Rozmowa

Tomek Lus: Są ważniejsze rzeczy od urywania godzin, czy miejsca na mecie

Niedawno wystartował na 20xIM, kończąc na szóstym miejscu. Przez pewny czas musiał radzić sobie bez suportu. Tomasz Lus wspomina start w Szwajcarii i z jakimi zmagał się wyzwaniami.

Czy doszedłeś w pełni do siebie po niedawnym starcie na 20xIM?
Tak, zawody zakończyłem w piątek, a w sobotę wróciłem do domu. Natomiast już w niedzielę pobiegłem w półmaratonie w Łowiczu.

Jak wspominasz ten start w Szwajcarii?
Bardzo pozytywnie; może nie było tak super atmosfery jak rok temu, ale też było bardzo fajnie. Sam plan na te zawody był prosty. Zakładał ukończenie zawodów w pełnym zdrowiu i prawie się to udało. Dlatego jestem bardzo zadowolony.

Jak przebiegał etap pływacki?
Bardzo spokojnie, na torze był trochę ścisk, gdyż było 7 osób, ale nie był to wielki problem. Najbardziej problematyczny był upał i pełne słońce. To mocno dokuczało nawet w basenie.

Kiedy pojawiały się pierwsze problemy lub kryzysy na etapie kolarskim?
Po ok 1000km pojawiły się otarcia na pachwinach i był to problem, z którym ostatecznie udało się uporać dzięki odpowiednim maściom. Podobnie jak na basenie, początkowo bardzo dokuczliwy był upał, a następnie ulewne deszcze i bardzo duża wilgotność, problemy z suszeniem ubrań, przemoczonymi stopami itp; Finalnie, odmoczone stopy, po zakończeniu etapu rowerowego zmusiły mnie do zrobienia przerwy ok 12h przed biegiem. Inaczej byłoby  duże ryzyko, że podczas biegu skóra na stopach popęka.

Miałeś pewne problemy z rowerem. Jakie to były usterki i jak im zaradziłeś?
Przy takich warunkach pogodowych, tj. deszcz, błoto, o problemy z rowerem nie trudno. Podczas opadów deszczu gąbka na padzie na tyle namiękła, że po prostu oddzieliła się od rzepu i odpadła. Skleiliśmy taśmą izolacyjną oraz folią stretch. Raz też złapałem „gumę’, ale na szczęście było blisko namiotów. Więc spokojnie wróciłem pieszo i wymieniłem dętkę.

Przez pewien czas musiałeś sobie radzić bez suportu. Dlaczego?
Zawody były zaplanowane na miesiąc. Więc ciężko zorganizować ludzi, którzy wyjadą jako support na tak długi czas. Na zawody już jechałem z założeniem, że tata będzie na początku zawodów, w środku żona z dziećmi i na końcu tata, żona i dzieci. Byłem przygotowany, że sporo czasu będę musiał radzić sobie sam, w tym sprzątać, zmywać, robić jedzenie itd.

Jakie wykorzystywałeś proste rozwiązania w takiej sytuacji?
Miałem przygotowane gotowe do podgrzania posiłki. Nieraz używałem naczyń jednorazowych, żeby było mniej zmywania. Miałem również sporo ubrań na zmianę, gdyby nie nadążały wysychać.

Co było najtrudniejsze podczas etapu kolarskiego?
Jak dla mnie to przemoczone stopy oraz wiatr, który momentami był bardzo silny. Do tego dochodziły wspomniane wcześniej otarcia. O dziwo nie miałem żadnych problemów z mięśniami karku, szyi oraz lędźwi.

Jak przebiegał bieg?
To chyba najlepszy etap zawodów, można biegnąc spokojnie porozmawiać sobie z innymi zawodnikami (śmiech). Dużo biegałem z Jurim Tarcą, ale też z innymi zawodnikami. Na koniec miałem jeszcze dużo sił, bo 840-ty km pobiegłem sobie tempem 5 min/km, więc cały bieg oceniam bardzo pozytywnie.

W którym momencie pojawiły się problemy z kostką?
Należy zacząć od tego, że po ok 300 km biegu pojawiły się pierwsze odciski przy piętach. Były zlokalizowane bardzo nisko i nie mogłem sobie z nimi dłuższy czas poradzić. W końcu zdecydowałem się na wycięcie nie tylko cholewki, ale też podeszwy butów. Pozbycie się problemu z odciskami dało mi taką satysfakcję, że chyba zacząłem biegać za szybko i pojawił się stan zapalny nad lewą kostką.

W jakim stopniu to Ci utrudniało dalszy bieg?
Początkowo przez 3-4h nie mogłem sobie w ogóle poradzić z bólem. Potem udało mi się to jakoś rozlolować, do tego pewnie zaczęła działać maść na stany zapalne. Generalnie przez ok 500km biegu co 1-2h rolowałem okolice achillesa i kostki.

Ostatecznie skończyłeś tamten wyścig w 629 godzin 17 minut i 30 sekund, zajmując szóste miejsce. Czy jesteś zadowolony z tego wyniku?
Tak, wiem że mogłem skończyć ok. dwa dni szybciej, ale wiedziałem, że w piątek przylatują moje dzieci i żona. Więc celowo opóźniałem finish, żeby mogli mi towarzyszyć. Są ważniejsze rzeczy, niż urywanie godzin z wyniku czy ostateczne miejsce na mecie.

Na czyje wsparcie mogłeś liczyć w Szwajcarii?
Oczywiście mojej Żony Ani, dzieci: Oli i Natana, Taty, znajomych tam na miejscu, tj. Wiola z rodziną, Piotrek, Marcin dojechali również z Łowicza Tomek, Szymon, Krzysiek, Kamila, Ola, Kacper. Na miejscu znałem niemal wszystkich zawodników i ich suporty. Więc wsparcie na miejscu było wszędzie (świeże naleśniki od Żony Zoltana Szabo, pyszny węgierski gulasz, żarty z supportem Tautvidasa, z Shandą, nauka portugalskiego z Brazylijczykami, rozmowy polsko-czeskie z Jurim i supportem, fantastyczni wolontariusze) Do tego należy dołożyć wsparcie online od bardzo wielu ludzi, jak chociażby od Vaivy, dr Szymańskiego czy Ewy Koralewskiej, która pisała mi, w jaki sposób postępować i zwalczać stan zapalny kostki. Chyba nie jestem nawet w stanie wszystkich wymienić, ale wszystkim bardzo dziękuję.

Jakie masz dalsze plany sportowe?
W tym roku finansowo bardzo mnie wsparły dwie firmy, tj „MMT IDEA” z Tczewa, oraz „2M Project Management” z Łodzi, jeżeli na przyszły rok również uda się uzyskać wsparcie finansowe, to myślę, że wystartuję jeszcze w nie jednych zawodach ultratriathlonu.

Rozmawiał: Przemek Schenk
foto: materiały prywatne

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X