Rozmowa

Anna Giżyńska: Chwilami nie dociera zdobycie brązu ME

Ostatnio w Walencji zdobyła brązowy medal ME w kategorii wiekowej. To był jej debiut w imprezie tej rangi. Anna Giżyńska nie ukrywa zadowolenia ze współpracy z Mateuszem Kaźmierczakiem.

Niedawno zadebiutowałaś w zawodach Mistrzostw Europy w Walencji. Czy opadły już emocje po tych zawodach?
Tak, już opadły. Choć chwilami jeszcze do mnie nie dociera, że tam zdobyłam brązowy medal. 

Jakie wrażenie zrobiła na Tobie organizacja oraz atmosfera tej mistrzowskiej imprezy?
Organizacja była na bardzo dobrym poziomie. Wszystko przebiegło sprawnie. Szkoda, że ze względu na obostrzenia sanitarne, kibice nie mogli być blisko startu ani strefy mety, tylko na trasie biegowej lub kolarskiej. Poza tym wszystko było szczelnie odgrodzone. Atmosfera była super, szczególnie że startowało tam więcej Polaków, z którymi się integrowaliśmy i wzajemnie wspieraliśmy podczas startów. Poza tym startowanie w strojach reprezentacyjnych zdecydowanie podnosi rangę zawodów i dodaje motywacji.

Z jakimi oczekiwaniami jechałaś do Hiszpanii?
Na początku bez oczekiwań. Samą kwalifikacją spełniłam dawne małe marzenie występu na mistrzostwach rangi międzynarodowej. Zależało mi, żeby wypaść jak najlepiej. Był to start docelowy sezonu. Więc skupiłam się na realizacji założeń treningowych, żeby wypracować optymalną formę. Treningi w sierpniu i wrześniu wychodziły super. Bliżej zawodów pojawiły się również myśli o walce o medal. Starałam się nie narzucać sobie presji i skupić się na uzyskaniu jak najlepszych wyników poszczególnych dyscyplin oraz dopracowaniu strefy zmian. Nastawiałam się na osiągnięcie jak najlepszego rezultatu na dystansie sprinterskim.

Jak Ci się pływało?
Pływanie jest zdecydowanie moją najsłabszą dyscypliną. Sporo tracę do rywalek i potem muszę gonić na rowerze i biegu. Dodatkowo w Walencji temperatura wody w morzu pod koniec września jest nadal bardzo wysoka. W dniu startu było to aż 26 stopni Celsjusza, a  start był bez pianek. Mimo to płynęło mi się dobrze. Bardzo słona woda morska dawała sporą wyporność. Zaryzykowałam i popłynęłam dosyć mocno. Starałam się łapać nogi rywalek, ale wiele z nich płynęło szybciej. Z wody wyszłam, jak się później okazało, na 11 miejscu w mojej kategorii wiekowej. Strata wynosiła prawie trzy minuty do strefy medalowej.

Jaki miałaś plan na trasę kolarską?
Na rowerze trzeba było nadrabiać. Plan był prosty. Cisnę, ile się da od początku do końca. Były dwie pętle po 10 km, a na każdej z nich cztery nawrotki 180 stopni, a do tego kilka ostrych zakrętów i rondo. Pomiędzy odcinki po kilkaset metrów do maksymalnie kilometra, na których można było się porządniej rozpędzić. Więc zwolnienia na zakrętach, a po nich szybkie rozpędzanie się i sprint do następnego zakrętu. Jazda w ten sposób była bardzo wyczerpująca. Na szczęście wydolność jest moją mocną stroną. Wydaje mi się, że dobrze znoszę takie interwałowe jazdy. Udało mi się wyprzedzić kilka rywalek, a mój czas roweru był drugi w stawce moich rywalek. Lepiej pojechała tylko zwyciężczyni.

Czy pojawiały się jakieś trudności na rowerze?
Było dosyć ciasno mimo rolling startu, ponieważ zawodników w sumie ze wszystkich kategorii wiekowych, zarówno kobiet i mężczyzn było około 400. Trzeba było uważać na potencjalne kolizje i żeby zachować regulaminowe odstępy w formule non-drafting. Cały przejazd wyszedł super łącznie ze strefami zmian.

Jakie miałaś założenia, wybiegając z T2?
Bieg to z kolei moja najmocniejsza dyscyplina. Przed startem zakładałam, że jak już będę na biegu, to najtrudniejsze będzie za mną, w sensie pływanie, a także rower, na którym zawsze może się coś złego przydarzyć. Tutaj wystarczy tylko albo i aż, jak najszybciej dobiec do mety. Założeniem było bieg w tempie ok. 3:50 / km i wyprzedzenie jak największej liczby rywalek.

Czy bieg był dla Ciebie najcięższą częścią tej rywalizacji?
Zdecydowanie tak. Po interwałowym i mocnym rowerze, który przejechałam na wysokim tętnie już od drugiego kilometra, biegło mi się ciężko. Tempo było bardzo dobre, ale zaczęłam się obawiać, czy będę w stanie utrzymać je do końca. Dodatkowo na pierwszej pętli nie dogoniłam prawie żadnej rywalki. Więc zwątpiłam, czy uda się jeszcze powalczyć o wysoką pozycję. Na szczęście mocny doping trenera, przyjaciółki, a także pozostałej części ekipy z Polski nie pozwalał mi odpuszczać. Na drugiej pętli wyprzedziłam dwie rywalki z mojej kategorii wiekowej, ale kompletnie nie wiedziałam, na którym jestem miejscu. Zawodnicy z różnych kategorii wiekowych mieszali się ze sobą. Ciężko było się zorientować w kolejności poszczególnych AG, które można było poznać jedynie po tatuażu z oznaczeniem na łydce lub numerze startowym. Na końcówce biegu udało mi się jeszcze przyspieszyć, ale cały bieg był chyba jednym z najbardziej wyczerpujących z moich startów triathlonowych.

Ostatecznie zajęłaś trzecie miejsce w K35-39. Czy z perspektywy czasu jesteś zadowolona z tego wyniku?
Bardzo jestem zadowolona, zwłaszcza że to był mój debiut w takiej imprezie. Sam triathlon uprawiam od niecałych trzech lat. Wiem, że dałam z siebie wszystko i sam uzyskany czas na trudnej trasie i bez pianek (1:08:53) był mega satysfakcjonujący. Do tego jeszcze zdobyłam medal. Po prostu rewelacja!

Czy to był dla Ciebie najważniejszy start w tym sezonie?
Zdecydowanie tak.

Jaki masz nastrój po tym roku startowym?
Czuję mega satysfakcję z postępu ogólnie w triathlonie, a szczególnie na pływaniu i rowerze. Widzę, że podjęta w tym sezonie współpraca z trenerem Mateuszem Kaźmierczakiem przynosi super rezultaty.

Czym różnił się ten sezon od poprzedniego?
Niestety od wiosny borykałam się z kontuzją biegową. Od kwietnia do czerwca prawie w ogóle nie biegałam. Przez to musiałam zmienić plany startowe i debiut na dystansie 70.3IM przełożyć na przyszły rok. Z tego powodu bardzo mało startowałam i dopiero start na MP w Rawie Mazowieckiej, gdzie były kwalifikacje do ME w Walencji, był pierwszym startem po zażegnanej kontuzji. Z tego względu w tym sezonie pozostałam przy krótkich dystansach i mniejszej ilości startów.

Czy rozmawiałaś już z trenerem Mateuszem Kaźmierczakiem o wnioskach po tym sezonie?
Cały czas rozmawiamy i wymieniamy spostrzeżenia. Po pierwszych miesiącach współpracy, trener świetnie odczytuje reakcje mojego organizmu na bodźce treningowe i odpowiednio je dobiera. Dostosowujemy też obciążenia do moich możliwości czasowych. Współpraca układa nam się bardzo dobrze.

Jak ważne dla Ciebie w kontekście całego roku ma okres roztrenowania?
Trzeba dać organizmowi odpocząć nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Uwielbiam sport i mogłabym poświęcać mu każdą wolną chwilę. To trzeba jeszcze pogodzić z życiem rodzinnym i zawodowym. Triathlon jest wymagający czasowo. Przyda mi się kilka tygodni,  kiedy plan dnia nie jest zaplanowany co do minuty.

Czy masz już wstępne plany przygotowań oraz startowy na 2022 rok?
Mam przesunięty z tego roku start w 70.3 IM w Finlandii na początku lipca 2022. Kusi mnie, żeby również za rok próbować sił na ME. Może tym razem na „olimpijce”. Szczerze mówiąc, wolę te szybsze, krótsze starty. Dłuższe wymagają więcej czasu i objętości treningowej. Jeszcze nie zdecydowałam.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X