Wiadomości

Komander nie rozpamiętuje porażek i marzy o Hawajach

– Tydzień po zawodach w Hiszpanii wspólnie z trenerem, Romanem Brzozowskim podjęłam decyzję, że zadebiutuję w maratonie, który został rozegrany w Kędzierzynie-Koźlu. Czwarte miejsce podczas Challenge Majorka bardzo mnie cieszy, chociaż przyznaję, że miło jest stanąć na podium, a do niego zabrakło mi półtorej minuty. Dobre pływanie, które rozegrane zostało bez pianek i bardzo dobry rower na technicznej i dość górzystej trasie. Część biegową zaczęłam na drugiej pozycji, z niewielką przewagą nad pozostałymi konkurentkami. Niestety, nie udało mi się obronić tego wysokiego miejsca. W tym roku seria Challenge jest dość mocno obsadzona z racji bonusu pieniężnego dla pierwszej piątki z rankingu na koniec roku. Za swój występ otrzymałam nietypową nagrodę. Figurkę, która jest symbolem regionu Calvia, w którym znajduje się miasto Peguera. Najbardziej przypadło mi jednak do gustu trofeum, które otrzymałam rok temu za udział w Challenge Geraardsbergen. Było ono w postaci jednej kostki brukowej, czyli dużego kamienia, symbolizującego słynny podjazd Muur, który dwukrotnie pokonywałyśmy na trasie kolarskiej.

33-latka w 2017 roku udział w Challenge Salou ukończyła na piątej lokacie. Mogłaby być jeszcze wyżej, gdyby nie wizyta w toalecie na ostatniej pętli.

– Pamiętam te zawody! Miałam wtedy problemy jelitowe. Niestety, nie obeszło się bez postojów w toalecie, po których z pozycji na podium na ostatniej pętli biegowej spadłam na piąte miejsce. Uważam, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Sądzę, że tego dnia coś nie zgrało pod względem odżywiania na trasie, głównie w trakcie części kolarskiej. Raczej nie rozpamiętuję niepowodzeń, a staram się znaleźć ich przyczynę.

Ewa w 2015 roku doznała poważnej kontuzji. Rehabilitacja i powrót do zdrowia zajął jej jednak tylko dziesięć tygodni. Co zmotywowało ją do szybkiego powrotu do sportu?

– Jeszcze groźniejszy uraz miałam w 2011 roku, gdzie doznałam zmęczeniowego złamania drugiej kości śródstopia, co wykluczyło mnie na trzy miesiące z chodzenia. W 2015 roku borykałam się ze zniekształceniem (ostroga) Haglunda, czyli miałam narośl kostną pod Achillesem, spowodowaną narastającym przeciążeniem. Jedynie operacja usunięcia ostrogi pozwoliła mi biegać bez bólu. Nie miałam myśli o zakończeniu kariery, a wręcz przeciwnie byłam głodna startów na długich dystansach, ponieważ w 2014 dopiero zasmakowałam startów na połówkach. W szybkim powrocie do treningów pomógł mi mój pies Riko (Parsson Russel Terrier), na zakup którego zdecydowałam się po operacji, z myślą przewodnią, że będę miała z kim spacerować, a z czasem spacery zamieniliśmy na marszobiegi i wspólne bieganie.

Jak wygląda codzienne menu Komander?

– Staram się jeść smacznie. Przywiązuję wagę do tego, co jem, ale bez przesady. Rano przed basenem stawiam oczywiście na kawę z bananem. Czasami smaruję go lekko Nutellą, a jak nie owoc, to grzanka muśnięta dżemem lub miodem. Po basenie jem większe śniadanie, czyli jajka lub owsiankę na mleku migdałowym. Na lunch spożywam z reguły makaron lub ryż z pesto i tuńczykiem albo kurczakiem, z kolei na kolację wybieram głównie sałatę, czy warzywa. Uwielbiam pomidory, ale wieczorem jadam także bardziej obfite posiłki, jak ziemniaki, lubię również „fit taco” (mała tortilla, awokado, fasola, kurczak lub mięso czerwone). Uwielbiam sernik krakowski, a także kołacze śląskie. Każdy dzień zaczynam od wyjścia z psem. W okresie zimowym najpierw pływam, natomiast latem trening kolarski lub bieg, ponieważ mieszkam w Hiszpanii, gdzie w okresie letnim jest bardzo gorąco.

Bohaterka artykułu w 2010 roku wygrała Puchar Europy w Karlowych Warach. Czy ten sukces dał jej porządnego kopa do dalszych treningów?

– Po przekroczeniu linii mety nie mogłam uwierzyć w zwycięstwo, ponieważ pływanie tego dnia w moim wykonaniu było naprawdę słabe. Wyszłam jako jedna z ostatnich z wody ze stratą dwóch minut, natomiast ciężka trasa kolarska, na której jechałam jak szalona, mijając rywalki jedna po drugiej i dojeżdżając prowadzącą dwójkę na ostatniej pętli. Bieg w tym sezonie miałam bardzo dobry, dlatego szybko wyszłam na prowadzenie i ostatecznie wygrałam Puchar Europy jako pierwsza Polka w historii! Ten sukces dużo zmienił w mojej karierze, otwierając mi drzwi do startów w Pucharach Świata.

Ewa w Ironmanie w Gdyni w tym roku stanęła na podium w towarzystwie takich triathlonowych legend, jak Daniela Ryf oraz Mirinda Carfrae. Jej plany na przyszły sezon są ambitne. Głównym celem jest uzyskanie kwalifikacji na Ironmana na Hawajach. Życzymy powodzenia.

Maciej Mikołajczyk

Foto archiwum prywatne Ewy Komander

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
X