Rozmowa

Paweł Mitruś: Nie mam żadnej spiny ze startem w Utah

Start w mistrzostwach świata Ironman 70.3 w St. George łączy z urlopem. Paweł Mitruś zdradził też, jak zmienić podejście do sportu.

Jak przebiegają u Ciebie przygotowania do nadchodzących mistrzostw świata Ironman 70.3 Utah?
Świetnie, w zasadzie to jedyne zawody w tym sezonie, do których więcej/ciężej zacząłem trenować. W sierpniu poświęciłem więcej czasu na trening, bo miałem umiarkowany luz w pracy. Od połowy września już nie jest kolorowo. Natomiast w tym roku jeszcze ani razu nie musiałem się naprawdę spiąć, aby upchnąć wszystko i nie mieć dość. Półtorej miesiąca raz w roku mogę zacisnąć zęby.

Nad czym skupiasz się w tych ostatnich dniach przed zawodami?
Głównie nad utrzymaniem tego co już udało się wypracować i nie zmęczyć się za bardzo. Jak na treningu idzie świetnie, to nie podkręcam tempa. Staram się też zrobić wszystko, żeby zamknąć sprawy zawodowe, bo do USA wybieramy się na prawie miesięczny urlop.

Pojawiały się jakieś problemy podczas tych przygotowań?
Dwa razy miałem covid, ale przechodziłem w miarę łagodnie, bez większego spustoszenia organizmu. Zero kontuzji!

Ile czasu zamierzasz poświęcić na aklimatyzację?
Będę na miejscu na tydzień przed zawodami. Trochę szkoda było przyjeżdżać wcześniej, bo taki okres przed zawodami to jeszcze nie za bardzo wakacje. Bardziej takie wyczekiwanie, na część właściwą wyjazdu.

Z jakim nastawieniem oraz oczekiwaniami staniesz na starcie w USA?
Przede wszystkim nie mam żadnej spiny związanej z tymi zawodami. Jedziemy z żoną na długi urlop. Czy czuję się przygotowany? Jestem zdania, że moja forma nigdy nie była tak solidna i stabilna jak dziś. Będę szczęśliwy, jak zobaczę moje cyferki po i będę wiedział, że to było to, na co było mnie stać. A jak się nie uda, trudno, taki jest sport. Nie zawsze wszystko wychodzi. Nie mam żadnych oczekiwań co do miejsca/czasu, ale oczywiście na linii startu (i przez całą trasę) będę cisnął tak, jakbym walczył o pierwsze miejsce.

Na czyje wsparcie i pomoc będziesz mógł liczyć przy trasie?
Przede wszystkim mojej kochanej żony Kasi. Wiem, że z Polski jedzie solidna reprezentacja.  Więc na pewno wszyscy będą kibicować wszystkim.

Jak oceniasz dotychczasowe starty w tym sezonie?
Poza lekkim niewypałem na 1/2IM w Sierakowie zrobiłem życiówki na dystansach ¼ i olimpijskim, a także wyrównałem życiówkę z ½ (co prawda na innej trasie, ale nie taki Malbork płaski, jak go malują). Ale na każdym z tych startów się dość męczyłem. Nie udało mi się złapać flow przez cały czas (ofc. to jest trudne), ale może w Utah się uda.

Czy masz jakieś obawy związane z tym startem?
Miałem obawy, czy dam radę pojechać rower na singlu 58T i kasecie 30, ale przeanalizowałem trasę i opinię mocnych zawodników, zakładam 2 blaty na przód. Także nie mam obaw.

Ostatnią rozmowę z Tobą przeprowadzaliśmy ponad rok temu. Czy w tym czasie zaszły u Ciebie jakieś zmiany od strony sportowej i triathlonowej?
Zdecydowanie. Więcej pracuję, bardziej skupiam się na tym, co robię zawodowo i spuściłem powietrze z balonika podpisanego „sport”. Lżej (i może trochę mniej) trenuję. Skończyłem współpracę trenerską z Kubą Bieleckim. Przestałem się porównywać do innych, patrzę tylko na siebie. Skupiam się na tym, że przez większość czasu mieć z tego naprawdę fun, a nie myśleć o sporcie jako o paśmie ograniczeń, wyrzeczeniach itp. Piję więcej alkoholu (ostatnio zakochaliśmy się z żoną w winach). Częściej przyimprezuję i kiedy tylko mogę, to dużo śpię.

Czego Ci życzyć przed startem w St. George?
Żebym się nie zeszlifował na rowerze, bo potem zostaję jeszcze na 3 tygodnie w USA i nie chce mi się babrać opatrunkami (śmiech).

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X