Rozmowa

Wojciech Kluk: Nie mamy szans z autem. Potrzebne zmiany w przepisach

Wojciech Kluk zdradza, że zgłosili się do niego posłowie i senatorowie, którzy chcą zmian w przepisach ruchu drogowego, aby chronić rowerzystów na drogach.

Spotkaliśmy się w Toruniu podczas przystanku kolarzy na obiad w sklepie Michała Gołasia. Wojciech Kluk, jeden z organizatorów przejazdu z Częstochowy do Gdańska biegał pomiędzy kolarzami i dbał, aby niczego im nie brakowało. Sam całą trasę przejechał w busie. W Toruniu udało nam się chwilę porozmawiać. Przyznał, że akcja przerosła ich najśmielsze oczekiwania i stała się manifestem, który nie kończy sprawy. Zdradził, że zgłaszają się do niego posłowie i senatorowie, którzy chcieliby pomóc zmienić przypisy ruchu drogowego, tak, aby te chroniły rowerzystów na drogach. Przykład? Nakaz wyprzedzania rowerzystów przez samochody w odległości minimum półtora metra od roweru. W Gdańsku, na mecie przy sklepie drerowery na śmiałków, którzy przejechali 500 kilometrów czekała poseł Jolanta Senyszyn. Aby przepisy mogły się zmienić potrzebne jest działania polityków ponad podziałami, bo przecież rowerzystów nie brakuje na wsiach, ale także w powiatach i dużych miastach. Oby się udało!

Przemysław Niemiec i Wojciech Kluk

Jak długo trwały przygotowania do tego przejazdu?
Pomysł na tę akcję szybko pojawił się w głowie, po tragicznym wypadku Rity i Kasi. Sama organizacja trwała cztery tygodnia. Zrobiliśmy to wspólnie z Michałem Gołasiem, chłopakami z Trójmiasta i całego środowiska. Zjednoczyliśmy się i postanowiliśmy przejechać tę trasę, aby uzbierać pieniądze dla dziewczyn. Do tego chcemy zwrócić uwagę na to, co dzieje się na polskich drogach. My, rowerzyści nie jesteśmy święci, ale w konfrontacji z samochodem nie mamy żadnych szans. Przepisy drogowe w Polsce nie chronią rowerzystów.

Jak zachowywali się kierowcy wobec Was podczas dzisiejszego przejazdu?
Podczas dzisiejszego przejazdu była zamknięta kolumna kolarzy. Jesteśmy od Częstochowy do Gdańska chronieni przez policję. Tutaj ukłony do komendantów wojewódzkich oraz głównego. Do tego mamy marszali, którzy doświadczenie zdobyli w profesjonalnych wyścigach. Dodatkowo samochody są zabezpieczone oświetleniem i sygnalizacją dźwiękową.

Z czym mierzycie się na co dzień?
Tak jak wszyscy w środowisku, czyli z chamstwem. Mamy takie powiedzenie, że prosimy kierowców, aby nas omijali szerokim łukiem. W polskich przypisach nie ma dokładnie określonej odległości, którą mają zachować kierowcy przy wyprzedzaniu nas, tylko jest określenie „bezpieczna odległość”. Powinno się wprowadzić dokładne przypisy w Polsce.

Czy dzisiejszy przejazd kończy całą akcję?
Akcja rozwinęła się na tyle, że przejazd z Częstochowy do Gdańska jest naszym środowiskowym manifestem. Będziemy dążyć do zmiany przepisów. Zgłosili się pierwsi posłowie oraz senatorowie, którzy chcą to zrobić. Musimy coś zmienić. Zbiórka pieniędzy dla dziewczyn trwa dalej. U nich rehabilitacja będzie kilkuletnia. Natomiast nie wiem, co nastąpi dalej. Ta akcja przerosła nasze oczekiwania.

Czego Wam dzisiaj życzyć?
Pogody (śmiech).

Czy na pierwszym odcinku z Częstochowy do Torunia wszystko przebiegało zgodnie z planem?
Nie do końca, bo startowaliśmy w bardzo dużych opadach deszczu. Mieliśmy jedną małą kraksę, ale wszyscy są zdrowi i jedziemy dalej.

Marcin Dybuk

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X