Rozmowa

Team Karaś. Piotr Benewiat pomaga Robertowi osiągnąć sukces

Marcin Dybuk: Jesteś trenerem przygotowania motorycznego kilku utalentowanych polskich triathlonistów. Pracujesz od kilku lat między innymi z Robertem Karasiem. Koncentrujesz się nad eliminowaniem najsłabszych stron podopiecznych. Dlaczego tak?
Piotr Benewiat:
Współpracę z każdym zawodnikiem rozpoczynam od rozeznania sytuacji, czyli testów. Tworzę wtedy listę kilku elementów, które trzeba wyeliminować lub poprawić w pierwszej kolejności, a które przyniosą oczekiwane efekty. Poprawę wyników sportowych i wyniesienie możliwości sportowca na najwyższy poziom. Zawodnicy, którzy przygotowują się do sezonu, zawodów nie dysponują takim czasem, aby można było zająć się wszystkimi aspektami, stąd taka strategia. Bo wyobraźmy sobie sytuację, że zawodnik ma 20-25 godzin treningów tygodniowo i teraz ja przygotowuje mu kolejna partię ćwiczeń, które musi wykonać. To nie ma większego sensu. Moim celem jest jak największa efektywność jak najmniejszym kosztem energetycznym!

 

To jak wygląda Twoja współpraca z Robertem?
Kiedy umawiam się z Robertem na trening to poświęcam się w 100%. Tak jak powiedziałem, koncentruję się na wybranych elementach, który wymagają uwagi na ten moment. To przynosi podwójne efekty. Po pierwsze zawodnik poprawia się, po drugie przestaje o tym myśleć, przejmować się tym. A to powoduje, że może się jeszcze bardziej skoncentrować na treningu lub zawodach. To też dodaje pewności siebie, jak mamy poczucie, że nasze ciało nie zawiedzie! Moim celem z każdym zawodnikiem jest wyniesienie jego możliwości na wyższy poziom, tak by mógł szybciej, mocniej i dalej. W życiu sportowca mnóstwo czynników składa się na sukces sportowy, tak wiele, że często ciężko sprecyzować, który pomógł, a który nawalił. Ja w pracy na piedestale stawiam prewencję!  Bo co jeśli będą pojawiały się kontuzje? Wykonanie treningu jest niemożliwe, a kumulacje kompensacji w końcu wystrzelą jak przepełniony balon z wodą. Dlatego doprowadzenie do dobrego balansu mięśniowego oraz dobra regeneracja pozwoli rozwijać kolejne części układanki.

 

Taka współpraca wymaga od Was dużego, wzajemnego zaufania…
Dokładnie tak. Niezbędne są zdrowe, dobre relacje. Tylko wtedy możemy sobie przydzielić poszczególne zadania w drużynie i mieć pewność, że wszystko zostanie należycie zrealizowane. Nikt o nikogo się nie martwi, a wręcz przeciwnie ! Jesteśmy siebie wszyscy pewni!

Robert Karaś: Wiem, też że mogę na Piotrze polegać i jak potrzebuję jego pomocy, to on zrobi wszystko, aby pomóc. Tak było po moim wypadku w Hiszpanii. Jak wracałem do Polski i musiałem najpierw polecieć do Berlina, aby stamtąd udać się do Elbląga, to wiedziałem, że mogę poprosić Piotra, aby przyjechał po mnie.

Piotr Benewiat: Dzwonił Roberta z lotniska z wysp z zapytaniem czy odbiorę go w Berlinie. Wsiadłem w samochód i byłem za sześć godzin na lotnisku, gdzie czekałem na przylot Roberta. Takie sytuacje dodatkowo budują więź między nami. Przyjaźnimy się i realizujemy krok po kroku założone cele.

 

Zaufanie, które niekiedy przeradza się w przyjaźń. A jak wygląda sytuacja z treningiem?
Tak jak mówiłem skupiamy się nad tym co trzeba poprawić w danym momencie. Co jest najważniejsze, bo patrząc na zawodnika całościowo, elementów do poprawy jest znacznie więcej. Stawiamy diagnozę, przepisujemy lek i pracujemy, aż „choroba” zostanie wyeliminowana, tak aby było można zająć się kolejnym elementem. Ważne jest też indywidualne podejście do zawodnika. Bo konkretne ćwiczenie może się okazać dobre dla jednego, ale drugi musi już wykonać inaczej, a trzeciemu w danym momencie zaszkodzi. Ważne jest wyczucie każdego zawodnika.

 

To powiedź, co jest najsłabszym elementem Roberta? Nad czym pracujecie?
Na początku pracy z Robertem korygowaliśmy ustawienie miednicy, co miało dać nam lepszą pracę nad trój wyprostem (czyli pośrednie dążenie do generowania większej mocy i siły w dyscyplinie) oraz dbaliśmy o elastyczność. Uważam, że w sportach wytrzymałościowych kluczem do sukcesu jest ekonomia ruchu, gdzie elastyczność pomoże w dążeniu do tych założeń.  W naszej współpracy priorytetem na ten moment jest zniwelowanie ryzyka kontuzji do minimum. Po drugie wyrównanie asymetrii w ciele. Trzy poprawa zdolności motorycznych. Teraz jednak mamy inny problem z Robertem. Trzeba go stopować. On się rwie do pracy. Po wypadku dużo szybciej rozpoczął trening niż zalecali lekarze. Robert jest świadomym zawodnikiem. Jego nie trzeba do niczego namawiać. On wie co ma zrobić i to robi. Zna siebie i wie na co go stać.

 

 

Piotr skąd Ty się wziąłeś, że tak kolokwialnie zapytam?
Ukończyłem wychowanie fizyczne na AWFiS w Gdańsku. Podyplomowo dietetykę. Cały czas jednak się szkolę. Jeżdżę po naukę do Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Holandii, Czech i Anglii. Obserwuję i wymieniam poglądy z kolegami z branży. W tej dziedzinie nie można być zamkniętym na współpracę z innymi trenerami. Trzeba dzielić się doświadczeniem i wyciągać wnioski. A pracy dla każdego i tak wystarczy J Dużo czytam lektury angielskojęzycznej, bo po Polsku to niewiele jest niestety fachowej lektury. Trzeba mieć w tym wszystkim również swój rozum i mądrze podejmować decyzję. Mam sprawdzony system pracy, który jest skuteczny, ale nie zamykam się na dodatkowe informację. Chłonę, analizuję, wyciągam wnioski i zdobytą wiedzę sprawdzam podczas pracy z zawodnikami. Rozmawiam z nimi o tym co planuję zrobić, a następnie przyglądamy się efektom. Dlatego tak jak mówiłem, bardzo ważne jest zaufanie. Taką anegdotką jest odżywianie Roberta podczas potrójnego Ironmana. Przed startem ustaliliśmy co przygotujemy. Jednak już podczas samych zawodów trzeba było skorygować założenia. Wsłuchać się w potrzeby zawodnika. Doszło nawet do takiej sytuacji, że ja nie mogłem podawać mu jedzenia, bo go wkurzałem. Kiedy próbowałem mu coś podać nie wziął, aby kilka metrów dalej przyjąć, to samo od innego członka naszej drużyny.

 

Jak długo współpracujesz z Robertem?
Znamy się od 4 lat, ale współpracujemy około trzech. Byliśmy razem na podwójnym i potrójnym Ironmanie. Mogę powiedzieć, że ciągle się siebie uczymy. Ja Roberta, a on mnie. Spędzamy ze sobą dużo czasu, co pozwala mi lepiej poznać jego potrzeby. Robert jest bardzopracowitym zawodnikiem…

 

Robert Karaś: …tylko, tu nie chodzi tylko o pracowitość, ale także o podejście do drugiej osoby.

My sobie wzajemnie pomagamy. Jak ja czegoś potrzebuję to dzwonię do chłopaków i oni mi pomagają. Jak oni czegoś potrzebują, to ja im pomagam.

Mamy teraz taką ekipę, z którą spotykamy się na treningach i wzajemnie wspieramy. Łatwiej się pracuje jak możesz z innymi podzielić się tym co robisz w życiu, kiedy drugi ciebie rozumie i na przykład w chwilach zmęczenia, kryzysu zmobilizuje. Tak właśnie współpracujemy z Maciejem Bodnarem, Kacprem Adamem czy Miłoszem Sowińskim. Nakręcamy się wzajemnie.

 

Piotr z jakimi triathlonistami jeszcze współpracujesz?
Oprócz Roberta pracuję z Kacprem Adamem i Maciejem Bodnarem. Jestem także po słowie z z Miłoszem Sowińskim i jak tylko skończy krótkie roztrenowanie, to rozpoczynamy pracę. Nie chcę współpracować ze zbyt dużą liczbą zawodników, bo każdemu trzeba poświęcić odpowiedni czas, aby to przyniosło oczekiwane efekty. Zresztą nie z każdym łapię „chemię” i bardzo ważne, jak nie najważniejsze są dla mnie relacje zbudowane z zawodnikami, z którymi współpracuję, nie tylko triathlonu. Tym się kieruję w pracy, komfortem i czystością umysłu bo tylko wtedy mogę dać z siebie 100%.Nie zawsze jest to możliwe, ponieważ nie z każdym się udaje.

 

Tekst i foto Marcin Dybuk

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X