Rozmowa

Mikołaj Luft. Triathlonista, trener, żeglarz, narciarz, fizjoterapeuta i kto wie, kto jeszcze

Po Mistrzostwach Polski w duathlonie, w Czempiniu nie byłeś zadowolony ze startu, mimo że zająłeś trzecie miejsce i stanąłeś na podium zawodników PRO. Dlaczego?
Start w Czempiniu był nieplanowany, a zdecydowałem się na przyjazd dwa dni wcześniej. Nie było mowy o odpuszczaniu treningu i wiedziałem, że piąty dzień po zjeździe z wysokich gór może być ciężki. Zaskoczyło mnie trzecie miejsce pośród tak zwanych prosów, których było jednak tylko paru, ale mój wynik wypad blado na tle rewelacyjnie przygotowywanych agegrouperów. Mimo spodziewanej słabej dyspozycji czułem duży niedosyt. Wiem też, że nie osiągnąłem jeszcze wagi startowej, co mocno wpływa na bieg.
 

Na start w mistrzostwach zdecydowałeś się w ostatniej chwili. Skąd zmiana planów?
Decyzja o stracie była spontaniczna. Miałem zrobić dobry trening, a krótka lista startowa elity dawała szansę na wysokie miejsce

Od kiedy uprawiasz triathlon i ile czasu tygodniowo poświęcasz na treningi?
Triathlon uprawiam od 13. roku życia, a więc upływa mi już 21-szy rok treningu. Mam za sobą dosyć ciężki rok pod znakiem kontuzji i choroby żony. Treningi zeszły na dalszy plan, bo czasu wymagają również nasze małe dzieci. Zimą trenowałem więc około 10-12 godzin w tygodniu, brakowało mi motywacji i sił psychofizycznych na trening.

Poważnie zastanawiałem się nad tym, czy nie zrobić sobie rocznej przerwy. W 2018 roku zbyt często zdarzały mi się nieukończone starty w związku z kontuzjami przyczepów mięśni dwugłowych. Zebrałem się jednak w sobie i postanowiłem przygotować do sezonu startowego w Polsce.

Z moją żoną sytuacja też wygląda lepiej. Obecnie zwiększam objętość do 20-25 godzin tygodniowo. Staram się dzielić czas pomiędzy rodzinę, pracą trenerską i własny treningami.
 

Co jest Twoją najmocniejszą stroną, a co najsłabszą i co robisz, aby wyeliminować tę najsłabszą?
Najmocniej czuję się na rowerze oraz w strefie  zmian.  Będąc młodzikiem i juniorem słabe zmiany kosztowały mnie niejeden medal Mistrzostw Polski. W związku z tym przez lata startów na krótkich dystansach „z draftingiem” doprowadziłem  zmiany do perfekcji, bo tam liczy się każda sekunda. Gdy zaczynałem starty, sprzęt typowo triathlonowy był niedostępny w Polsce i dopiero zakup odpowiedniej pianki oraz butów rowerowych do triathlonu pozwolił mi na przyspieszenie w strefie zmian.
 

Jaki trening jest Twoim ulubionym, a do którego musisz się zmuszać?
Kiedyś nie za bardzo lubiłem treningi szybkościowe powyżej granicy komfortu. Jednak ostatnio odczuwam dużą satysfakcję z tego rodzaju treningów. Współpracując z trenerem Jakubem Czają widzę, że duży akcent kładzie właśnie na umiejętności szybkościowe, a w moim zaawansowanym jak na triathlonistę wieku szybkość stanowi poważną rezerwę.
 

Studiowałeś na AWF. Cały czas jesteś związany ze sportem. Nie masz czasami dosyć?
Na AWF-ie studiowałem fizjoterapię i z początku chciałem dzielić karierę sportową, trenerską i rehabilitacyjną. Życie zweryfikowało plany, bo trudno połączyć trening sportowy z ciężką pracą fizjoterapeuty. Faktem jest, że sportu mam dużo w życiu, ale dla równowagi moja żona i większość moich najbliższych przyjaciół jest spoza świata triathlonu.

Co byś poradził amatorom, którzy rozpoczynają dopiero przygodę ze sportem, triathlonem?
Ostatnio popełniłem serię artykułów na temat początków w triathlonie, do których linki można odnaleźć na moim facebook-owym profilu Mikołaj Luft – Triathlete. Generalnie początki bardzo ułatwia spotkanie z trenerem i przynajmniej kilka konsultacji dotyczących specyfiki startu, sprzętu, jak i przygotowań. Możemy uniknąć wtedy wielu błędów oraz niepotrzebnych zakupów oraz bezpiecznie zaplanować pierwsze starty.
 

Zimy nie przepracowałeś. To na jakim etapie treningu teraz jesteś?
Można powiedzieć, że na takim etapie jak zwykle w lutym-marcu.
 

Jakie stawiasz sobie cele na sezon 2019?
Moim celem jest powrót do pełnego zdrowia i równowagi, a to powinno przełożyć się na wyniki. Chcę się cieszyć startami w kraju, a jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to być może na jesieni wystartuję za granicą.
 

Jakie masz sportowe marzenia?
Jak większość triathlonistów – start na Mistrzostwach Świata IRONMAN. Oprócz tego chcę się realizować trenersko.

W 2018 roku ruszyłem z projektem Luft TRI Team, w ramach którego szkolimy młodzież w wieku 7-13 lat. Chcę, aby te dzieciaki zbudowały solidne podstawy sprawności i wydolności i marzę, że może któreś z nich sięgnie kiedyś po najwyższe laury na imprezach międzynarodowych w profesjonalnym sporcie.
 

Startujesz w duathlonie, triathlonie, wyścigach  biegowych. Często stajesz na podium. Skąd czerpiesz energię na to wszystko?
Nie każdy sportowiec chętnie to przyznaje, ale ja jestem po prostu uzależniony od sportu. Zbyt długa bezczynność mnie uwiera i szukam źródła endorfin. Chcę też być przykładem dla moich podopiecznych, że nawet gdy nie wszystko idzie idealnie, to warto próbować.
 

Jak się regenerujesz?
Staram się regularnie rozciągać i pracuję nad długością snu, bo to jest moja pięta achillesowa. Całe szczęście dzieci rzadziej przerywają nam sen, który jest najważniejszy, jeżeli chodzi o regenerację. Ostatnio korzystam też z masażera kompresyjnego Normatec, które pomaga w regeneracji potreningowej mięśni, jak i po podróży.
 

Jak wygląda Twój dzień. Rano trening, później praca i popołudniu trening czy może inaczej?
Z reguły nasz dom budzi się około godziny 8. Na początek obowiązkowo kawa i szybkie śniadanie i na 9 staram się odprowadzić dzieci do przedszkola, aby potem ruszyć na pierwszy trening. Jeżeli jestem umówiony na treningi z podopiecznymi np. na 7 rano, wtedy żona „ogarnia” nasze młode przed wyjściem do pracy. Iza jest psychologiem w poradni psychologiczno-pedagogicznej i pracuje o różnych porach dnia, dzięki temu możemy się w razie czego zmieniać przy dzieciach. Wczesnym popołudniem mam czas na przygotowywanie planów treningowych dla moich podopiecznych, fizjoterapię, a czasem nawet drzemkę. Wieczory zwykle znowu poświęcam na treningi, bo wtedy prowadzę sesje dla mojej grupy Luft TRI Team na basenie, torze kolarskim oraz w klubie Artis. Jeżeli jednak wieczorem jestem w domu, wtedy spędzam wieczór z dziećmi, aby nie zapomniały, że oprócz wspaniałej mamy mają również kochającego tatę.

Kiedy zrodził się pomysł Luft TRI Team i jakie stawiacie sobie cele jako drużyna?
Zająłem się trenowaniem zawodników dosyć niespodziewanie. Jakieś 10 lat temu znajomy zagadnął mnie, czy nie doradziłbym w treningu szefowi kawiarni, w której pracował. W ten sposób „zdobyłem” pierwszego podopiecznego. W miarę powiększania się grupy oraz wzrostem rozpoznawalności mojej skromnej osoby nadałem grupie obecną nazwę. LTT to grupa zrzeszająca osoby przede wszystkim bawiące się tym, co robią. Nie ma u nas wyczuwalnej presji na wynik, chociaż bardzo miło, gdy pojawiają się dobre rezultaty.
 

Startowałeś w triathlonie zimowym. Opowiedz coś więcej na ten temat…
Ciekawe kto w Polsce wie, że obecny CEO Challenge Family urodzony w Polsce Zibi Szlufcik był dwukrotnym Mistrzem Świata w zimowym triathlonie? Na mój pomysł startu w triathlonie zimowym trener Andrzej Szołowski powiedział, że „kiedyś był Szlufcik, a teraz będzie Lufcik!” Pomysł wziął się stąd, że moją pasją, oprócz triathlonu, są narty biegowe, których jestem instruktorem. Biegówki doskonale uzupełniają trening triathlonisty, dają dużo siły w ramionach i są pokrewne z jazdą na rowerze. Klasyczny triathlon zimowy pod egidą ITU składa się z biegu przełajowego, roweru MTB oraz biegu na nartach techniką dowolną. Pokonanie całych zawodów zajmuje około 60-90 minut, w zależności od warunków pogodowych. Zamarzyłem, aby wystartować w tego typu zawodach i w 2008 roku zameldowałem się na Mistrzostwach Europy w austriackim Gaishorn Am See. Prócz tego startowałem jeszcze w pucharze Europy na Słowacji (Słowacy to mocna nacja w tej dyscyplinie sportu) i wróciłem do Gaishorn Am See w 2009 roku na Mistrzostwa Świata. Po tym okresie zacząłem startować na długich dystansach triathlonu letniego. Jednocześnie zimy w Warszawie przestały być tak śnieżne, a ja więcej czasu spędzałem na obozach klimatycznych w ciepłych krajach, więc zarzuciłem zimowe starty.
 

Lubisz żeglarstwo. Kiedy ostatni raz miałeś okazję pływać?
Dawno, to znaczy przed narodzinami córki , która niedługo kończy 5 lat. Wcześniej żeglowałem co roku, od kiedy skończyłem 8 lat. Brakuje mi tego, ale rejs z małymi dziećmi po Mazurach wydawał nam się z żoną zbyt stresujący. Może w tym roku uda się wyskoczyć chociaż na kilka dni na łódkę. Muszę to uwzględnić w planach treningowych!
 

Rozmowa i zdjęcia Marcin Dybuk

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X