w moim życiu ucichną i będę w stanie trenować w pełni profesjonalnie.
Czy ustaliliście już plan oraz cele na sezon 2022?
Trochę tego jest. Cel główny to Deca Ultra Triathlon w Szwajcarii, w sierpniu. Do tego chcę poprawić wyniki w kilku innych dystansach, gdzie do tej pory w moim poczuciu nie wypadłem optymalnie. Chciałbym potrafić gdzieś wcisnąć triatlon na długim dystansie i co najmniej złamać 10h. Chociaż i 9:30 chodzi mi po głowie. Do tego planuję wiele biegów. W kwietniu chciałbym zdobyć kwalifikacje na Spartathlon w biegu dobowym. Do tego bieg 48h. A może i dużo dalej. Na razie trenuję i cierpliwie czekam na 2022 rok. Na pewno będzie się dużo działo.
Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne