Adam Nizio: To było niesamowite przeżycie
W tym roku zadebiutował na MŚ na Hawajach oraz na pełnym dystansie. W M18-24 zajął 14 miejsce. Wykręcił czas 9:52:48. Jednak jeszcze na tydzień przed zawodami start Adama Nizio był zagrożony.
Jaką ocenę przyznałbyś sobie za start na MŚ Hawaje?
Start oceniam pozytywnie. W akademickiej skali ocen dałbym sobie mocną czwórkę.
Czym był dla Ciebie ten start?
Było to dla mnie niesamowite ukoronowanie przygotowań do pełnego dystansu. Doświadczenia tu zdobyte, gdyby miały formę materialną, nie zmieściłbym w limicie bagażu w samolocie powrotnym. Było niesamowicie. To było moje pierwsze pływanie w takiej pralce oraz start w takich warunkach pogodowych. Nigdy wcześniej nie rywalizowałem z tak silną konkurencją. No i przede wszystkim pierwszy raz pokonywałem prawdziwy dystans Ironmana.
Czy w związku z tyloma nowościami, miałeś jakieś oczekiwania przed startem?
Ze względu na tyle nowości było tyle niewiadomych, że ciężko tu mówić o oczekiwaniach. Jednak liczyłem na TOP10w grupie M18-24 i czas poniżej 10 godzin.
Zobacz też:
Regina Kaplan-Rakowski: Największą trudnością był strach
Kiedy dotarłeś na Hawajach?
Na wyspę dotarłem niecałe dwa tygodnie przed startem. Starałem się chociaż odrobinę przyzwyczaić się do panującej tu wilgotności. Jednak wszystkie cele stanęły pod znakiem zapytania jeszcze na tydzień przed startem.
Dlaczego?
Powodem była kontuzja pleców. Ból był uporczywy przy codziennych aktywnościach, nie mówiąc o sporcie. Na szczęście do startu udało się ograniczyć skutki kontuzji. Choć mocno zachwiało to moją pewnością siebie. Bo w każdej chwili ból mógł wrócić ponownie.
Jak wyglądał sam wyścig?
Pływanie poszło gładko. Na rowerze był mały kryzys. Jednak został zażegnany dobrym bufetem. Na biegu nie było tempa, którym będę się chwalił do końca życia. Mimo to leciałem spokojnie, oszczędzając siły na drugą część maratonu. Tam mocno daje się we znaki ukształtowanie terenu, pogoda i skumulowane zmęczenie. Poważną stratę zaliczyłem dopiero na 35 kilometrze
Co było tego przyczyną?
Wtedy pękł mi jakiś wielki bąbel na małym palcu. Musiałem usiąść. Palca całego we krwi z oderwanym płatem skóry zakleiłem mocno plastrami. Potem trochę zdemotywowany pobiegłem w stronę mety.
Jak ostatecznie zakończył się Twój wyścig?
Ostatecznie czas 9:52:48 dał mi 14 miejsce w AG. Zazwyczaj taki czas dawał miejsce w TOP10, ale widać że świat nie stoi w miejscu.
Czytaj także:
Ania Lechowicz jest najszybszą Polką na Hawajach
Czy myślisz już o kolejnym sezonie?
Teraz jest czas na zasłużony odpoczynek i tworzenie planu na kolejny sezon. W nim skupię się na poprawie szybkości na krótszych dystansach. Pomoże mi to wrócić tutaj za kilka lat i osiągnąć dużo lepszy wynik.
Czy chciałbyś komuś podziękować?
Chciałbym też od razu podziękować salonowi rowerowemu Roadbike i Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Podlaskiego za wsparcie, które w ogóle pozwoliło mi się znaleźć na Big Island, Maćkowi Kozłowskiemu za support na miejscu, trenerowi Czarkowi Figurskiemu oraz każdej osobie, od której dostałem ciepłe słowa otuchy przed startem.
Rozmawiał: Przemysław Schenk
foto: materiały prywatne