Rozmowa

Adam Proń: Nic nie muszę w Samorin

Już w najbliższy weekend stanie do rywalizacji w Samorin w ramach MŚ Challenge. Adam Proń zdradza nastawienie i stan formy przed startem.

Z jakim nastawieniem wybierasz się do Samorin?
Just fun ! Tylko i wyłącznie zabawa. Bez spiny. W tym sezonie startowałem w czterech zawodach. Ze wszystkich przywiozłem sloty na mistrzostwa świata. Przyznam, że na każde z nich jechałem właśnie po slota, czyli na spince. Nie były to luźne mentalnie starty – wręcz przeciwnie – mocno wyczerpujące. W Samorin po raz pierwszy od dawna “nic nie muszę” – tylko zabawa. To będą ostatnie moje zawody w tym roku. Jestem już bardzo zmęczony. Bez przerwy trenuję od października 2020 roku pod kolejne eventy, które były odwoływane lub przekładane (RPA styczeń 2021 Malezja marzec 2021).

W jakiej jesteś formie i na jaki wynik liczysz?
Forma jest “bezobjawowa”, “wakacyjna”. Mam takich kilka treningów, które pokazują jednoznacznie, gdzie jestem. Kiedy chcę wiedzieć gdzie jestem, robię jeden z nich. Nawet wczoraj taki zrobiłem. Wyszedł słabo. Choć to nie ma znaczenia. Mistrzostwa świata to nagroda za te ponad trzy lata treningu. Mam cieszyć się każdą chwilą obcowania z najlepszymi na świecie. Mega jaram się tymi mistrzostwami. My w Polsce trochę nie doceniamy zawodów brandu Challenge. Na świecie jest inaczej. W Davos, czy na Gran Canarii, gdzie byłem, te imprezy są dla nich równie ważne jak Ironman. Nie mówiąc już o Roth. A taki na przykład Challenge Gdańsk to była najlepiej zorganizowana impreza, na jakiej byłem w życiu. Już trochę tri świata przez te ponad trzy lata zwiedziłem, jak się w to bawię. Bardzo polecam Challenge Gdańsk.

Czy ten start jest dla Ciebie najważniejszy w sezonie?
Nie. Najważniejszy był Dubaj w marcu. To był start A. Mój “wykon” w  tej lokalizacji  wiele mi w głowie poprzestawiał na plus. Nawet nie chodzi o to, że tam zrobiłem życiówkę na 1/2 IM. Tam pierwszy raz pojechałem z myślą “bądź w każdej sekundzie, minucie, godzinie najlepszą wersją siebie. Nie patrz na innych. Nie porównuj się! Skoncentruj się tylko i wyłącznie na sobie, a nie na miejscu, które chcesz zająć. Nie na czasie, który chcesz zrobić.

Nie rozpraszaj się konkurentami. Skup się na jak najlepszym wykonaniu każdego najmniejszego elementu, poczynając od rutyny dnia przed zawodami aż po rozciąganie po zawodach. Płyń, jedź, biegnij. Rób strefy tak, żebyś po zawodach mógł z czystym sumieniem powiedzieć – w każdej sekundzie wyścigu dawałem z siebie ponad 100 procent. Nie mogłem mocniej i szybciej “. Inna sprawa, że Kuba Czaja świetnie przygotował mnie do tych zawodów. Za to jeszcze raz mu dziękuję.

Co Ciebie kręci najbardziej w triathlonie i dlaczego poświęcasz tyle godzin tygodniowo (ile) na treningi?
Tri jest fajne z wielu względów. Oczywiście ma też wiele wad. Z wyjątkowo fajnych aspektów najbardziej podoba mi się to, że nie znam drugiej takiej dyscypliny (może poza biegami asfaltowymi), gdzie jako totalny amator mogę zmierzyć się z najlepszymi PROsami na świecie. To trochę tak jakbym sobie poszedł pograć w jedną niedzielę z Messim w składzie w oficjalnym meczu przeciwko Olimpique Marsylia, a w kolejną rozgrywałbym piłkę razem z Ronaldo w meczu przeciwko Interowi.

To jest fascynujące. Po drugie triathlon nie jest nudny poprzez rotowanie treningami pływanie, rower, bieganie, siłka/core każdy dzień jest inny niż poprzedni. To jest ważne dla głowy. Wreszcie po trzecie uważam, że środowisko TRI, to są po prostu mega fajni, inteligentni, życzliwi wobec siebie i świata  ludzie,  którym w życiu –  dzięki ich ciężkiej pracy się udało. Dobrze czuję się w takim towarzystwie. Oczywiście największą wadą triathlonu według mnie jest jego czasochłonność i wszystkie tego często dewastujące pozostałe obszary życia skutki. Choć to już temat na odrębną rozmowę.

Jakie jest Twoje największe marzenie triathlonowe?
Wiemy, jakie marzenie ma 99,9 % triathlonistów. Ja w połowie  je spełniłem. Teraz tylko tam pojechać i cieszyć się tym , chłonąć Hawaje całym sobą. Kręcą mnie triathlony extremalne. Kiedyś chciałbym zrobić Norsemana. W przyszłym roku Harda Suka. Myślę, że będę zmierzał w tym kierunku. Wiem na pewno, że nie będę wracał na Hawaje. Raz wystarczy.

Kto jest dla Ciebie inspiracją i czy może wystartuje także w ten weekend w Samorin?
Niestety nie będę oryginalny. Fascynuję mnie Lionel Sanders.  To, jaką drogę przeszedł, jest niesamowite. Też ma to dla mnie znaczenie, że była bardzo podobna do “naszego polskiego” Jurka Górskiego. Zachowując odpowiednie proporcje, na zawodach jestem podobny do niego. Obaj, choć pewnie wolelibyśmy inaczej, walczymy według schematu: “przedostatni po wodzie, w połowie stawki po rowerze, czwarty (czasami trzeci, drugi, pierwszy) po bieganiu”.

Rozmawiał: Marcin Dybuk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz również
Close
Back to top button
X