Wiadomości

ME w Holandii: Mieszane nastroje w obozie Polek

Dobry występ juniorek

–  Jestem zadowolona z rezultatu, jaki uzyskałam – mówi Sanecka. – Najbardziej cieszy mnie pływanie, którego trochę się przed startem obawiałam. Wyjście na rower na 6 pozycji bardzo mnie ucieszyło. Dało większą wiarę w siebie. Jak wiadomo szykowałam formę do tego startu. Jednak były to dopiero trzecie zawody w sezonie. Teraz, kiedy rok szkolny dobiega końca, będę mogła skupić się na mocniejszym treningu. Dlatego myślę, że jestem w stanie pokazać trochę więcej. Uważam, że najtrudniejszym elementem, podczas tego startu była dla mnie jazda w dużej grupie. Zabrakło mi doświadczenia. Nie potrafiłam przepchnąć się do przodu grupy. Sama prędkość nie była problemem. Jednak jazda kierownica w kierownicę w 37 osobowej grupie nie jest dla mnie zbyt częstym zjawiskiem. Oczywiście, po każdym starcie wyciągam wnioski. W tym wypadku główna część rywalizacji rozegrała się na biegu. Jestem zadowolona z pracy, jaką na nim wykonałam. Jednak nadal moim największym problemem jest waga – dodaje.

– Jutro czeka mnie start w sztafetach, a już 22-go czerwca będę ścigać się na Mistrzostwach Polski Elity w Suszu – mówi o najbliższych planach startowych Julia Sanecka.

Oprócz Saneckiej w kategorii junior startowały Magdalena oraz Zuzanna Sudak. Pierwsza zajęła 17 miejsce, druga 25 pozycję.

– Start uważam za udany – mówi Magdalena Sudak. –  Moim celem była 20 i zrobiłam to. Zajęłam 17 miejsce! Najmniej jestem zadowolona z pływania, ponieważ wyszłam bardzo daleko. Dzięki pracy na rowerze dojechałyśmy pierwszą grupę. Pierwszy raz jechałam w tak dużym peletonie I bardzo mi się to podobało. Bieg to była głównie walka z głową, którą wygrałam. Tuż przed metą jeszcze wyprzedziłam zawodniczkę, wpadając z taką szybkością, że prawie przewróciłam panią, która tam stała.

– Jestem bardzo zadowolona z mojego startu – twierdzi Zuzia Sudak. – Pływanie było dla mnie wyzwaniem. Wyszłam z wody dopiero w pierwszej 20. Szybka strefa i od razu na rower. Zebrałyśmy się w około pięcio osobowa grupę i dojechałyśmy czołówkę. Tempo nie było mocne wiec z czasem było nas prawie 40 osób, dzięki czemu łatwiej było mi się w niej trzymać. Z roweru zeszłam na około 35 pozycji. W głowie miałam, że założeniem było być w pierwszej 30 wiec musiałam spiąć się na biegu. Kolka, która złapała mnie pod koniec roweru, dawała o sobie znaki w czasie ostatniego etapu wyścigu. Nogi również przez prawie całe okrążenie nie chciały przyzwyczaić się do pozycji i wysiłku. Na drugim okrążeniu w końcu poczułam się swobodniej, dzięki czemu mogłam rozpocząć wyścig o zaplanowaną pozycje. W rezultacie udało mi się wyprzedzić pięć zawodniczek co dało mi satysfakcjonujące 25 miejsce.

 

Zła Cześnik, waleczna Ulatowska

– Z ME wracam na tarczy. Niestety trochę na swoje życzenie – ostro ocenia start Maria Cześnik, która zajęła 40 pozycje z czasem (1:53:53). – Dyspozycja może nie była najlepsza, ale pozwoliłaby na walkę o wynik na przyzwoitym poziomie. Wszystko zawaliłam w strefie zmian, która zajęła mi średnio 10 sekund dłużej, niż innym zawodniczkom. Wychodząc z wody w drugiej dużej grupie, wskakiwałam na rower już z około 100 metrową stratą. Nie udało się jej odrobić. Zostałam na szosie z 3 zawodniczkami. Mimo, że pracowałyśmy i jechałyśmy po zmianach systematycznie traciliśmy do peletonu po 25 sekund na rundzie. To zakończyło się stratą dwóch i pół minuty do grupy, co było już nie do odrobienia. Jestem na siebie bardzo zła. Zawsze można mieć słabszy dzień. Ale marnować godziny pracy mojej, trenera czy środki na przygotowania zdejmując piankę, to już wstyd i głupota. Tym bardziej na tak ważnej imprezie – mówi.

 

Zostać w łóżku, czy wystartować?

– Nic więcej nie byłam w stanie zrobić – mówi TriathlonLife.pl po starcie Alicja Ulatowska, która skończyła rywalizację na 38 pozycji z czasem 1:52:46. – Niestety, czułam się fatalnie cały wyścig. To nie był mój dzien. Walczyłam do końca. Starczyło to tylko na 38 miejsce. Dzień przed startem oraz w dniu startowym leżałam w łóżku z okropnym bólem menstruacyjnym. Jestem kobietą. Ale przechodzę niestety, te dni bardzo źle, w mękach i cierpieniach. Nie jest to szczyt moich możliwości. Dziś zmagałam się ze sobą i z bólami. Rano w łóżku zastanawiałam się czy w ogóle dam rade wystartować. Wystąpiłam. I wracam do domu. Będę dalej walczyć. Za mną dużo startów oraz tyle samo przede mną. Wyścig był szybki. Jestem zadowolona z waleczności. Nigdy się nie poddaje. Mogłam zostać w łóżku, ale poszłam i walczyłam – kończy.

Trzecia z Polek Marta Łagownik zajęła 45 pozycję. Uzyskała czas 1:55:08.

 

Przemysław Schenk
foto Przemysław Przymusiński z Holandii

 

 

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X